sobota, 7 września 2013

~Jeśli kochasz więcej to boisz się mniej. Kazik/Janek WCK

Haai~

One shot bo mogę. Pairing z filmu "Wszystko Co Kocham", Janek i Kazik. Polecam i zachęcam do obejrzenia <3
No, i do czytania też polecam piosenkę KNŻ - Jeśli kochasz więcej to boisz się mniej.
Rozdział nie wiem kiedy, póki co łapajcie szota~

Enjoy~


 Szum morza, ciemnobłękitna toń falowała delikatnie, pod wpływem lekkiej bryzy. Zachmurzone niebo powoli, z szaroniebieskiego, zmieniało swoją barwę na typową różowawą, jak to zwykle przy zachodzie słońca. W oddali, na pomoście, malowała się zgarbiona sylwetka. I poza tą sylwetką nikogo nie było. Ta plaża nie była jakoś specjalnie okupowana, bynajmniej nie o tej porze roku, kiedy zaczynają się te jesienne deszcze i wichury. W lecie też nie za bardzo i w tym właśnie tkwił jej urok. Pustka, tylko morze, piasek i wiatr. Kazik często tu przychodził, kiedy uciekał znów z domu, kiedy chciał pobyć sam, albo po prostu, żeby posiedzieć i popatrzeć na wodę. Były jeszcze wydmy, ale tam chodził z resztą chłopaków - ze Staszkiem, z Diabłem, no i z Jankiem. Ale to było coś zupełnie innego. To tu właśnie było jego miejsce, jego samotnia i tylko Janek o tym wiedział, i tylko tu go szukał, jeśli potrzebował. Właśnie, dlaczego akurat tylko Janek? Bo był kimś ważnym dla Kazika. Nie, żeby reszta nie była. On po prostu był ponad Staszka i Diabła. Był inny, Kazik po prostu inaczej na niego patrzył. Nie potrafił tego nazwać, ale inaczej. Był, i jest jego najlepszym przyjacielem, nawet mimo tego, że już tak dużo czasu ze sobą nie spędzają. Janek ma Basię, więc jej poświęca czas. A Kazik coraz częściej siedzi na pomoście, myśląc. I zastanawiał się, czy Janek jest szczęśliwy, bo tego właśnie dla niego chciał.
 Lekki wiatr poruszał jasną grzywką chłopaka, opuszczoną, jak zawsze, na twarz. Nieudolnie próbował też zgasić płomień zapałki, zasłoniętej dłonią. Nie udało mu się i Kazik spokojnie zapalił papierosa, zużytą zapałkę zaraz chowając do pudełka, które na powrót wylądowało w kieszeni znoszonej kurtki. Zaciągnął się dymem, podciągając jedno kolano do klatki. Druga noga zwisała sobie bezwiednie z krawędzi pomostu, niewiele ponad 20 centymetrów nad wodą. I Kazik naprawdę miał ochotę tam wskoczyć. Wskoczyć do tej lodowatej, brudnej toni i już nie wypłynąć. Wolną dłonią poprawił grzywkę, chowając się za nią bardziej niż zwykle. Znów miał podbite oko. Znów uciekł z domu i nie chciał już wracać, znów za pyskowanie ojcu dostał w twarz. Niby to go nigdy za bardzo nie obchodził, bo obydwoje siebie nienawidzili, ale każdy ma kiedyś chwile słabości, prawda? Szczególnie, kiedy jest sam. A Kazik był sam. Nie miał nikogo, z kim mógłby tak szczerze porozmawiać. Jedynie Janka, no ale Janek miał Basię, a blondyn nie chciał się im wpieprzać. I tak to się wszystko toczyło, dzień za dniem tak samo. No, może z takimi niewielkimi różnicami, że czasem Kazik po prostu nie wracał do domu i noc spędzał na podwórku, albo u kogoś. Nienawidził swojej rodziny, ludzi z którymi mieszka. A najbardziej ojca-tyrana. Najgorsze było to, że nie wiadomo jak się mógł buntować, i tak nic nie zmienił i nie zmieni. Pozostało mu jedynie jakoś tego unikać, póki na dobre nie ucieknie z tego "domu".

Czy dlatego, że boję ciebie więcej się
Nie mówię tego tobie co powiedzieć bym ci chciał
Czy skoro ja duszę się w bezsilnej złości
To nie ma wcale we mnie do ciebie miłości?

Janek szedł powoli po piachu, w zamyśleniu kiwając się lekko na boki. Odprowadził Basię, a z racji tego, że dziś jeszcze się nie widział z Kazikiem, a był już wieczór. Musiał jakoś dzielić swój czas na tą dwójkę, chociaż nie zawsze mu wychodziło. No ale, Basia też nie zawsze miała dla niego czas, albo możliwość się z nim spotkać. To wszystko było trudne, głównie przez rodziców i ich poglądy. Ale co oni mogli? Nic nie mogli, tylko spotykać się w tajemnicy. I na tym właśni dni tak sobie mijały, póki nie dotarło do niego, że zaczął zaniedbywać Kazika. Tak to już bywa, jak się lata za dziewczyną. Musiał więc jakoś nadrobić ten czas z Kazikiem. Spod bloku Basi ruszył od razu w stronę tej pustej plaży. Nie potrzebował nawet się zastanawiać, gdzie blondyn mógłby być. Znał go na tyle, że wiedział gdzie będzie. Na pewno. I co z tego, że tym sposobem ma dalej do domu, co z tego, że znów wróci późno i znów coś nie będzie pasować jego rodzicom. Miał to gdzieś, chciał po prostu pobyć z Kazikiem, w jakiś sposób mu pokazać, że wciąż jest dla niego ważny. Podniósł wzrok i od razu odszukał tą zgarbioną sylwetkę, siedzącą na pomoście. Jak zawsze, z papierosem. Janek przystanął na chwilę i parsknął krótko pod nosem. Patrzył na niego, przyglądał mu się, jak raz po raz sięgał papierosem do ust, po czym wypuszczał dym ustami, odchylając delikatnie głowę do tyłu. I pewnie przymykał przy tym też oczy, zawsze tak robił. Janek po prostu lubił mu się przyglądać. Ot tak, obserwować jego zachowania. Wszystko co robił i w jaki sposób to robił. Jak palił, pił razem z nim, rozmawiał, a szczególnie kiedy grał na basie. To już w ogóle było coś, gorzej że rzadko kiedy miał okazję tak po prostu się na niego pogapić, bo przecież miał się skupić i się drzeć, i nie pozapominać z tego zapatrzenia wszystkich tekstów. Ale tak, z oddali mógł bezkarnie na niego patrzeć. Czasem to go samego dziwiło, nawet Basi aż tak się nie przyglądał. Ale Kazik, to było coś zupełnie innego. Był ważny, ba, nawet ważniejszy od tej dziewczyny. Janek po prostu bez niego nie umiał żyć. Wiedział, czuł to, że jeśli kiedyś coś mu się z Basią popsuje, coś się skończy, przeżyje to. Takiego rozstania z Kazikiem by chyba nie przeżył, za bardzo się do niego już przywiązał. To było głupie, ale nic na to nie umiał poradzić. Tak było i Janek to po prostu akceptował, bo bez sensu było to wszystko w sobie zwalczać. Ruszył dalej, już nieco przyspieszając kroku i wciąż się lekko uśmiechając. I wcale nie z powodu dnia spędzonego z Basią, tylko na fakt, że spędzi chociaż tą godzinę czy dwie z Kazikiem. To było porypane.
 Kazik nie ruszył się z tego pomostu, nawet nie miał takiego zamiaru. Najchętniej by w ogóle tu został do rana, a może i dłużej. W końcu usłyszał za sobą kroki i odwrócił się, marszcząc lekko brwi. Nie spodziewał się tu nikogo, nawet Janka. Przecież on poszedł gdzieś z Basią, znów go zostawił. Niby nie miał mu tego za złe, ale i tak - w jakiś sposób go to bolało. Bo coraz więcej czasu jej poświęcał, bo coraz bardziej go zaniedbywał. Bo Kazik coraz więcej czasu spędzał sam ze swoimi myślami, ze swoją nienawiścią do wszystkiego. Spojrzał przez ramię i kiedy zobaczył Janka, znów się odwrócił i wbił wzrok w wodę. Tym widokiem został wręcz brutalnie wyrwany z tych wszystkich myśli, ze swojej własnej, wyimaginowanej rzeczywistości.
- Hej. - Janek usiadł obok, uśmiechając się lekko.
- ...Hej. - blondyn mruknął, zaciągając się znów papierosem i zanim spojrzał na przyjaciela, zatrzymał jeszcze spojrzenie na linii horyzontu.
Brunet przyjrzał mu się i zaraz przestał się uśmiechać, kiedy tylko zobaczył tego sińca pod jego okiem, między pasemkami jasnej grzywki.
- Co ci się stało? - spytał, wyciagając dłoń by choć trochę odgarnąć te kłaki i obejrzeć tego sińca. Zaraz jednak został zatrzymany przez dłoń Kazika.
- Tatuś. - burknął, gasząc wypalonego papierosa o deski pomostu i odsunął dłoń Janka.
Ostatnio przez tą samotność uświadomił sobie, co Janek tak naprawdę dla niego znaczy. I zaczął się bać. Tego wszystkiego, co czuł do niego, tego co od niego chciał. Samotność mu dobrze nie robiła, chciałby mieć najchętniej Janka tylko dla siebie. I niby nie dopuszczał tego do siebie, ale gdzieś w środku czuł tą zżerającą go zazdrość. Baśka była ładna, miła, po prostu dziewczyna idealna dla kogoś takiego jak Janek. I przez to coraz bardziej jej nie lubił. Z każdym jankowym wyjściem z Baśką czuł do niej coraz większą odrazę. Bo przez to siedział właśnie tu i zastanawiał się nad tym wszystkim.
- Za co? - usłyszał zaraz pytanie.
- Za ładne oczy. - odpowiedział, spoglądając na niego i krzywiąc się lekko.Nic tu nie wymyślał, nic nie kręcił, nie chciał mu się przypodobać. Tak już po prostu było, obrywał za nic. Bo ojcu tak się podobało. Nie takie zachowanie, nie takie słowo, nie takie spojrzenie. I rozwalona warga, brew czy podbite oko nie było czymś nadzwyczajnym. Normalne, Kazik już niestety zdążył się do tego przyzwyczaić.
- ...Nie mów chłopakom, dobra? - blondyn dodał zaraz. Wystarczyło mu już, że Janek wiedział. Nie potrzebował już nikogo innego, kto by miał jeszcze się zajmować jego problemami. Dlatego opuszczał szkołę, by nie mieć więcej problemów, by uniknąć niewygodnych pytań.
- Nie powiem. - Janek go od razu zapewnił, przenosząc spojrzenie na wodę. I nie mówił już nic, bo wiedział, że nie potrzeba. Czekał tylko, aż Kazik zacznie jakiś temat, aż się odezwie. Tak to właśnie działało.

Bo ponoć jeśli nie ma miłości w sercu moim
Jeśli nie umiem, nie chce kochać, wtedy się boję
Strach niejedno ma imię
Ale róbmy tak abyś był, była przy mnie


 Kazik siedział cicho. Spojrzał tylko na Janka i zaraz odwrócił wzrok. Nie potrafił się odezwać, nie potrafił dopuścić do siebie tej myśli, że Janek mógłby być dla niego aż tak ważny. Przecież to on był zawsze tym, co miał wszystko gdzieś, co nie kochał, co nikogo nie potrzebował. A tu, nagle, uświadomił sobie, że potrzebuje. I to nie byle kogo, potrzebował właśnie Janka. By dawać radę z tym wszystkim, by dalej tak się niczym nie przejmować, potrzebował właśnie jego. I tego siedzenia na pomoście czy na wydmach, ale z nim. I tych rozmów o wszystkim i o niczym, czego mu zaczęło brakować.
- Nie wracam dzisiaj do domu. - odezwał się po dłuższej chwili, oznajmiając mu swoje plany.
Nie miał po co wracać. Żeby znów usłyszeć jakieś obelgi pod jego adresem? Żeby znów oberwać? On nawet nie miał ochoty patrzeć na tego mężczyznę, zwanym ojcem. I znacznie bardziej wolał gdzieś przesiedzieć tą noc, gdzieś się schować.
- Znowu? Może chodź do mnie? - Janek odwrócił się w jego stronę.
Nie chciał, żeby Kazik znów się gdzieś włóczył i nie daj Boże wpakował się w jakieś kłopoty. Niby umiał sobie poradzić i nie pierwszy raz już tak uciekał od tego wszystkiego, ale cóż, czasy były coraz trudniejsze i coraz łatwiej im było wpakować się w kłopoty z jakiegoś głupiego powodu. A znając go i wiedząc, jaki był porywczy, wolał się nim na tą chociaż jedną noc zaopiekować. Przynajmniej byłby pewien, że nic mu nie jest.
- Przestań, nie będę ci mieszkania zawalać. - Kazik pokręcił głową, odrzucając jego propozycję.
Nie chciał robić mu kłopotu, nie chciał mu tak o, wbijać do domu. Po prostu nie chciał, a i bał się. Bał się tego, że całą noc będzie miał na rozmowy z Jankiem, a wiadomo o czym się w nocy rozmawia, kiedy nikt nie słyszy. W nocy jest czas na przemyślenia, na te wszystkie szczere rozmowy o uczuciach, na otwarcie się. Bo wtedy nikt nie słyszy, nikt nie chce podsłuchiwać, bo wszyscy śpią. I jest cicho, i mówi się szeptem. Tego się bał, otwarcia się. I pokazania, że jednak czegoś potrzebuje, kogoś potrzebuje i to tak bardzo, że aż jest zazdrosny o szczęście tej osoby. Bo on by chciał, żeby właśnie ta osoba, żeby Janek był taki szczęśliwy z nim. I wiedział, że tak nie może być. To wszystko było dla niego tak bardzo powalone, że aż sam siebie nie rozumiał.
- No weź. Ojciec i tak siedzi w jednostce, a mama pewnie nie miałaby nic przeciwko. - Janek szturchnął go łokciem w bok. Musiał go jakoś namówić, bo przecież nie mógł mu tak pozwolić biegać po nocy.
- Nah, przestań. - Kazik odburknął. No bo nie chciał. Czy raczej, nie był pewien czy chciał.
- Chodź. Jeszcze się wpakujesz w jakieś kłopoty czy coś. A tego bym nie chciał. - brunet uśmiechnął się lekko. - Nie ma, że nie. - dodał zaraz. Po prostu się o niego troszczył, to było takie złe?
Blondyn roześmiał się krótko pod nosem, kręcąc głową z rezygnacją. Chyba nie miał wyjścia. No ale, może nie będzie tak źle. Najwyżej nie będzie się odzywał, uda, że śpi czy coś.
- ...No dobra. Ale tylko dzisiaj. - mruknął w odpowiedzi, przenosząc wzrok na niego.
Janek wyszczerzył się, z racji tego, że dopiął swego. I cieszył się jak głupi, z faktu, że spędzi z nim noc. Po prostu, tak jakoś inaczej niż w dzień. Tak sam na sam, na tyle czasu... No cóż, o ile nie padną wcześnie.
 Słońce już prawie zaszło i zaczęło się ściemniać. Niebo z różowopomarańczowego przechodziło w fiolet, a potem ciemny niebieski. W sumie siedzieli tu jakiś czas, zresztą Janek przyszedł późno. Powinni się już zbierać, jeśli chcieli ominąć przypał. No przynajmniej jeśli Janek chciał tego uniknąć, bo do Kazika jego mama nic nie będzie mieć. Podniósł się więc i otrzepał dłońmi spodnie.
- Idziemy? - zagadnął, podając rękę blondynowi.
Kazik złapał się go i również wstał. Przeczesał potarganą przez wiatr grzywkę, palcami odgarniając ją do tyłu. To i tak nic nie dało, bo jak zawsze, spadł mu znów na oczy. Zawiesił na chwilę wzrok na Janku, który właśnie się odwrócił i z krótkim "chodź" ruszył w stronę osiedla.

Ile czasu ja będę jeszcze miał potrzebować
By zarobić to wszystko, wygrać i pokupować
Rozpędzony nie widzę niczego pod nogami
Goniąc tratuję wszystko swemi kopytami


Nie spieszyli się jakoś specjalnie, idąc do bloku Janka. Zaczęli sobie znów na luzie gadać, o wszystkim, jak zwykle. Chociaż, kiedy już temat Basi został poruszony, Janek zauważył, że blondyn nie miał specjalnie ochoty o tym gadać. Więc zmienił temat rozmowy, na jakiś mniej drażliwy. Widział już od pewnego czasu jak w Kaziku powoli rosła niechęć do jego dziewczyny. Sam był zły na siebie za to wszystko, bo przecież za nią tak latał, zaniedbując tym samym Kazika. A i też coraz więcej myślał o nim, a o niej coraz mniej. Nie wiedział co robić, bo czuł, że coś się zmienia. Że Baśka obchodzi go coraz mniej, a coraz bardziej chciałby spędzać ten cały czas z Kazikiem. To nie było raczej normalne. Już sam nie wiedział nawet co tak naprawdę do tej dwójki czuje.
A Kazik... Cóż, Kazik krzywił się na każdą wzmiankę o tej dziewczynie. Był zazdrosny, mimo tego, że starał się to uczucie w sobie stłumić. Jak widać, nie wyszło. Kazik rownież chciał tego, co Janek. Żeby to jemu właśnie poświęcał tyle czasu co Baśce, żeby to on był dla niego tak ważny, jak ona. I chciałby mu to powiedzieć, no ale się bał. Wiedział po prostu, że powiedzenie tego wszystkiego, co mu siedziało w głowie zmieni ich całą relację. Wiedział, że Janek zacznie inaczej na niego patrzeć, a skąd mógł być pewien, że od niego nie ucieknie? Że się nie obrazi? Niby to nie było w jego stylu, ale zawsze są jakieś obawy. Zresztą, pasowało mu tak, jak jest. Przynajmniej brunet przy nim był, choć momentami Kazik chciał więcej niż to zwykłe bycie. Tylko się bal tych wszystkich słów, które mogłyby coś zmienić, bo przecież też mogły zniszczyć.
Cała ta ich relacja była w sumie zdrowo porąbana. Jeden o drugim myślał w sposób, w jaki chyba niekoniecznie powinien. No i tak obydwoje nic nie wiedzieli, nic sobie nie mówili i tylko zatapali się w strumieniach własnych myśli. I tylko wyobrażamy sobie co dzień inne scenariusze i "co by było gdyby...". Tak te dni właśnie mijaly od dłuższego czasu i ani jeden, ani drugi nie potrafił w ogóle dopuścić do siebie myśli, że może się zakochał. Bo jak to tak, w przyjacielu? W przyjaciółce to jeszcze, ale w chłopaku, z którym się miało relację prawie że braterską? Kazik był nawet bliższy dla Janka niż jego rodzony brat, Staszek. Znali wszystkie swoje sekrety, wszystko o sobie wiedzieli. Może właśnie dlatego kochali. Bo wiedzieli, że choćby nie wiem co się stało, nie opuszczą się, nie zostawią na pastwę losu. Między nimi była ta więź, to oddanie, które rzadko kiedy można było spotkać. Może dlatego kochali. I może właśnie dlatego bali sie zaakceptować w sobie to uczucie. Bo bali się, że coś się zmieni.
Kiedy dotarli do mieszkania Janka, było już prawie całkiem ciemno na zewnątrz. Brunet otworzył drzwi i wpuścił przyjaciela do środka.
- Mamo? - zawolal, przekręcając zamek.
Z dużego pokoju wyszła jego mama, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Nie wyglądała na zadowoloną, jak zawsze kiedy Janek wracał później, niż jej obiecał. Ale co się dziwić, po prostu się martwiła.
- Gdzieś ty się znów włóczył, co? - zaczęła, ogarniając go wzrokiem, ale zaraz spojrzała na Kazika, stojącego za jej synem i uśmiechnęła się lekko.
- Dobry wieczór. - blondyn przywitał się, skinając krótko głową, nieco zakłopotany. Nie bywał tu często, a na noc jeszcze nigdy, więc miał prawo czuć się trochę niekomfortowo z tą całą sytuacją.
- Może Kazik u nas przenocować dzisiaj? - Janek spytał, korzystając z tego, że jego mama została chyba rozbrojona na widok blondyna. Plus za to, że Kazika lubiła, więc przeszło jej to wkurzenie.
- Jasne, a coś się stało? - wzruszyla ramionami, uśmiechając się na zgodę.
- Nie, nic. Po prostu nie mam gdzie się podziać dzisiaj. - Kazik oznajmił, nie chcąc się niepotrzebnie tłumaczyć po co jak i dlaczego. Zdjął buty, odwiesił kurtkę i ruszył za Jankiem do jego pokoju.
Chcąc, nie chcąc, mama Janka przypatrzyła się temu niecodziennego gościowi, skoro już obok niej przechodził. I, niestety, dopatrzyła się tego, co tak bardzo chciał schować za tą swoją wiecznie potarganą grzywką.
- Hej, Kazik! - zawołała, zanim zdążyli zabarykadować się w pokoju. - Chodź no tu do mnie. - skinęła na niego dłonią, kiedy już się odwrócił.
Blondyn wymienił wymowne spojrzenie z Jankiem i cóż miał zrobić, podszedł do jego mamy, która to zaraz odgarnęła mu kłaki z twarzy i obejrzała tego brzydkiego siniaka.
- Kto ci to zrobił? - spytała, lustrując jego twarz spojrzeniem.
- ...Nikt, nieważne. Przeżyję. - burknął w odpowiedzi, odwracając lekko głowę. Janek oparł się o framugę i obserwował ich uważnie.
- Oj daj spokój. Nie chcesz mówić to nie, chodź, chociaż przyłóż sobie coś zimnego. - kobieta skwitowała i weszła do kuchni, gestem każąc mu pójść za nią.
Kłócić się nie będzie, więc grzecznie podreptał do kuchni, będąc jedynie wdzięcznym jej za to, że nie wypytywała. Zaraz dostał do ręki szklaną butelkę zimnego mleka.
- Przyłóż to sobie do tego siniaka, pomoże ci. - poleciła, po czym zamknęła lodówkę. Widząc brak reakcji ze strony Kazika, ponagliła go gestem dłoni.
Kazik przyłożył tą butelkę z miną, jakby robił to za karę, na co mama Janka jedynie pokręciła głową z lekkim rozbawieniem.
- Mogę już iść? - spytał mruknięciem. I teraz wyglądał jak nieszczęśliwy pięciolatek. Brunetka pokiwała głową, uśmiechając się lekko.
Kazik odwrócił się i podszedł do Janka, który to śmiał się z niego pod nosem. Głównie z tej jego skrzywdzonej miny. Tak bardzo dorosły...
- No co? - blondyn zmarszczył brwi, krzywiąc się lekko.
- Nic, chodź. - Janek zaśmiał się jeszcze, po czym wszedł do swojego pokoju.

A jeśli ona jest - to dostoisz
I jeszcze raz proszę - posłuchać mnie chciej!
Im więcej nienawidzisz tym bardziej się boisz
Jeśli kochasz więcej to boisz się mniej


  Kiedy tylko weszli do pokoju, Kazik odstawił tą zimną butelkę na szafkę. Nie uśmiechało mu się jej trzymać, zresztą już i tak był zły na cały świat bo mama Janka zobaczyła coś, co tak bardzo chciał ukryć. Ale co poradzi, trzeba był ją jakoś bardziej ominąć, a nie przechodzić jej centralnie przed nosem. Stało się i już nic na to nie poradzi. Pozostało tylko mieć nadzieję, że to gdzieś dalej się nie rozniesie.
Walnął się na łóżko, po czym głęboko odetchnął, ogarniając pokój wzrokiem. Łóżko, szafka, biurko, szafa... Standard. No i plakaty na ścianach, które najbardziej przykuły uwagę Kazika. Ogarnął je wszystkie, zatrzymując wzrok na tym z festiwalu w Koszalinie i prawie że automatycznie się uśmiechnął. Janek za to zanurkował w tym czasie do szafy, szukając jakiejś koszulki, którą mógłby mu pożyczyć do spania. Kiedy już znalazł jakiś zwykły, luźny biały tshirt, rzucił go na łóżko. Zaraz potem zapalił lampkę na biurku, jako że było tak trochę ciemno.
- Gdzie chcesz spać? - spytał po chwili, zerkając pytająco na blondyna. Ten odwrócił głowę w jego stronę, unosząc brwi lekko do góry.
- Wszystko jedno. Mogę na podłodze. - wzruszył ramionami.
Naprawdę nie obchodziło go to, gdzie będzie spać. Wystarczyłby mu koc i poduszka, już luksus. Nie chciał jeszcze bardziej tu zawalać i zajmować łóżka czy coś. Wiedział, że u Janka raczej przyjmowali go z otwartymi ramionami i nie powinien tak się czuć, no ale trudno było to przetłumaczyć zbuntowanemu mózgowi.
- Możesz tu na łóżku, a ja się położę na podłodze. Albo jak chcesz to jeszcze kanapa jest wolna. - brunet dodał jeszcze. Mógł się dostosować, zresztą to Kazik był tu gościem. A co to za różnica czy jedną noc prześpi się na podłodze.
- Nie no, podłoga mi wystarczy. - Kazik pokręcił głową. - Nic mi się przecież nie stanie od tego. - dodał zaraz, uśmiechając się lekko.
- Dobra, jak chcesz. Tylko mi rano nie narzekaj, że cię kości bolą. - Janek zaśmiał się, po czym wyciągnął spod łóżka materac. Taki zwykły, z gąbki, ale przynajmniej lepiej niż sama twarda podłoga. - Idę ci załatwić pościel, zaraz wracam. - rzucił jeszcze i poszedł do sypialni rodziców.
Nie minęło nawet pięć minut, a wrócił z kołdrą, poduszką i nawet prześcieradłem. Pełna kultura. Pościelił szybko, odrzucając kazikową propozycję pomocy. Nie było w czym pomagać, bo ile to roboty rzucić prześcieradło na materac, a na to poduszkę i kołdrę? Tak więc zostało mu tylko zrzucić ze swojego łóżka narzutę i wszystko było ogarnięte.
- Tam masz koszulkę do spania, chcesz jakiś ręcznik czy coś? - odezwał się znów, gestem wskazując na ten biały tshirt.
- Nie, dzięki. - Kazik pokręcił głową, zgarniając koszulkę.
 Zaraz potem wstał i jakby nigdy nic, ściągnął spodnie i koszulkę, po czym założył tą, w której miał spać. Nic wielkiego, przecież nie był dziewczyną, żeby się chować. No i przecież nie raz się przy sobie przebierali, nie wspominając już o całkowitym rozebraniu się i wskoczeniu do Bałtyku. Tak czy siak, Janek ukradkiem zawiesił na nim wzrok. Niby nie pierwszy raz go widział w samych bokserkach, ale nie potrafił się temu oprzeć i przenieść spojrzenia gdziekolwiek indziej. Przyjrzał się jego blademu, chudemu ciału, jego lekko wystającym żebrom i kościom biodrowym. W końcu poczuł na sobie pytające spojrzenie Kazika i zakłopotany, odwrócił się do niego plecami, szukając w szafie zaraz czegoś dla siebie. Zwyczajnie się na niego gapił, bywa. Znalazł w końcu coś, co nadawałoby się do spania i zrobił to samo, co Kazik przed chwilą. Przebrał się, po czym rzucił ciuchy na krzesło, stojące przy biurku i wskoczył na łóżko, zaraz usadawiając się obok przyjaciela.
Blondyn natomiast, kiedy Janek się przebierał, wydawał się nie dbać o to, co on sobie pomyśli. Po prostu, otwarcie zlustrował go całego wzrokiem, to jego wręcz idealne, lekko umięśnione ciało. Nie chował się za tą swoją ukochaną grzywką, ba, aż ją odsłonił bo mu przeszkadzała. I jednocześnie skarcił się w myślach za to, co właśnie zrobił. Przecież Janek miał dziewczynę, zresztą Kazika faceci nie pociągali... No, przynajmniej tak myślał. Bo Janek był najwidoczniej jakimś wyjątkiem. Nigdy aż tak się żadnemu chłopakowi nie przyglądał. No i nigdy nikogo tak bardzo nie potrzebował jak Janka. I to był właśnie ten typ potrzeby "bez ciebie nie umiem żyć". Przyjacielskie to już nie było, tego był pewien. Ale żeby go kochał? Nie, niemożliwe... Niestety, coraz bardziej docierały do niego te wszystkie uczucia, które żywił do Janka. To było co najmniej dziwne dla niego.
A jak dziwnie musiał czuć się Janek? Miał Basię, a gapił się na przyjaciela. Jeszcze w sposób, w jaki raczej nie powinien. I myślał o nim znacznie częściej, i on go bardziej obchodził, i to jego bardziej potrzebował. Był w kropce. Jego uczucia chyba totalnie oszalały, żeby tak nagle zmieniać kierunek. No, może nie nagle. To wszystko następowało stopniowo, powoli, dzień po dniu jak jakaś choroba. Ale uświadomił to sobie właśnie dzisiaj, jakby dopiero usłyszał diagnozę. Najwidoczniej był chory na uczucia, chory na miłość. W tym przypadku straszna, rzadko kiedy wyleczalna choroba. Biedactwo.
- Idziemy spać czy coś? - brunet odezwał się po chwili, wyrywając tym samym Kazika z zamyślenia.
- Nie wiem, ja bym się chociaż położył. - Kazik odpowiedział, zerkając na niego, po czym przeniósł się na materac.
Janek wstał jeszcze i zgasił światło, po czym sam zakopał się pod kołdrą.

Słuchaj - zwolnij, inaczej niczego nie zobaczysz
Co ta chwila o ósmej siedem rano może znaczyć?
Czym ty smakujesz te sekundy?
Goniąc na łeb na szyję widzieć jest trudniej

 Leżeli tak w ciszy przez jakiś czas. Obydwoje próbowali zasnąć, ale zamiast tego do głowy przychodziły myśli wszelakiej maści. Ale głównie to te "co by było gdyby", bądź "a może powinienem się odezwać". Janek bił się z myślami, leżąc na krawędzi łózka i wpatrując się w plecy blondyna, który właśnie leżał odwrócony do niego tyłem. Kazik natomiast stwierdził, że będzie trzymać język za zębami i udawać, że śpi, co mu całkiem dobrze wychodziło. Któryś się w końcu musiał poddać. Takie zwykłe, o, poddanie się nie było takie proste. No bo co on sobie pomyśli jak mu powiem? A co jak wszystko popsuje? A co z Baśką? Tyle wątpliwości, że naprawdę pozostanie w tej ciszy zdawało się być najlepszym wyjściem. Ale nie, któryś się w końcu musiał złamać. Padło na Janka, tak wyszło. On pierwszy się przełamał, bo męczyło go już to wszystko i chciał cokolwiek wyjaśnić, chociażby dla siebie, żeby wiedzieć co ma robić. Ze zdenerwowania pogryzł wargę, ale w końcu się opamiętał i się odezwał.
- ...Kazik? Śpisz? - spytał półgłosem, a w środku aż go telepało.
- Nie, a co? - blondyn zerknął przez ramię i odszukał go wzrokiem w ciemności, marszcząc lekko brwi.
- A, nic w sumie... - Janek zdążył się już rozmyślić i stchórzyć. Wbił wzrok w kołdrę, nerwowo gniotąc jej krawędź w palcach.
- No co? - Kazik spytał, przewracając się na bok, przodem do niego i oparł głowę na dłoni.
- ...Huh. Co ty myślisz o Baśce? - odpowiedział dopiero po chwili, czując na sobie ponaglające spojrzenie chłopaka.
Kazik w sumie nie wiedział co odpowiedzieć. Z jednej strony by ją chętnie zjechał, ale to przecież dziewczyna Janka, więc jeśli już musiał mu mówić, mógłby chociaż zrobić to delikatnie. Spojrzał się na niego z niedowierzaniem, chociaż i tak tego nie było widać w ciemności.
- Ty tak serio? - upewnił się jeszcze. Bo niby gadali o niej, ale to na początku, kiedy jeszcze Kazik nic do niego nie miał. A teraz miał, i to jak dużo.Janek najwyraźniej to widział i rzadko kiedy o niej wspominał.
- Mhm. No weź, powiedz. - brunet pokiwał lekko głową.
- Szczerze?
- Szczerze.
- No dobra. - Kazik mruknął, zastanawiając się przez chwilę jakby tu to powiedzieć jakoś tak delikatnie, żeby sobie Janek nic nie pomyślał. Ale poległ. Bo skoro już pytał, to miał ochotę powiedzieć wszystko. Tak wszystko wszystko, nie dbając o to czy kogoś urazi, czy nie. Jednak się tym przejmował, co było aż dziwne, dla niego samego. Wziął głęboki oddech, zawieszając wzrok na materacu i zaczął mówić. - ...Nie lubię jej. Kiedyś była mi obojętna, ale teraz tylko za nią latasz i jej po prostu nie trawię.- mruknął, nie podnosząc spojrzenia i póki co się zamknął, czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony Janka. - Czemu pytasz? Stało się coś? - dodał jeszcze.
- Bo jestem ciekawy. - Janek odparł, nieco niepewnie. - I nic się nie stało. Znaczy, stało się. Olałem cię, a sam w sumie nie wiem czy chcę z nią być. To głupie. - wyburczał pod nosem.
Blondyn miał już mu odpowiedzieć coś w stylu "daj spokój, jakoś żyję", póki nie usłyszał tego, co Janek powiedział o swoim związku. Zatkało go, bo przez ten cały czas był święci przekonany, że Janek tak za nią lata i świata poza nią nie widzi. A tu proszę, on nawet nie wiedział, czy chciał z nią dalej być. Nie rozumiał tego.
- ...Więc czemu poświęcasz jej coraz więcej czasu? - zapytał, nie rozumiejąc o co tu w ogóle chodzi. Co, miał być jakąś poradnią sercową? "Rzuć ją i chodź do mnie". Tak by pewnie jego rada brzmiała.
- Bo nie wiem co ja mam zrobić. Kiedyś mnie to cieszyło, ale teraz już przeszło.- odpowiedział, przyglądając mu się.
- To czemu nie dasz spokoju? Tak by było prościej. - ugryzł się w język w idealnym momencie.
- Nie wiem. - Janek spuścił głowę, prawie, że wisząc na krawędzi łóżka. - Potrzebuję cię, wiesz? - dodał zaraz, zerkając na niego spode łba.

Bo ponoć jeśli nie ma miłości w sercu moim
Jeśli nie umiem, nie chcę kochać, wtedy się boję
Strach niejedno ma imię
A więc róbmy tak abyś był, była przy mnie

 Janek szybko zauważył, ze w tej pozycji wystarczyło mu jedynie podnieść znów łeb i nieco się zsunąć, żeby ich usta dzieliło kilka centymetrów. Zagryzł wargę. Chciał to zrobić, chciał go pocałować, chciał go. Nie chciał Baśki, chciał jego. Bał się co prawda, że go odepchnie, że Kazik nie będzie chciał. Wisiał tak, dając myślom pędzić w swojej głowie. Zrobić to, nie zrobić, zrobić, nie zrobić, zrobić... STOP. Chciał. I to jak bardzo. Podniósł więc głowę i mimo chwili zawahania, nie zatrzymał się. Pokonał te kilka centymetrów i musnął wargami usta blondyna. Delikatnie, niepewnie, dając mu czas na to, by jakoś zareagował.
 Kazik nie wiedział co robić. Analizował cały czas ostatnie zdanie Janka,. wpatrując się w tą jego wiecznie potarganą czuprynę. Jak go potrzebował? Żeby mu pomógł? Żeby coś zrobił? Żeby przy nim był? A może... Żeby był z nim? Tyle możliwości i każda wydawała mu się tak samo nieprawdopodobna. Szczególnie ta ostatnia. Ta była po prostu głupia. Bo czemu niby Janek miał go w taki sposób potrzebować? Zwykłe urojenie, czyli mózgu uspokój sie.
Kiedy brunet podniósł głowę, Kazik zerknął na niego pytająco. Chciał spytać o co mu chodzi, ale zaraz poczuł jego ciepłe usta na swoich. Coś skręciło mu się w żołądku, wywróciło go na drugą stronę. I to wcale nie w tym negatywnym znaczeniu. Krótki dreszcz przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa, kiedy Janek odsunął się na te kilka milimetrów, dając mu na to zareagować. Skoro już sam zaczął, to czemu Kazik miałby się powstrzymywać? Zaatakował go muśnięciem warg, po czym wsunął dłoń w te jego potargane włosy i pogłębił pocałunek. Ta ostatnia opcja z jego rozmyślań przestała być już taka głupia. To nawet miało sens. Nie chciał Baśki, bo potrzebował tego zbuntowanego blondasia... Tak, to miało całkiem sens.
Janek nie miał pojęcia czego się spodziewać, ale takiej reakcji to raczej nie oczekiwał. W każdym razie, podobało mu się, i to jak. Odwzajemnił pocałunek z krótkim pomrukiem zadowolenia. I miał już gdzieś Baśkę, teraz liczył się tylko Kazik. I chyba już wiedział, co powinien zrobić, kiedy ta noc już minie. Pytanie tylko, czy Kazik działał pod wpływem jakiegoś dzikiego impulsu czy też odwzajemniał jego uczucia. Ale biorąc pod uwagę sposób w jaki go całował - nieco agresywny, aczkolwiek nadal czuły - mógł się chyba spokojnie pokusić o stwierdzenie, iż Kazik go chce. To się w sumie jeszcze okaże.
 Całowali się tak przez dłuższą chwilę i jeden drugiemu nie dał się odsunąć. Chcieli z tego jak najwięcej, jak najdłużej, do utraty tchu. I właśnie dopiero jak zaczęło im już brakować powietrza, zdecydowali się odsunąć od siebie.
- Ja ciebie też potrzebuję. - Kazik odezwał się, kiedy już złapał oddech. Nie puścił jego kłaków, jakby bojąc się, że jeśli puści, Janek wstanie i sobie pójdzie albo coś...
Brunet wyszczerzył się jak idiota na tą odpowiedź. Bo był szczęśliwy. Bo najwidoczniej Kazik też go chciał. Walić Baśkę, tu, przy sobie miał kogoś sto, a może i nawet tysiąc razy lepszego. Kogoś, z kim spokojnie mógł się spotykać, kogoś, kto nie bał się, że jego rodzice ich razem zobaczą. Wiadomo, trzeba będzie wiele rzeczy ukryć przed światem, ale przecież wszyscy mogli nadal myśleć, że oni są po prostu przyjaciółmi. Tak było najlepiej. I najprościej.
Nie mogąc się powstrzymać, jeszcze raz musnął jego usta, uśmiechając się lekko.

A jeśli ona jest - to dostoisz
I jeszcze raz proszę - posłuchać mnie chciej!
Im więcej nienawidzisz tym bardziej się boisz
Jeśli kochasz więcej to boisz się mniej

 Kazik już się nie bał. Ten pocałunek był dla niego równy z "możesz wszystko". A skoro mógł wszystko i niczego się już nie bał, cmoknął go krótko, przenosząc dłoń z jego włosów na ramię i pociągnął go za koszulkę. Dął mu tym samym do zrozumienia "hej, chodź tu na dół". Długo na to nie czekał, bo Janek prawie, że od razu zszedł z łóżka i zaraz wylądował na materacu, tuż obok blondyna. Kazik uśmiechnął się lekko, czując jego ciepło przy sobie. Objął go w pasie i znów ukradł mu pocałunek, tym razem już nie taki krotki jak to cmoknięcie. Przesuwał powoli dłonią po jego boku, i dopiero po którymś takim razie zjechał na dół i wsunął rękę pod jego koszulkę. Ciekaw był, co Janek na to.
 Janek natomiast przesuwał palcami po jego szyi, odwzajemniając pocałunek. Zadrżał lekko na chłodną dłoń chłopaka na swoim ciepłym boku, ale nie zatrzymał go, nic nie zrobił. Pozwolił mu robić wszystko. Najwyżej go zatrzyma, przecież Kazik zrozumie. Czuł, jak jego dłoń przesuwa się wyżej, tym samym podciągając mu koszulkę do góry. Tym razem to Janek wsunął palce we włosy Kazika, uprzednio muskając dłonią jeszcze jego kark.
Kazik dotarł do jego klatki, przesuwając cały czas dłonią po jego skórze, czując jak jego mięśnie napinają się pod wpływem tego dotyku. Całował go coraz bardziej niedbale, skupiając się bardziej na poznawaniu ciała chłopaka. Nie raz go widział, ale jeszcze nigdy nie miał okazji dotknąć w taki sposób. Był niższy od niego, ale miał znacznie inną figurę. On miał mięśnie, a Kazik był po prostu chudy. I te mięśnie mu się podobały. Sposób, w jaki pracowały pod skórą, w jaki się napinały. To było po prostu piękne. W końcu przyłapał się na tym, że już prawie w ogóle nie myśli o tym pocałunku.
- ...walić to. - wymamrotał do siebie, odsuwając się od Janka.
Zrobił to jednak tylko po to, by wywalić go na plecy i samemu zaraz usiąść mu okrakiem na biodrach. Nie dał Jankowi nawet zaprotestować czy jakkolwiek inaczej zareagować, tylko po prostu ściągnął z niego koszulkę. Dał sobie chwilę by przyjrzeć się mu, na spokojnie, obejrzeć to idealne ciało. Uśmiechnął się lekko, po czym nachylił się nad nim i zajął się jego szyją. Zostawiał mokre ślady pocałunków od jego szczęki aż po obojczyk. Przejechał językiem wzdłuż jego obojczyka, co zaowocowało cichym westchnieniem. Uśmiechnął się lekko, wracając zaraz do tego co robił. Czuł dłonie Janka, błądzące po jego plecach, karku, wplątujące się w jego włosy. To mu się podobało. Jankowi jak widać też. Zszedł niżej, na jego klatkę. Jedną dłoń przesunął na jego sutek i zaczął drażnić go placami, a ustami zajął się długim. Zaraz usłyszał cichy jęk, który najwyraźniej był wyrazem aprobaty. Czuł, jak klatka Janka unosiła się i opadała coraz szybciej, słyszał jak drży mu oddech. Poruszył biodrami, wyraźnie czując pod sobą, że jego bielizna stała się za ciasna. Kolejny jęk. Pomęczył go tak chwilę, delikatnie dociskając swoje biodra do jego i poruszając nimi. Po jakimś czasie zdecydował się pójść dalej i zszedł z pocałunkami jeszcze niżej, na jego brzuch, tym samym przesuwając się tak, by mieć dostęp do jego bielizny.  Obcałował pieczołowicie każdy centymetr kwadratowy jego skóry, aż dotarł do bioder. Tam się jednak trochę pobawił. Przesuwał językiem od jednego biodra do drugiego, czując jak Janek zaciska lekko palce na jego jasnych kłakach. Powoli zsunął bokserki z jego bioder, zaraz potem pozbywając się ich już całkowicie. Spojrzał jeszcze na Janka, który zasłonił twarz ręką. I tak w ciemności nie było widać jego rumieńców. Kazik uśmiechnął się i usadowił się między jego nogami. Ustawił go sobie wygodnie, po czym zaczął obcałowywać wewnętrzną stronę jego ud, raz po raz przejeżdżając tam językiem i coraz bardziej zbliżając się do jego krocza. Słuchał ty wszystkich jego jęków i westchnień, jego przyspieszonego oddechu i nad wyraz mu się to podobało. Janek w końcu nie wytrzymał w miejscu i wyrzucił biodra lekko do góry, dając blondynowi do zrozumienia, że się już zniecierpliwił. Kazik też długo nie wytrzymał w tej swojej zabawie i cmoknął go jeszcze w udo, po czym objął go ustami. Nie schodził nisko, i zrobił dobrze, bo brunet zaraz znów wyrzucił biodra, z kolejnym jękiem. Dzięki temu Kazik nie został przyduszony. Złapał go i przygwoździł do materaca, żeby mu się za bardzo nie rzucał. Poruszał głową w górę i w dół, oplatając go językiem i lekko ssąc. Przytrzymywał jego biodra i przez to nic nie mógł robić. A chętnie by go dotykał, błądził dłońmi po jego ciele. Jednak chciał jeszcze móc oddychać. Cóż, może innym razem.
 Długo tak nie wytrzymał, z racji tego, że sam tego nigdy nie robił. Starał się jedynie powtarzać jak najlepiej to, co dostawał od dziewczyn. Sądząc po tych jękach i wiciu się w spazmach rozkoszy, wyszło mu. Szczęka jednak w końcu zaczęła go boleć. Odsunął się więc, usta zastępując dłonią. Przesuwał ją w górę i w dół, nie trzymając stałego tempa. Raz szybciej, raz wolniej i jakie jęki słyszał... Co prawda tłumione, żeby nikogo nie pobudzić przypadkiem, ale były. Obcałowywał jego brzuch, klatkę, tam gdzie tylko sięgał, lekko ściskając jego męskość. Czuł, jak mięśnie Janka się spinają, jak jego całe ciało drży. W końcu chłopak nie wytrzymał z przeciągłym, aczkolwiek stłumionym jękiem skończył, padając zaraz na materac.
Kazik uśmiechnął się i przesunął się wyżej, by nie dać mu jeszcze odetchnąć i pocałował go jeszcze.

A jeśli ona jest - to dostoisz
I jeszcze raz proszę - posłuchać mnie chciej!
Im więcej nienawidzisz tym bardziej się boisz
Jeśli kochasz więcej to boisz się mniej

 Janek nie wierzył w to, co się właśnie działo. Jeszcze te parę godzin temu był sobie z Baśką, siedzieli na klatce i rozmawiali, nawet się całowali. A teraz? Teraz nawet nie mógł złapać oddechu przez usta Kazika. Nie, żeby narzekał, to mu się bardzo podobało. Bardziej niż cały ten cyrk z Basią. Blondyn w końcu się odsunął i położył się na boku, obejmując Janka w pasie. Chłopak wziął parę głębokich oddechów, opanował drżenie mięśni i je porozluźniał. Dopiero potem był w stanie odwrócić się przodem do blondyna. Co on z nim robił... Ale, nie pozostanie mu dłużny. Przewrócił się na bok, twarzą do Kazika i przysunął się najbliżej jak się tylko dało. Wsunął udo między jego nogi, a obie dłonie pod jego koszulkę. Przesunął palcami po jego chudej klatce, czuł jego kości pod tą bladą skórą. Gdyby chciał, mógłby spokojnie policzyć mu żebra. Kości biodrowe też mu wystawały. Ale poza tym, miał taką gładką i miękką skórę, przyjemną w dotyku. Zerknął jeszcze krótko na niego, pytającym spojrzeniem. W odpowiedzi dostał uśmiech, więc pozbył się wszelkich wątpliwości. Odsunął je na dalszy plan, bo teraz to mu potrzebne nie było. Ściągnął koszulkę Kazika i przycisnął udo do jego krocza, przesuwając dłonią po jego boku. Kazik zagryzł wargę, ale zaraz z jego ust wyrwało się urywane westchnienie. Janek przycisnął kciuk do jego sutka, zaraz potem zakreślając nim kółka, co spotkało się z kolejnym westchnieniem. Poruszał biodrami, tym samym wprawiając w ruch swoją nogę, którą przyciskał do krocza Kazika. Tak było jednak niewygodnie, więc odsunął nieco udo, robiąc wystarczająco miejsca na swoją dłoń. Zabrał więc rękę z jego klatki i przesunął ją na przyrodzenie chłopaka, póki co dotykając go jedynie przez bieliznę. Podparł się na łokciu wolnej ręki i zaatakował jego usta pocałunkiem, szybko dając się w nim zdominować. Blondyn zacisnął palce na boku Janka, oddając pocałunek i zaczął poruszać biodrami, domagając się więcej. Jęknął w jego usta, kiedy tego nie dostał. Janek nie zamierzał ulegać mu tak od razu. Skupiał się póki co na obu rzeczach najbardziej jak tylko mógł. Jednak przeważyło to, co robiła dłoń. Męczył go tak przez dłuższą chwilę, nie zwracając uwagi na te jęki i nieme prośby.
- Janek.. - Kazik odsunął się lekko, burkając na niego na wydechu. Oddech miał już przyspieszony i nierówny i nie potrafił w sumie sklecić sensownego zdania, więc przystał na tym jednym wyrazie.
 Janek zaśmiał się krótko, słysząc to burknięcie. Nie odpowiedział już, tylko zamknął mu usta pocalunkiem. Zsunął mu bieliznę z bioder na tyle, by mu nie przeszkadzała i zaczął go już tak normalnie dotykać, bez męczenia. Przeniósł się z pocałunkami na jego szyję o odsłonięte ramię, cały czas pracując dłonią. Kazik co prawda tłumił te jęki, ale z tej odległości nie trudno było to usłyszeć. Masował jego męskość, raz po raz ją ściskając. Póki co tempa nie zmieniał, jedynie intensywność własnego dotyku. Czuł dłoń blondyna na swoich plecach. Przesuwała się na całej długości jego tułowia, bez celu. Raz po raz wbijał mu paznokcie w skórę, akompaniując temu ruchowi jękiem. W końcu Janek pokusił się o przyspieszenie, a potem opóźnienie tempa. Poskutkowało to kolejnymi ruchami bioder Kazika, tym razem bardziej gwałtownymi. Więc zmieniał tempo, zmieniał intensywność i generalnie się nim bawił. Póki nie odczuł drżenia mięśni blondyna. Wtedy i przyspieszył, i robił to mocniej. W takim układzie Kazik długo nie wytrzymał. Nie udało mu się do końca stłumić tego finiszującego jęku, który uciekł z jego ust gdzieś w połowie. Skończył, oddychając ciężko. Janek zabrał dłoń i objął go, przytulając się do klatki blondyna. Ten potrzebował jeszcze chwili, by się uspokoić i doprowadzić do porządku, mimo to, wyszczerzył się i zagarnął go do siebie.
 Obydwaj byli zmęczeni, więc szybko ogarnęła ich senność. Zanim jednak posnęli, Janek podniósł jeszcze głowę.
- Kocham cię. - wyszeptał, uśmiechając się lekko i cmoknął Kazika w szczękę.
- ...Ja ciebie też. - blondyn odpowiedział, a na dobranoc jeszcze pocałował go w czoło.

A jeśli ona jest - to dostoisz
I jeszcze raz proszę - posłuchać mnie chciej!
Im więcej nienawidzisz tym bardziej się boisz
Jeśli kochasz więcej to boisz się mniej