środa, 28 listopada 2012

Epilogue.

No I jest epilog. Dupny, a dupny. Ale miałam jakoś wena, musiałam sie wyżyć artystycznie. No cóż, mam nadzieje, ze was choć trochę usatysfakcjonowalam. Porno nie było, bo nie mam siły sie rozpisywać. I wybaczcie, ze krótkie. Ale zakończyłem, w następnym sie poprawie.
I solemnly swear that I am up to no good.

Endżoj.




W ciagu ostatniego roku działo sie tyle rzeczy... Wyrzucili mnie ze szkoły, podpadlem. Czy może raczej, ktoś mnie wsypal. A dowiedziałem sie o wszystkim w sumie niedługo potem jak opuscilem szkole.
Wszedłem do mieszkania Ray'a, ten czekał na mnie i od razu objasnil mi, gdzie co ma, po czym szybko sie pożegnał i pognal do Alana. Zostałem sam i wziąłem sie za wypakowywanie swoich rzeczy do szafy. Byłem świecie przekonany, ze Frank został w akademiku, ze śpi, tak jak go o to prosiłem. Nie chciałem żadnych jego załaman i tym podobnych z powodu natłoku wrażeń i emocji w ciagu jednego dnia. No i sam chciałem odpocząć. Nie mam pojęcia ile mi zajęło porządkowanie rzeczy, może godzine, może trochę wiecej. Zrobiłem sobie kawę, nie przejmując sie, ze jest już po 20.00. Wyłozylem sie na kanapie w ogromnym salonie i włączylem telewizor. I tak minął mi wieczór, na oglądaniu seriali i jakiegoś kryminału, którego opuscilem ponad polowe i nie wiedziałem o co chodzi. Kiedy już film sie skończył i leciały napisy końcowe, rozległo sie pukanie do drzwi. Cóż, zdziwilem sie, bo nie spodziewałem sie gości, a Ray przecież ma klucze. Otworzyłem drzwi i od razu poczułem jak oblapiaja mnie tak dobrze mi znane, chude ramionka. Mimowolnie sie uśmiechnąłem i poglaskalem Franka po głowie. Wprowadzilem go do środka, zgarniajac przy okazji jego torbę. Miałem już spytać, czemu nie został, ale zanim zdążyłem otworzyć usta, ten już zaczął mi wszystko tłumaczyć.
Dowiedziałem sie, ze Taylor wszystko wtedy widział, widział nas na sali gimnastycznej. Ze chciał wykorzystać mojego Franka, na co ten dał mu w twarz. To mi sie spodobało. Widziałem, ze wywarlem na niego wpływ, zmieniłem go, uczynilem silniejszym. Widać było, ze już nie jest biednym, zastraszonym chłopcem, już nie zwieszal głowy i nie chowal sie w ramionach, idąc po ulicy. Jego sylwetka była wyprostowana, śmiało patrzył na ludzi, chociaż wciąż z pogarda. Dowiedziałem sie rownież, ze to Andy mnie wsypal z narkotykami. No tak, a kto inny? Ray by mnie nie zdradził, tak jak Frankie. Ballato? Nie. Jej nie zależało aż tak bardzo na tym, zeby mnie zniszczyć. Skończyło sie przecież jedynie na paru wyzwiskach. Frank nie miał po co kablowac, a chłopaki z zespołu nic dokładnie nie wiedzieli. Droga eliminacji został Andy. Przecież on wiedział, od niego dostawałem towar. I on miał pretekst, by to zrobić.
Iero powiedział mi, ze musiał uciec, nie zniósłby nocy w akademiku. Biersack przyszedł do niego, niedługo po tym, jak wróciliśmy od dyrektorki. Wyjaśnił mu, ze zrobił to dla niego. Nie chciał, by Frank go zostawial, specjalnie sie mnie pozbył. I powiedział mu to, powiedział mu, ze go kocha. Mimo, ze twierdził, iż to niczego nie zmieni. W rzeczy samej, nie zmieniło. Frank nie wytrzymał tego, nie chciał zrobić nic głupiego, a najrozsadzniejsza droga była dla niego ucieczka. Ucieczka w moje ramiona. Bo to nie jego kochał, tylko mnie.
Tylko ja sie liczyłem.
I cieszylem sie z tego.
Niezmiernie.
Zaparzylem mu herbatę, siedzielismy razem do pozna. Tak po prostu, ciesząc sie sobą i tym, ze wszystko możemy zacząć od nowa. Mamy nowe życie i trzeba ta szanse wykorzystać, nie zmarnować na jakiś głupi plan.
A potem... Potem poszliśmy do sypialni.
I kochaliśmy sie.
Kochaliśmy sie do rana, nie dając Ray'owi spać.
Ale on nie narzekał, a rano nawet zrobił nam śniadanie.

A teraz... Teraz słyszę ryk tłumu zza kulis. Podskakuje nerwowo, starając sie wyluzowac. Zamykam oczy, biorę głęboki wdech. Przypominam sobie ten pierwszy raz, w szkole.
Uśmiecham sie.
Czuje jego palce na policzku.
Ostatni pocałunek.
Wychodzimy na scenę. Ja idę pierwszy, macham do tłumu. Witam sie. Za mną Ray, Frank i Mikey.
Tak, Mikey.
Kiedy cała sytuacja sie uspokoiła, zaczęliśmy normalnie żyć i układać plan założenia zespołu, zadzwoniłem do niego. Opowiedział mi wszystko co robił, nauczył sie grać na basie. Poprosiłem, zeby do mnie przyjechał i...
Następnego dnia o 8 rano zapukał do drzwi. Razem ze swoją dziewczyna.
I zaczęło sie na poważnie. Frank i Ray na gitarach, Mikey bass, ja na wokalu. Tydzień od rozpoczęcia wszystkiego Toro przyprowadził swojego przyjaciela.
Bob, który jest zajebistym perkusista.

Lepszego życia wymarzyc sobie nie mogłem. Mam zespół, przyjaciół, rodzine, miłość. Osiągnęliśmy sukces, ja swój osobisty tez. Od dawna jestem czysty, nie biorę, nie pije, nie tnę sie. Wyciągnęli mnie z tego.
Będę im dozgonnie wdzięczny.

Zaczynamy grać. I każdy wpada w trans. Każda nuta, każdy akord brzmi idealnie, nie pozwalamy sobie na żadne pomyłki. Tłum, nasi fani, śpiewa każda linijke tekstu. Tekstu, napisanego przez nas.

Gravity,
Dont mean too much to me.
Im who I've got to be
These pigs are after me
After you
Run away
Like it was yesterday
If we could run away
If we could run away
Run away
Run away
From here!





poniedziałek, 26 listopada 2012

Part 24.

Hey, gurl hey.


No i już prawie koniec, nie będę się z tym męczyć.
Dużo planów mam i pomysłów, chyba poczuję się całkiem wolna jak jeszcze napiszę epilog.
Nie wiem kiedy będzie, bo ostatnio przypałowo i od cholery kartkówek, testow i nauczenie się na pamięc wiersza. Rzygam, czy tam żygam, nie wiem xD
W weekend tez nie ma jak pisać, bo biwak @@
Ale obiecuję jakoś w ciągu dwóch, może trzech tygodni dać.

Ostatni rozdział dedykuję wszystkim komętującym, jak i jedynie czytającym, czyli:
War Machine,
Darsie :***,
Lack of Sleep,
Bee,
CherryBomb,
eerfh,
Devonne Greenwood,
Izie,
Zombies Detonator,
chezy,
Polly,
lenie,
cookie<3monster,
Shadow,
JAA,
MithraPL,
Franiowej Hipisce.
No i mojej dziewczynie. <3

Wybaczcie jak kogoś pominęłam.

Kochamkochamkocham was, wiecie?


Gerard obudził sie późnym rankiem w swoim łóżku. Miał na sobie wszystkie ubrania z zeszłego dnia. Pamiętał co robił z Frankiem w tej małej sali gimnastycznej, ale film urywal mu sie, odkąd zmęczeni lezeli na materacach. Głowa go bolała, chociaż nie było tak tragicznie. Na pewno nie tak jak z Frankiem. Tan leżał obok niego, można powiedzieć, ze nieprzytomny. Leżał plackiem na materacu, a na jego twarzy malowaly sie skutki picia wódki, czyli zmęczenie i radość ze snu. Ze snu który nie potrwal zbyt długo. Niedługo po tym jak Way podniósł sie i poszedł do łazienki, młody obudził sie z meczenskim jekiem, który Gerard słyszał nawet przez zamknięte drzwi łazienki. Opłukal twarz chłodna woda, chcąc sie obudzić, po czym pozbył sie przepoconej koszulki. I już miał wlezc pod prysznic, kiedy Franek wpadł z impetem do pomieszczenia i rzucił sie do kibla. No tak, kochany kacuś... Czarnowlosy westchnal, patrząc na chłopaka obsciskujacego muszle klozetowa. Oparł sie o umywalke i poczekał, aż skończy.
- Gerd... Przynies mi coś na łeb. - wychrypial, patrząc na niego podkrazonymi oczami.
- Nic ci to teraz nie da. - starszy wzruszyl ramionami. - Poczekaj, aż nie będziesz miał czym żygać. - dodał po chwili.
Iero posłał mu nienawistne spojrzenie. Tak, teraz go szczerze nienawidzil. No bo co to ma być, on tu umiera na łeb, każdy ruch, każdy promien światła boli jak Bóg wie co i rozsadza mu czaszkę, a ten mu odmawia leków. Wziął kilka głębokich oddechow, z nadzieja ze mu przeszło, jednak zaraz znów sie wyspowiadal kochanej toalecie. Oparł czoło o zimny kant muszli, oddychajac płytko.
- Skonczyles? - Gerard spytał, mierzac go wzrokiem. Szykuje sie Frankowy kac level hard.
Młodszy w odpowiedzi pokiwal ledwo głowa z czymś, co brzmiało jak "daj mi". Wokalista wyszedł z łazienki i poszedł po jakieś mocne przeciwbólowe i butelkę wody. Wrócił do niego i usiadł przy ścianie, zagarniajac chłopaka ramieniem do siebie.
- Dużo wypij. - polecił, dając mu do ręki otwarta butelkę i jedna pigułkę.
Frankie wtulil sie w jego bok i niemal od razu łyknał leki. Oh, jakby było pięknie, gdyby działały od razu... No ale, nie ma tak dobrze. Oparł glowe o jego ramię i zamknal oczy.
- Światło boli? - Way raczej stwierdził, niż spytał.
- Cholernie... Kurewsko boli. - w odpowiedzi otrzymał jęk bólu.
Siedzieli tak dłuższa chwile, póki przeciwbólowe nie zaczęły działać. Przez ten cały czas, młody był glaskany po boku, co działało kojaco i miło wyciszalo. W końcu Iero podniósł głowe i przetarl blada twarz dłonią.
- Zamierzasz jeszcze żygać? - Gerard spytał, uważnie mu sie przyglądając.
- Nie mam czym. - wzruszyl ramionami i spróbował sie podnieść.
Łeb już jedynie pobolewal, ale przy gwaltowniejszych ruchach głowa, niestety odzywaly sie pozostałości po kacu. Umyl twarz i wyszedł z pokoju, zeby zaraz walnac sie na łóżko. I nie dbał o to, ze leży w ubraniach, które są brudne, ani o to, ze powinien wziąć prysznic. Był zbyt zmęczony. Gerard za to wyjrzal jeszcze z łazienki, sprawdzić czy Frankie jeszcze żyje, po czym wskoczył do kabiny i wziął pieciominutowy, szybki prysznic. Wywalił ciuchy do prania i owinal biodra recznikiem.
- Powinieneś coś zjeść. - stwierdził, rzucając na niego okiem.
Zaraz potem ruszył sie do kuchni i zaczął przygotowywać śniadanie. W międzyczasie zerknal na zegarek. Po 10. Zajęcia już sie zaczęły i teoretycznie powinni na nich być, ale w takim stanie... Zreszta, Gee watpil, zeby dziś było dużo ludzi na lekcjach. Nie minęło wiele czasu, a ciepła jajecznica była już na stoliku, razem z chlebem i masłem. Zawolal chłopaka krótkim "chodź, zjesz coś".
- Nie chce... - przewrócił sie na bok, w stronę Gerarda i spojrzał z niesmakiem na jedzenie. Czuł, ze jeśli coś zje, na pewno zaraz zwróci.
- No chodź, jak zjesz, dostaniesz druga tabletkę. - pomachał mu białym opakowaniem od leków.
Młodszy wyburczal coś pod nosem i wstał, niezbyt chętnie siadajac przy małym stole. Wziął do ręki widelec i zaczął rozgrzebywac jajka. Way usiadł naprzeciwko niego, by dopilnować, ze młody coś zje.
- To ci pomoże. Naprawdę. - mruknal, chcąc go przekonać do jedzenia.
Frank wziął pierwszy kes śniadania i musiał stwierdzic, ze nie było zle. Ale ochoty i tak jakoś za bardzo nie miał. Skubał po trochu jajecznicę, krzywiac sie, z nadzieja, ze Gerd mu w końcu da ta zbawienna tabletkę.
Po jakichś kilkunastu minutach i paru krótkich rozmów typu "mogę? - Zjedz jeszcze trochę", w końcu Gerard rzucił mu tekturowe pudeleczko.
- Ale tylko jedna. - mruknal, wstajac i obserwował młodego, póki ten nie połknal tabletki.
Frank sie posłuchał, bo co innego miał zrobić? Way zabrał mu zaraz pudełko i odłożył je do szafki. Młody położył sie znów na łóżku, by poczekać aż zacznie działać i ból całkiem minie. Wokalista zjadł swoją porcje i tez wziął jedna tabletkę. Zaraz potem zaczął sie krzatac po pokoju, by sie ubrać. Wciągnął na tyłek bokserki, założył czarna koszulkę z czaszką Misfits i czarne rurki.
- Jak sie czujesz? - spytał, patrząc na Franka. Już nie był taki blady jak wcześniej, teraz jego twarz wyglądała normalnie.
- Lepiej. - mruknal, odwracajac glowe w jego stronę. - Powinienem pójść pod prysznic. - stwierdził, ściągając z siebie czarna bluzę.
- To idź, mam tu gdzieś twoje ciuchy. - Way wzruszyl ramionami, wskazując krótkim gestem głowy łazienkę.
Iero kiwnal głowa i podniósł sie z łóżka. Poszedł do łazienki i wskoczył po prysznic. W przeciwieństwie do Gerarda, siedział tam dużo dłużej. Kiedy wyszedł, jego ubrania leżały złożone na poscielonym łóżku, a Way siedział obok, szkicujac coś w zeszycie. Młody uśmiechnął sie i zaczął sie ubierać. Kiedy wciągnął spodnie, rozległo sie pukanie do drzwi. Starszy wstał, zerkajac jeszcze na chłopaka i otworzył drzwi. W progu stał blondyn z czwartego roku. Taylor. Uśmiechnął sie złośliwie na widok wokalisty.
- Way, do dyrektora. - rzucił, skupiając wzrok ponad ramieniem Gerda, na Franku, który własnie sie wychylil, by zobaczyć kto przyszedł. - Dobrze, ze jesteś, Iero... Ty tez. - poinformował go, opierając ramię o framuge.
Gerard posłał młodemu porozumiewawcze spojrzenie pt. "stary, jesteśmy udupieni".
- Ale... Teraz? - spytał blondyna, który najwyraźniej nie zamierzał sie ruszyć, póki oni nie wyjdą z pokoju.
- Teraz.
Gerard westchnal z rezygnacja i skinal głowa na Franka. Założyli buty, zarzucili na siebie bluzy i wyszli.
Podazali za Taylorem przez kampus w całkowitej ciszy. Niezbyt mieli ochotę przy nim sie odzywać, a szczególnie Frank nie chciał. Złapał Gerarda za rękę i splotl ich palce razem. Nie bal sie tej wizyty, bo, po pierwsze, pani James była miła, po drugie, jego rodzice płaca dużo kasy na szkole, wiec nie może go wyrzucić, nawet jeśli by chciała. Gorzej było z Way'em, ale on wcale nie żałował tego co zrobił. Bo zapewne dlatego są wezwani do dyrektora, a za co innego? Ścisnal lekko dłoń Franka i uśmiechnął sie do niego. Wiedział, ze może być zawieszony, ze może stracić stypendium, ale to go jakoś nie obchodziło. Ważniejsze było to, co przeżył i to, ze sie dobrze bawił. A resztę miał nazwyczajniej w świecie gdzieś. Zatrzymali sie pod drzwiami gabinetu dyrektora. Taylor zapukał. W odpowiedzi dostali krótkie "wejść". Otworzył drzwi i wpuścił ich do środka, po czym sam wszedł do pomieszczenia. W powietrzu wyraźnie ciazyla nerwowa atmosfera.
- Way i Iero, tak jak pani mówiła. - Taylor powiadomił ja tonem typowego lizusa i uśmiechnął sie szeroko z wykonanego zadania.
- Dobrze, dziękuje, możesz iść. - pani Clara pisała coś na kartce, nawet nie podniosł  głowy, tylko machnela na niego ręka. Skończyła ostatnie słowo, postawiła kropke i spojrzala na chłopaków.
- Proszę, siadajcie. - poleciła, wskazując im na dwa krzesła przed jej biurkiem. Kiedy zajęli miejsca, zaczęła mówić, przyglądając sie im. - Wiecie, czemu tu jesteście?
- Domyślam sie, ze za wczoraj. - Way odparł, patrząc dyrektorce w oczy.
- Dobrze sie domyslasz. A wiesz dokładnie za co?
- Niech mi pani powie. - nie spuszczal z niej wzroku, nie okazywał nawet cienia skruchy za swoje przewinienia.
- Niszczenie mienia szkolnego, przebywanie na terenie szkoły pod wpływem alkoholu i odbycia stosunku seksualnego w jednej z sal. Ma pan problem, panie Way. - powiedziała bez emocji, jakby obojętnie.
Frank siedział nieruchomo i patrzył na ta dwójkę. Z mowy ciała dyrektorki wychodziło na to, ze żadne zarzuty nie były skierowane do niego.
- Nie wiedziałem, ze miłość może być problemem. - Gerard odparł, zerkajac chwile na Franka.
Zapadła chwilowa cisza. Kobieta zdenerwowala sie, jednak ukryla to pod maska sztucznego uśmiechu.
- Dlaczego tylko on jest winny? - Iero burknal, przerywając moment ciszy. - Przecież to ja sie bardziej spilem. To ja go zaciagnalem na materac... To mnie powinniście winić. - warknął do pani Clary.
- Frank, z tobą porozmawiam pózniej. - odpowiedziała spokojnym, ale stanowczym tonem.
- To ja chciałem iść do szkoły, zaprowadzilem go... - bronił swojego zdania, jednak zaraz kobieta mu przerwała.
- Frank, wyjdz!
- Nie.
- Wyjdz.
Młody poderwal sie z fotela i wyszedł, burczac pod nosem coś na kształt "suka", po czym trzasnal drzwiami. Gerard odwrócił glowe w stronę drzwi i wyszczerzyl sie, wyraźnie zadowolony z zachowania chłopaka.
- Wiesz co ci grozi? - pani James kontynuowała rozmowę, jakby nic sie nie stało.
- Zawieszenie? Wywalenie ze szkoły? - odparl, wcale sie nie przejmując żadna z możliwości.
Zaraz potem rozlegl sie nerwowy stukot obcasow na parkiecie, po czym do gabinetu wpadła rozdrazniona Natalie. Nie zaszczycila Gerarda nawet spojrzeniem, tylko podeszła do dyrektorki i powiedziała jej coś na ucho. Starsza skrzywiła sie lekko.
- Jeden z uczniów doniósł nam, ze brałes narkotyki. Masz coś na swoją obronę? - powiedziała spokojnie. Natalie oparla sie o biurko i poprawiła koszule z głębokim dekoltem, po czym spojrzala na Gerarda.
- A może moja wychowaczyni zechce mnie obronić? - rzucił, uśmiechając sie bezczelnie, a jednocześnie rzucił krótkie spojrzenie typu "Bitch Please" w stronę jej piersi. Nauczycielka zaraz zapiela kilka guzikow koszuli.
- Nie mam powodów, by to robić. - fuknela w jego stronę.
- Mowilabys inaczej, gdybym sie z tobą przespal, co? - wymruczal obniżonym tonem, uśmiechając sie połowa ust. Natalie zrobiła sie czerwona, nie wiadomo czy z zawstydzenia, czy z wściekłości, ale najpewniej z obu tych powodów.
- Jak śmiesz! - syknela, podnosząc otwarta dłoń. Tak, chciała go uderzyć, jednak słysząc ostre "Natalie!", powstrzymala sie. W końcu nie chciała stracić pracy przez taka głupotę...
- Gerard, opanuj sie. - dyrektorka zaraz dodała, takim samym tonem. Way zasmial sie cicho, wyraźnie zadowolny z tego, co dokonał. Zaraz przybrał poważna minę.
- No przepraszam, ale Natalie od początku mnie podrywala. - pokiwal glowa, stwierdzając fakty.
- Może tak "pani"? - burknela, posylajac mu nienawistne spojrzenie.
- Sama mi tak kazalas na siebie mówić - wyszczerzyl sie szeroko do nauczycielki.
- Dobrze, wystarczy. - zirytowala sie pani Clara. - Wiesz, co ci grozi za twoje poczynania?
- Wiem, ale może mi pani powiedzieć. - oparł sie wygodnie w fotelu, jakby miał słuchać jakiejś ciekawej historii.
- co najmniej zawieszenie. Ale biorąc pod uwagę narkotyki... Wydalenie ze szkoły i przekazanie w ręce policji. - chłopak wzdrygnal sie lekko, na dźwięk słowa "policja". Tego akurat nie chciał. - Ale ja cię mimo wszystko lubię. Dlatego, jeśli do jutra sie stad wyniesiesz, nic nie zgłosze. - powiedziała pani James, lekko sie uśmiechając.
- Oh, jakie to łaskawe... Pewnie jeśli bym był dzieciakiem bogatych rodziców, nie wylalaby mnie pani. A tak, przynajmniej wiecej kasy będzie, bo stypendium płacić mi nie trzeba... - mruknal, na co dyrektorka sie skrzywiła. - Ale okey, mi już na waszej szkole nie zależy. Zobaczyłem jak to naprawdę wyglada i... Nie chce tu już wracać. Wiec do jutra sie wyniose. Z wielka chęcią. - oświadczył, po czym podniósł sie z krzesła i ruszył do drzwi. - A Frank? - odwrócił sie jeszcze.
- Powiedziałam już, z nim porozmawiam pózniej. - odpadła, wyraźnie mając już go dosyć.
Way wyszedł bez słowa pożegnania, mamroczac tylko pod nosem coś na kształt "i gdzie tu sprawiedliwość...". Zamknal drzwi i wyszedł na korytarz.

***

Frank opadł na krzesło przed gabinetem dyrektorki, obok Taylora. Blondyn najwyraźniej siedział pod drzwiami i słuchał całej rozmowy... Albo czekał na pochwałę od pani James, co było raczej wątpliwe. Iero westchnal z rezugnacja, wyciągając nogi. Zaraz potem poczuł, jak starszy sie do niego przysuwa.
- Fajnie sie bawiliscie z Way'em... - zaczął obniżonym tonem, uśmiechając sie perwersyjnie. - Ładnie jeczysz, mała dziwko. Może byś tak ze mną tez sie pobawil? - muskał palcami jego skore na karku, czekając na reakcje.
Frank skrzywil sie.
- Zapomnij. - warknął tylko, starając sie opanować.
- Oh... Myślałem, ze to lubisz. - mruknal, nieco zawiedziony.
To był krótki impuls, którego młody nie potrafił, a nawet nie starał sie opanować. Błyskawicznie wstał, odwrócił sie w jego stronę i spoliczkowal go z całej siły. Zdenerwowanie wzięło gore, bo przecież wcześniej wkurzyla go dyrektorka... Cóż, sam sobie winien Taylor miał teraz pól twarzy czerwone, a w oczach malowało mu sie zdumienie. Czarnowlosy zacisnął pięść.
- Nie jestem dziwka. - wysyczal przez zeby, gotów do następnego ciosu. - I nie zamierzam kiedykolwiek sie z tobą bawić. - powiedział powoli, warczac, tak zeby Taylor zrozumiał. - Chyba, ze chcesz tak, jak przed chwila, na moich zasadach. - dodał, unoszac mocno zacisnieta pięść.
Blondyn zasłonił sie rekami.
- Zostaw mnie. - cóż, nie spodziewał sie, ze ten prześladowany, bezsilny chłopiec może mieć taka sile i pewność siebie. Pozory mylą.
- Idź stad. - dwa słowa, które sprawiły, ze starszy podniósł sie i bez słowa odszedł, chcąc jak najszybciej uciec.
Iero uśmiechnął sie triumfalnie i znów opadł na krzesło. Wziął kilka głębokich wdechow, by sie uspokoić. Siedział tak w ciszy, wsluchujac sie w szum rozmowy za drzwiami gabinetu. Niedługo tak trwał, bo zaraz przerwał mu głośny na cały korytarz stukot obcasow. Nauczycielka śpiewu zmierzają w jego kierunku, czy raczej, w kierunku pomieszczenia, przy którym siedział. Nie zaszczycila go nawet spojrzeniem, tylko wpadła do środka. Uniósł lekko kacik ust do góry. Nie przepadal za nią, a wspomnienie jej miny, kiedy brutalnie jej uświadomił, iż Gerard jest tylko jego, zawsze wywoływało na jego twarzy uśmiech. Oparł łokcie na kolanach i wbił wzrok w tabliczkę z napisem "dyrektor Clara James". Wiele by dał, zeby usłyszeć ta rozmowę, a nie przytlumione głosy... Westchnal z rezygnacja. Pozostało mu czekać. Na szczęście sam nie czekał, bo po kilku minutach pojawił sie Ray i usiadł obok niego.
- Słyszałem, ze wpadliscie. - powiedział, wskazując krótko glowa na drzwi.
- Kto jeszcze o tym wie? - młodszy jęknął, podnosząc glowe.
- Tu cię zasmuce, cała szkoła o tym już gada. - posłał mu wspolczujace spojrzenie. Nie, Ray nie był typem plotkarza i nienawidzil plotek... Ale przed niektórymi nie da sie obronić i trzeba je sprawdzić. - Taylor. - dodał po chwili, wiedząc, ze Frank załapie o co chodzi.
- Nawet jak dałem mu po ryju..? - pokrecil glowa z niedowierzaniem.
- Dales po ryju? - Toro uniósł brwi i pokiwal glowa w wyrazie uznania.
- No... Tak wyszło. - uśmiechnął sie lekko, zadowolony z siebie.
- Niezle. - starszy wyszczerzyl sie do niego.- A ty... Czemu nie tam? - spytał, wskazując na gabinet.
- Wyrzuciła mnie. - wzruszyl ramionami. - "Pogadamy pózniej", czyli zostaje w szkole. Gerarda pewnie wyleje. - skrzywil sie. - To nie fair.
- Wiem, ale nic nie poradzisz. Taka tu polityka. - wzruszyl ramionami, patajac go po ramieniu.
Czas oczekiwania na Way'a wypełnili rozmowami i wszystkich pierdolach i Frank po raz pierwszy stwierdził, ze Toro to spoko gość, i nawet go lubi. Bo wcześniej przecież praktycznie z nim nie gadal, wcześniej był uważany za dziwke, co wszystkim daje... A teraz sie zmieniło. Na lepsze.
W końcu Gerard wyszedł z pokoju i uśmiechnął sie szeroko na widok przyjaciół.
- Wyrzuciła mnie. - wzruszyl ramionami, wyprzedzając ich pytanie. - I wie o narkotykach od tej suki Natalie. Do jutra ma mnie tu nie być, albo oddaje mnie glinom. - wyjaśnił krótko, podchodząc do nich.
Frank wstał i zaraz został objęty w pasie. Way ruszył, a z nim Iero i Ray.
- Masz gdzie mieszkać? - Toro zapytał zaraz.
- Nie, ale coś wymyśle. - zerknal na niego.
- Jak coś to możesz u mnie. - wyszczerzyl sie.
- To... Nie mieszkasz w akademiku? - spytał lekko zdziwiony.
- Czasem tu nocuje, ale głownie to mieszkam to niedaleko, trzy przecznice stad.
- Mogę? - ucieszył sie.
Gitarzysta w odpowiedzi kiwnal glowa.
Młody zdawał sie nad czymś poważnie zastanawiać, aż w końcu sie odezwał.
- Ey, nie chce tu być bez ciebie. Taylor mnie zniszczy. - stwierdził, spogladajac na Gerda.
- To tez możesz. Miejsca starczy, a i niesmialbym was rozdzielać. - chłopak z afro odpowiedział na spojrzenie wokalisty, wyrazajace "proszę"
Najmłodszy uśmiechnął sie wdziecznie.
Pare sekund pózniej znów rozlego sie stukania obcasow o parkiet. Znowu ona... Way nawet sie nie obejrzał, ale kiedy słyszał, ze jest niedaleko nich, zsunal dłoń z talii Franka na jego pośladki, wywołując u chłopaka lekki rumieniec. Kroki stały sie szybsze, obcasy głośniej uderzaly o podłogę. Kobieta niemalże przebiegła obok nich, wyraźnie silac sie, zeby sie nie zatrzymać, bądź na nich nie spojrzeć. Skrecila i zniknęła z hukiem za drzwiami pokoju nauczycielskiego. Ray zasmial sie, widząc cała sytuacje.
- Ona was nienawidzi. - pokrecil glowa z rozbawieniem. Gerard odpowiedział mu szerokim uśmiechem.
- I o to mi własnie chodzi.
Gerard i Frank siedzieli w swoich pokojach, pakujac rzeczy. W końcu Gerard musiał, a Frank chciał sie wynieść i to jak najszybciej. Way skończył pierwszy, bo dużo tego nie miał. Oddał klucz od pokoju i wyszedł na zewnątrz. Napisał młodemu krótkiego smsa.

Ja już idę. Prześpij sie jeszcze i przyjdz rano.
kocham. - G.

Było już późno, niebo było niemal czarne, a latarnie lsnily swoim żółtym blaskiem. Starszemu zależało, zeby odpoczal po tych wszystkich wrażeniach, a wiedział, ze nie jest zbyt stabilny psychicznie. W odpowiedzi dostał krótkie "No dobrze, mamo.". Uśmiechnął sie i ruszył w stronę ulicy.
Nawet nie posłał ostatniego spojrzenia, jedynie zniknął za brama szkoły, zostawiając za sobą przeszłość.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Part 23.

Tiruriru, wracam.
Zacznę od tego, że dzięęekujęę pieknie za wszystkie komentarze :3 tak mi się ciepło na moim małym czarnym serduszku robi jak je czytam, no i mnie motywujecie, kochane.
Ten rozdział może być nieogarnięty, bo dopiero wracam do pisania i się rozkręcam, ale mam nadzieję, że jest lepiej niż kiedyś. Cóż, jak te stare czytałam... Głupio mi się zrobiło i tyle ^^".
Więcej grzechów nie pamiętam i obiecuję poprawę... *powiedziała ateistka* XD
W ogóle, jak ten rozdział pisałam, zobaczyłam na nowo jak fajnie jest pisać. Jak fajnie pisać dla was <3 data-blogger-escaped-br="br">
No i jeszcze parę rzeczy:

Szablonik piękny, autorstwa mego męża War Machine, mam nadzięję, że się Wam podoba :D

I te puste posty - wybaczcie, próbowałam z telefonu wstawiać, ale opera nie lubi bloggera i mi popsuło :C

Jeszcze pytanie i dam wam czytać - Chce ktoś polskie tłumaczenie do The Dove Keeper? :3

No to endżoj~




 Weszli do baru. Z głośników płynęła podkręcona na maksa, dyskotekowa muzyka. Sprawiała, że powietrze wręcz drżało od dźwięku. Reflektory, umieszczone pod sufitem, błyskały różnokolorowymi światłami. Wszędzie unosił sie papierosowy dym oraz zapach zmieszanych ze sobą męskich i damskich perfum, co dawało lekko mdlącą, słodko-gorzką mieszankę. Ledwie impreza sie zaczęła, a już grupki studentów tanczyły na parkiecie, niektóre pary obsciskiwały sie po kątach, no i oczywiście, pokaźna liczba osób zajmowała krzesła przy barze. Za barmanów robili Ray i Tobias. Ogólnie rzecz biorąc, było tłoczno, nawet bardzo. Gerard usiadł na wysokim krześle przy blacie, Frank zaraz poszedł w jego ślady.
- Co podać naszej kochanej parce? - chłopak z afro zasmial sie, posylajac im szczery, szeroki uśmiech.
Starszy zmierzył wzrokiem ścianę, zastawioną alkoholami.
- Nah, na początek daj mi whisky. - stwierdził po chwili, machajac ręka. - A jemu coś, co ma mało procentów. - dodał zaraz, wskazując krótkim gestem na Franka.
- Ej, nie jestem dzieckiem! - oburzył sie młodszy, marszczac brwi.
- Ale głowy to ty mocnej nie masz - skwitował to szybko Ray, stawiając na blacie szklankę dla Gerarda. Potem zabrał sie za drinka dla młodego.
Way siedział chwile, popijając powoli alkohol i z lekkim uśmiechem na ustach patrzył na Iero. W końcu jednak oderwal od niego wzrok i rozejrzal sie naokoło.
- Idę sie przejść. Idziesz? - zagadnal go, tracajac lekko lokciem.
- Nie. - burknal w odpowiedzi, biorąc do ręki kieliszek ze swoim drinkiem.
Gee wstał i, biorąc szklankę ze sobą, ruszył wglab pomieszczenia. Patrzył po ludziach, szukając kogoś znajomego, chociażby chłopaków z zespołu. Dostrzegł jednak kogoś zupełnie innego.
 Przy ścianie, w rogu, gdzie nie było tak wiele osób, stał Andy, a przy nim jakiś dzieciak, na pewno nie starszy niż Franek. Biersack liczył kasę, wiec zapewne tamten chłopak własnie zaopatrywal sie w jakieś narkotyki. Zrenice wokalisty natychmiast sie rozszerzyly, na sama myśl o dragach, a jego ślinianki zaczęły szybciej produkować ślinę. Organizm powiedział "chce". I powiedział to stanowczo. Czarnowłosy zatrzymał sie, chciał sie odwrócić. Nie wyszło. "Chce" przeszło w raczej rozkazujace "daj", w ułamku sekundy, kiedy tylko zobaczył opakowanie z białym proszkiem u tego dzieciaka. Ruszył szybkim krokiem, nie panował nad sobą. Chciał jak najszybciej pokonać dzielaca go odległość od dilera.
- Biersack. - odezwał sie, by zwrócić na siebie uwagę sprzedawcy.
- Czego chcesz? - Andy warknął, posylajac mu wrogie spojrzenie.
- Masz towar? - spytał, a jego zielone oczy wyrażaly tylko "muszę".
Organizm naprawdę domagał sie jakiejkolwiek dawki narkotyku. Był w stanie wziąć wszystko, nieważne skąd i od kogo, czyste czy nie. Po prostu musiał.
- Mam. Ale nie myśl sobie, ze dostaniesz. - twarz Biersacka wykrzywila sie w grymasie obrzydzenia.
- Ile chcesz? - nie zamierzał ustąpić.
Obejrzał sie kontrolnie za siebie, by sprawdzić czy nie ma gdzieś w pobliżu Franka. Nie było. Iero nadal siedział przy barze, popijając jakieś drinki i gadal z Amy. Czyli teren bezpieczny.
- Dam ci ile tylko chcesz. - dodał po chwili, nie dostajac wcześniej odpowiedzi od chłopaka.
Był aż tak zdesperowany, ze był skłonny nawet narobić sobie długów za działkę czy chociaż pól.
- Nic. Nic nie chce. - wysilil sie na spokojny ton.
Gerard zacisnął zeby.
- Dam ci, ile tylko chcesz. - powtórzył, lekko roztrzesnionym głosem.
- Zamknij sie. - Andy warknął, powstrzymujac sie, by nie dać Way'owi w twarz.
Gotowalo sie wręcz w nim z wściekłości. Bo nie mógł znieść samej obecności Gerarda.
- Nienawidzę cię, najchętniej bym ci dał ile tylko chcesz tego świństwa, pomógłbym ci sie zaćpać i z przyjemnością patrzylbym, jak sie staczasz, ale kurwa nie mogę. - szczeknął, po chwili milczenia.
- Dlaczego? - Way otworzył szerzej oczy, niezbyt rozumiejąc o co mu chodzi.
- Bo obiecalem Frankowi, ze tego nie zrobię. Ze ci pomogę, mimo, ze nie chce. A wiesz dlaczego? Bo go kocham. A ciebie Way, nienawidzę. Za to, ze jest twój, ze ja nie mogę go mieć. On nie zasługuje na takiego pieprzonego ćpuna jak ty. Wiem co mu zrobiłeś. I wiem, ze on nadal ślepo ci wierzy, a to mnie boli. Nienawidzę cię. Szczerze cię kurwa nienawidzę. - wyrzucił to z siebie, prawie na jednym oddechu, patrząc Gerardowi w oczy.
Tak, nienawidzil go, a teraz doskonale było to widać w jego zimnoblekitnych teczowkach.
- Idź stad. Idź, zanim coś ci sie stanie. - warknął jeszcze.
Nie żartował, bo naprawdę miał ochotę mu coś zrobić.
- Nie powiesz mu? - Way spytał, stojąc jeszcze w miejscu pod wpływem szoku, jakiego przed chwila doznał.
- Nie. To i tak nic nie zmieni. Spierdalaj.
Zielonooki odwrócił sie i odszedł, zostawiając dilera w spokoju. Szedł w stronę baru, tępo gapiąc sie w prawie pusta szklankę. Zajął swoje wcześniejsze miejsce przy blacie i od razu podsunal szkło Ray'owi.
- Co jest? - chłopak z afro spytał z troska, mierzac go badawczo wzrokiem.
- Mh, nic. - czarnowlosy odparł, kręcąc głowa i machnal lekceważąco ręka.
Andy miał racje. Gerard narobił wiele szkód, wyrządził Frankowi krzywdę, dosyć poważna, a młody i tak go kochał. Ale przecież Way tez starał sie dobrze. Uratował go, uratował mu życie. Przecież to tez sie liczy, prawda? Starał sie i nadal sie stara naprawić wszystkie popełnione błędy. I może niezbyt mu to wychodziło, ale i tak Frank cały czas był przy nim. To było ważne. A uczucie Andy'ego? To nie powinien być jego problem...
- No okay, uznajmy, ze ci wierze. - Toro mruknal, napelniajac szklankę.
 Wypił ja szybko, praktycznie jednym haustem, co sprawiło, ze świat lekko zawirowal mu przed oczami. Spojrzał na Iero, siedzącego tuż obok. Młody uśmiechnął sie do niego glupkowato, a jego miodowe oczeta były wyraźnie mętne. Way parsknal krótko. Widać słaba główka zaszalala i kogoś trzeba będzie nieść do akademika...
- Gee... - oparł policzek o jego ramię, wciąż sie szczerzac. Wyraźnie czuć było od niego won alkoholu, szczypiaca w nozdrza.
- Hmmm? - wokalista był za to prawie ze trzeźwy, chociaż i jemu whisky zaczęło sie powoli udzielać, a mózg zaczynał pracować na zupelnie innych falach.
- Chodź stad...
-Gdzie?
- Nie wiem. Gdzieś. - młodszy wzruszyl ramionami i, niby przypadkiem, przejechał dłonią po udzie Gerarda.
Starszy zagryzl wargę, czując jego palce niebezpiecznie blisko swojego krocza.
- Chodź. - mruknal tylko i trzymając chłopaka za ramię podniósł go z krzesła.
Rzucił pare dolarów kolegom z zespołu i wyszedł, prowadząc Franka i obejmując go w pasie.
 Wyszli na zewnątrz i Gee skierował swoje kroki do męskiego akademika, jednocześnie ciągnąc za sobą młodego. Ten jednak wpół drogi sie zatrzymał.
- Nie chce tam. Chodzmy... Chodzmy sie pobawić. - uśmiechnął sie trochę nieprzytomnie, trochę lobuzersko, wskazując dłonią na pusty budynek szkoły. - Chodź, będzie fajnie, nikogo przecież nie ma.
Way zerknal na chłopaka, potem na budynek. Niby nie powinien, ale... Może być fajnie. Uśmiechnął sie połowa ust i poprowadził do szkoły. Główne drzwi były zamknięte, wiec skierowali sie w stronę tylnych. Zamknięte. Way, niewiele sie w ogóle zastanawiając, wybił szybę lokciem i otworzył drzwi od drugiej strony. I nawet przez chwile spodziewał sie wycia alarmu, jednak było cicho. Weszli, a Franek wyswobodzil sie z uscisku starszego i, zataczajac sie, ruszył przed siebie, gdzieś na piętro.
- Gdzie idziesz?
- Zobaczysz... - odparł mruknieciem, z nieco tajemniczym uśmiechem.
Gerardowi nie trzeba było powtarzać. Kopnął kawałek szkła, który przypałętał mu sie pod nogi i poszedł za nim. Weszli na trzecie piętro, niezbyt przejmując sie tym, czy ktoś jest w szkole. Wydawała sie być pusta, przecież wszyscy byli na imprezie, a nauczyciele zapewne byli u siebie. Iero złapał czarnowlosego za rękę i pociągnął go na koniec korytarza. Pchnął go na parapet i wpił sie lapczywie w jego usta, Suwajac dłońmi po jego udach. Gerard czuł smak alkoholu zmieszany ze słodkim smakiem ust kochanka. Zamruczal z aprobatą, oddając pocałunek i przyciągnął go bliżej siebie.
 I wtedy Frank sie odsunął. Miał inne plany co do Gee. Puścił go i nacisnał klamke drzwi od małej salki gimnastycznej. Fajnie tam było, chociaż rzadko jej używano. No i oczywiście, zamknięte.
- Geeraard - jęknął, szarpiac sie z klamka.
Starszy zeskoczyl z parapetu i odgonil Iero od drzwi. Naciskał klamke i stwierdził, ze zamek nie jest jakoś szczególnie mocny. Pchnął drzwi ramieniem raz, drzugi, póki nie zaskrzypial mechanizm. Dopiero wtedy sie odsunął. Obejrzał sie kontrolnie w bok, po czym z impetem kopnął drzwi. Zawiasy jeknely, akompaniujac hukowi brutalnie otwartych drzwi. Złapał młodego za rękaw i wciągnął do środka, przymykajac za nimi sale. Standardowa sala gimnastyczna, przeznaczona do zajęć tanecznych. Ściana luster z drazkami, materace i drabinki. Frank ogarnął wzrokiem pomieszczenie i pchnął Gerarda na stertę materacy. Pocalowal go krótko, nie dając mu szansy tego oddać i kleknal na parkiecie. Szybkim ruchem rozpial spodnie chłopaka i, dzięki jego współpracy, zsunal je z jego bioder, razem z bokserkami. Oddech Gerarda przyspieszył, a jego podniecenie skupiło sie miedzy jego nogami. Iero uśmiechnął sie i zaczął od obsypywania pocalunkami jego ud. Zbliżał sie coraz bardziej do krocza, z rozkosza wsluchujac sie w jego westchnienia. Masowal jego jądra językiem, samemu mruczac z zadowoleniem. Dopiero po dłuższej chwili takich pieszczot, słysząc coś na kształt "Frankie, proszę...", wziął męskośc Gerarda do ust. Oplotl go językiem, po czym zaczął poruszać głowa w przód w i tył, przytrzymujac biodra kochanka w miejscu. Way wpial palce w jego włosy, przyciagajac go do siebie i jęknął. Na ten dźwięk, Iero lekko zacisnął na nim zeby i wrócił do poprzednich ruchów. Czuł jak Gerard stara sie ruszyć biodrami, jak cały drży pod wpływem pieszczoty.
- Nie męcz... - wydyszal, zaciskajac palce na jego włosach.
Młody posłuchał prośby i w końcu puścił jego biodra. Od razu poczuł w ustach ich ruchy i dostosował sie do tempa. Gerard nie potrzebował dużo czasu i, targany spazmami rozkoszy, niedługo potem doszedł, prosto w usta Frania z głośnym jekiem. Frank odsunął sie, calujac uprzednio czubek męskości Gee i wytarl usta dłonią. Przez te wszystkie jeki sam był cholernie blisko. Starszy odetchnal i wciągnął chłopaka na materac, rozpinajac jego spodnie. Młody oparł sie na kolanach i przedramionach i zaraz potem poczuł w sobie palec wokalisty. Jęknął, chowając twarz w materacu. Potem drugi i trzeci palec. Przyzwyczaił sie już do tego uczucia, bo to nie był jego pierwszy raz, wiec nie było zle. Gerard rozciagal go chwile, pi czym wsunal sie w niego powoli, za to tak, by za jednym pchnieciem wejść do końca. Z gardła Franka wyrwał sie krótki krzyk, który odbił sie echem na korytarzu i zdawał sie brzmieć jeszcze przez chwile w całym budynku. Młodszy poruszył biodrami, dając Gerardowi znać, ze jest dobrze. Ten za to zaczął sie w nim poruszać, najpierw powoli, póki nie usłyszał stlumionego "szybciej". Bo Frank był naprawdę blisko. Jęknął, czując coraz to szybsze i mocniejsze ruchy, ale odowiadalo mu to. Poczuł dłoń starszego na swoim czlonku i wtedy wiedział, ze długo nie pociągnie. Ręka Gerarda przesuwala sie po męskości chłopaka, mocno ja ściskając, co wywoływało kolejne salwy jekow. Wszystkie jego mięśnie spięły sie, a ciało zaczęło drzec. Zaczął powtarzać coś, brzmiące jak "nie mogę", przeplatane z imieniem wokalisty. Po chwili doszedł. Gerard wysunął sie z niego i padł na plecy, dyszac cieżko. Frank rozłożył sie na brzuchu. Świat wirowal mu przed oczami i teraz już nie wiedział czy od doznań, czy może alkoholu. W każdym razie czuł sie zajebiscie. Lezeli tak, przerywając ciszę swoimi ciężkimi oddechami, upojeni alkoholem i miłością.
Zapanowała cisza, kiedy w końcu oddechu stały sie umiarkowane. A potem, skrzypniecie drzwi i cichy chichot na korytarzu...