poniedziałek, 12 listopada 2012

Part 23.

Tiruriru, wracam.
Zacznę od tego, że dzięęekujęę pieknie za wszystkie komentarze :3 tak mi się ciepło na moim małym czarnym serduszku robi jak je czytam, no i mnie motywujecie, kochane.
Ten rozdział może być nieogarnięty, bo dopiero wracam do pisania i się rozkręcam, ale mam nadzieję, że jest lepiej niż kiedyś. Cóż, jak te stare czytałam... Głupio mi się zrobiło i tyle ^^".
Więcej grzechów nie pamiętam i obiecuję poprawę... *powiedziała ateistka* XD
W ogóle, jak ten rozdział pisałam, zobaczyłam na nowo jak fajnie jest pisać. Jak fajnie pisać dla was <3 data-blogger-escaped-br="br">
No i jeszcze parę rzeczy:

Szablonik piękny, autorstwa mego męża War Machine, mam nadzięję, że się Wam podoba :D

I te puste posty - wybaczcie, próbowałam z telefonu wstawiać, ale opera nie lubi bloggera i mi popsuło :C

Jeszcze pytanie i dam wam czytać - Chce ktoś polskie tłumaczenie do The Dove Keeper? :3

No to endżoj~




 Weszli do baru. Z głośników płynęła podkręcona na maksa, dyskotekowa muzyka. Sprawiała, że powietrze wręcz drżało od dźwięku. Reflektory, umieszczone pod sufitem, błyskały różnokolorowymi światłami. Wszędzie unosił sie papierosowy dym oraz zapach zmieszanych ze sobą męskich i damskich perfum, co dawało lekko mdlącą, słodko-gorzką mieszankę. Ledwie impreza sie zaczęła, a już grupki studentów tanczyły na parkiecie, niektóre pary obsciskiwały sie po kątach, no i oczywiście, pokaźna liczba osób zajmowała krzesła przy barze. Za barmanów robili Ray i Tobias. Ogólnie rzecz biorąc, było tłoczno, nawet bardzo. Gerard usiadł na wysokim krześle przy blacie, Frank zaraz poszedł w jego ślady.
- Co podać naszej kochanej parce? - chłopak z afro zasmial sie, posylajac im szczery, szeroki uśmiech.
Starszy zmierzył wzrokiem ścianę, zastawioną alkoholami.
- Nah, na początek daj mi whisky. - stwierdził po chwili, machajac ręka. - A jemu coś, co ma mało procentów. - dodał zaraz, wskazując krótkim gestem na Franka.
- Ej, nie jestem dzieckiem! - oburzył sie młodszy, marszczac brwi.
- Ale głowy to ty mocnej nie masz - skwitował to szybko Ray, stawiając na blacie szklankę dla Gerarda. Potem zabrał sie za drinka dla młodego.
Way siedział chwile, popijając powoli alkohol i z lekkim uśmiechem na ustach patrzył na Iero. W końcu jednak oderwal od niego wzrok i rozejrzal sie naokoło.
- Idę sie przejść. Idziesz? - zagadnal go, tracajac lekko lokciem.
- Nie. - burknal w odpowiedzi, biorąc do ręki kieliszek ze swoim drinkiem.
Gee wstał i, biorąc szklankę ze sobą, ruszył wglab pomieszczenia. Patrzył po ludziach, szukając kogoś znajomego, chociażby chłopaków z zespołu. Dostrzegł jednak kogoś zupełnie innego.
 Przy ścianie, w rogu, gdzie nie było tak wiele osób, stał Andy, a przy nim jakiś dzieciak, na pewno nie starszy niż Franek. Biersack liczył kasę, wiec zapewne tamten chłopak własnie zaopatrywal sie w jakieś narkotyki. Zrenice wokalisty natychmiast sie rozszerzyly, na sama myśl o dragach, a jego ślinianki zaczęły szybciej produkować ślinę. Organizm powiedział "chce". I powiedział to stanowczo. Czarnowłosy zatrzymał sie, chciał sie odwrócić. Nie wyszło. "Chce" przeszło w raczej rozkazujace "daj", w ułamku sekundy, kiedy tylko zobaczył opakowanie z białym proszkiem u tego dzieciaka. Ruszył szybkim krokiem, nie panował nad sobą. Chciał jak najszybciej pokonać dzielaca go odległość od dilera.
- Biersack. - odezwał sie, by zwrócić na siebie uwagę sprzedawcy.
- Czego chcesz? - Andy warknął, posylajac mu wrogie spojrzenie.
- Masz towar? - spytał, a jego zielone oczy wyrażaly tylko "muszę".
Organizm naprawdę domagał sie jakiejkolwiek dawki narkotyku. Był w stanie wziąć wszystko, nieważne skąd i od kogo, czyste czy nie. Po prostu musiał.
- Mam. Ale nie myśl sobie, ze dostaniesz. - twarz Biersacka wykrzywila sie w grymasie obrzydzenia.
- Ile chcesz? - nie zamierzał ustąpić.
Obejrzał sie kontrolnie za siebie, by sprawdzić czy nie ma gdzieś w pobliżu Franka. Nie było. Iero nadal siedział przy barze, popijając jakieś drinki i gadal z Amy. Czyli teren bezpieczny.
- Dam ci ile tylko chcesz. - dodał po chwili, nie dostajac wcześniej odpowiedzi od chłopaka.
Był aż tak zdesperowany, ze był skłonny nawet narobić sobie długów za działkę czy chociaż pól.
- Nic. Nic nie chce. - wysilil sie na spokojny ton.
Gerard zacisnął zeby.
- Dam ci, ile tylko chcesz. - powtórzył, lekko roztrzesnionym głosem.
- Zamknij sie. - Andy warknął, powstrzymujac sie, by nie dać Way'owi w twarz.
Gotowalo sie wręcz w nim z wściekłości. Bo nie mógł znieść samej obecności Gerarda.
- Nienawidzę cię, najchętniej bym ci dał ile tylko chcesz tego świństwa, pomógłbym ci sie zaćpać i z przyjemnością patrzylbym, jak sie staczasz, ale kurwa nie mogę. - szczeknął, po chwili milczenia.
- Dlaczego? - Way otworzył szerzej oczy, niezbyt rozumiejąc o co mu chodzi.
- Bo obiecalem Frankowi, ze tego nie zrobię. Ze ci pomogę, mimo, ze nie chce. A wiesz dlaczego? Bo go kocham. A ciebie Way, nienawidzę. Za to, ze jest twój, ze ja nie mogę go mieć. On nie zasługuje na takiego pieprzonego ćpuna jak ty. Wiem co mu zrobiłeś. I wiem, ze on nadal ślepo ci wierzy, a to mnie boli. Nienawidzę cię. Szczerze cię kurwa nienawidzę. - wyrzucił to z siebie, prawie na jednym oddechu, patrząc Gerardowi w oczy.
Tak, nienawidzil go, a teraz doskonale było to widać w jego zimnoblekitnych teczowkach.
- Idź stad. Idź, zanim coś ci sie stanie. - warknął jeszcze.
Nie żartował, bo naprawdę miał ochotę mu coś zrobić.
- Nie powiesz mu? - Way spytał, stojąc jeszcze w miejscu pod wpływem szoku, jakiego przed chwila doznał.
- Nie. To i tak nic nie zmieni. Spierdalaj.
Zielonooki odwrócił sie i odszedł, zostawiając dilera w spokoju. Szedł w stronę baru, tępo gapiąc sie w prawie pusta szklankę. Zajął swoje wcześniejsze miejsce przy blacie i od razu podsunal szkło Ray'owi.
- Co jest? - chłopak z afro spytał z troska, mierzac go badawczo wzrokiem.
- Mh, nic. - czarnowlosy odparł, kręcąc głowa i machnal lekceważąco ręka.
Andy miał racje. Gerard narobił wiele szkód, wyrządził Frankowi krzywdę, dosyć poważna, a młody i tak go kochał. Ale przecież Way tez starał sie dobrze. Uratował go, uratował mu życie. Przecież to tez sie liczy, prawda? Starał sie i nadal sie stara naprawić wszystkie popełnione błędy. I może niezbyt mu to wychodziło, ale i tak Frank cały czas był przy nim. To było ważne. A uczucie Andy'ego? To nie powinien być jego problem...
- No okay, uznajmy, ze ci wierze. - Toro mruknal, napelniajac szklankę.
 Wypił ja szybko, praktycznie jednym haustem, co sprawiło, ze świat lekko zawirowal mu przed oczami. Spojrzał na Iero, siedzącego tuż obok. Młody uśmiechnął sie do niego glupkowato, a jego miodowe oczeta były wyraźnie mętne. Way parsknal krótko. Widać słaba główka zaszalala i kogoś trzeba będzie nieść do akademika...
- Gee... - oparł policzek o jego ramię, wciąż sie szczerzac. Wyraźnie czuć było od niego won alkoholu, szczypiaca w nozdrza.
- Hmmm? - wokalista był za to prawie ze trzeźwy, chociaż i jemu whisky zaczęło sie powoli udzielać, a mózg zaczynał pracować na zupelnie innych falach.
- Chodź stad...
-Gdzie?
- Nie wiem. Gdzieś. - młodszy wzruszyl ramionami i, niby przypadkiem, przejechał dłonią po udzie Gerarda.
Starszy zagryzl wargę, czując jego palce niebezpiecznie blisko swojego krocza.
- Chodź. - mruknal tylko i trzymając chłopaka za ramię podniósł go z krzesła.
Rzucił pare dolarów kolegom z zespołu i wyszedł, prowadząc Franka i obejmując go w pasie.
 Wyszli na zewnątrz i Gee skierował swoje kroki do męskiego akademika, jednocześnie ciągnąc za sobą młodego. Ten jednak wpół drogi sie zatrzymał.
- Nie chce tam. Chodzmy... Chodzmy sie pobawić. - uśmiechnął sie trochę nieprzytomnie, trochę lobuzersko, wskazując dłonią na pusty budynek szkoły. - Chodź, będzie fajnie, nikogo przecież nie ma.
Way zerknal na chłopaka, potem na budynek. Niby nie powinien, ale... Może być fajnie. Uśmiechnął sie połowa ust i poprowadził do szkoły. Główne drzwi były zamknięte, wiec skierowali sie w stronę tylnych. Zamknięte. Way, niewiele sie w ogóle zastanawiając, wybił szybę lokciem i otworzył drzwi od drugiej strony. I nawet przez chwile spodziewał sie wycia alarmu, jednak było cicho. Weszli, a Franek wyswobodzil sie z uscisku starszego i, zataczajac sie, ruszył przed siebie, gdzieś na piętro.
- Gdzie idziesz?
- Zobaczysz... - odparł mruknieciem, z nieco tajemniczym uśmiechem.
Gerardowi nie trzeba było powtarzać. Kopnął kawałek szkła, który przypałętał mu sie pod nogi i poszedł za nim. Weszli na trzecie piętro, niezbyt przejmując sie tym, czy ktoś jest w szkole. Wydawała sie być pusta, przecież wszyscy byli na imprezie, a nauczyciele zapewne byli u siebie. Iero złapał czarnowlosego za rękę i pociągnął go na koniec korytarza. Pchnął go na parapet i wpił sie lapczywie w jego usta, Suwajac dłońmi po jego udach. Gerard czuł smak alkoholu zmieszany ze słodkim smakiem ust kochanka. Zamruczal z aprobatą, oddając pocałunek i przyciągnął go bliżej siebie.
 I wtedy Frank sie odsunął. Miał inne plany co do Gee. Puścił go i nacisnał klamke drzwi od małej salki gimnastycznej. Fajnie tam było, chociaż rzadko jej używano. No i oczywiście, zamknięte.
- Geeraard - jęknął, szarpiac sie z klamka.
Starszy zeskoczyl z parapetu i odgonil Iero od drzwi. Naciskał klamke i stwierdził, ze zamek nie jest jakoś szczególnie mocny. Pchnął drzwi ramieniem raz, drzugi, póki nie zaskrzypial mechanizm. Dopiero wtedy sie odsunął. Obejrzał sie kontrolnie w bok, po czym z impetem kopnął drzwi. Zawiasy jeknely, akompaniujac hukowi brutalnie otwartych drzwi. Złapał młodego za rękaw i wciągnął do środka, przymykajac za nimi sale. Standardowa sala gimnastyczna, przeznaczona do zajęć tanecznych. Ściana luster z drazkami, materace i drabinki. Frank ogarnął wzrokiem pomieszczenie i pchnął Gerarda na stertę materacy. Pocalowal go krótko, nie dając mu szansy tego oddać i kleknal na parkiecie. Szybkim ruchem rozpial spodnie chłopaka i, dzięki jego współpracy, zsunal je z jego bioder, razem z bokserkami. Oddech Gerarda przyspieszył, a jego podniecenie skupiło sie miedzy jego nogami. Iero uśmiechnął sie i zaczął od obsypywania pocalunkami jego ud. Zbliżał sie coraz bardziej do krocza, z rozkosza wsluchujac sie w jego westchnienia. Masowal jego jądra językiem, samemu mruczac z zadowoleniem. Dopiero po dłuższej chwili takich pieszczot, słysząc coś na kształt "Frankie, proszę...", wziął męskośc Gerarda do ust. Oplotl go językiem, po czym zaczął poruszać głowa w przód w i tył, przytrzymujac biodra kochanka w miejscu. Way wpial palce w jego włosy, przyciagajac go do siebie i jęknął. Na ten dźwięk, Iero lekko zacisnął na nim zeby i wrócił do poprzednich ruchów. Czuł jak Gerard stara sie ruszyć biodrami, jak cały drży pod wpływem pieszczoty.
- Nie męcz... - wydyszal, zaciskajac palce na jego włosach.
Młody posłuchał prośby i w końcu puścił jego biodra. Od razu poczuł w ustach ich ruchy i dostosował sie do tempa. Gerard nie potrzebował dużo czasu i, targany spazmami rozkoszy, niedługo potem doszedł, prosto w usta Frania z głośnym jekiem. Frank odsunął sie, calujac uprzednio czubek męskości Gee i wytarl usta dłonią. Przez te wszystkie jeki sam był cholernie blisko. Starszy odetchnal i wciągnął chłopaka na materac, rozpinajac jego spodnie. Młody oparł sie na kolanach i przedramionach i zaraz potem poczuł w sobie palec wokalisty. Jęknął, chowając twarz w materacu. Potem drugi i trzeci palec. Przyzwyczaił sie już do tego uczucia, bo to nie był jego pierwszy raz, wiec nie było zle. Gerard rozciagal go chwile, pi czym wsunal sie w niego powoli, za to tak, by za jednym pchnieciem wejść do końca. Z gardła Franka wyrwał sie krótki krzyk, który odbił sie echem na korytarzu i zdawał sie brzmieć jeszcze przez chwile w całym budynku. Młodszy poruszył biodrami, dając Gerardowi znać, ze jest dobrze. Ten za to zaczął sie w nim poruszać, najpierw powoli, póki nie usłyszał stlumionego "szybciej". Bo Frank był naprawdę blisko. Jęknął, czując coraz to szybsze i mocniejsze ruchy, ale odowiadalo mu to. Poczuł dłoń starszego na swoim czlonku i wtedy wiedział, ze długo nie pociągnie. Ręka Gerarda przesuwala sie po męskości chłopaka, mocno ja ściskając, co wywoływało kolejne salwy jekow. Wszystkie jego mięśnie spięły sie, a ciało zaczęło drzec. Zaczął powtarzać coś, brzmiące jak "nie mogę", przeplatane z imieniem wokalisty. Po chwili doszedł. Gerard wysunął sie z niego i padł na plecy, dyszac cieżko. Frank rozłożył sie na brzuchu. Świat wirowal mu przed oczami i teraz już nie wiedział czy od doznań, czy może alkoholu. W każdym razie czuł sie zajebiscie. Lezeli tak, przerywając ciszę swoimi ciężkimi oddechami, upojeni alkoholem i miłością.
Zapanowała cisza, kiedy w końcu oddechu stały sie umiarkowane. A potem, skrzypniecie drzwi i cichy chichot na korytarzu...

6 komentarzy:

  1. Myślę ,że z pełną świadomością mogę to nazwać wielkim powrotem. Dziewczyno ! Kocham takie sceny łóżkowe i się jeszcze okazało ,że ktoś ich podglądał .Czekam na następny. Ojeej jestem pierwsza !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojć. Przyyyyyyyyyyyyyyyyyypał xD Uwielbiam Andy,ego! Nie dał Gerardowi narkotyków i w dodatku była jeszcze taka piękna scena *u* Dajesz więcej, błagam...Ciesze się, że w końcu do nas wróciłaś :D Ja chcę już następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh... Gerard ma coś słabą wolę :( Podziwiam Andy'ego za to, co zrobił. Jest moim bohaterem tego rozdziału :D I oczywiście nasuwa mi się pytanie, kto to to był? O.o Może ta cała nauczycielka, która się w Gerdzie bujała? :D

    Bez jakichkolwiek 'ale' mogę powiedzieć, że Twój styl znacznie się poprawił, you very talented bitch XD

    -> red like a b blood <-

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny :3 Aww coś cudownego ^o.o^
    ~Iza

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, że kocham twoje porno, mężu <3 Więc... nie, powtórzę się. KOCHAM <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło widzieć, że wróciłaś, szczególnie, że trafiłam tutaj dopiero niedawno :) Rozdział świetny, a jeśli chodzi o The Dove Keeper.... zostaniesz moim bogiem jeśli zaczniesz to tłumaczyć :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń