poniedziałek, 26 listopada 2012

Part 24.

Hey, gurl hey.


No i już prawie koniec, nie będę się z tym męczyć.
Dużo planów mam i pomysłów, chyba poczuję się całkiem wolna jak jeszcze napiszę epilog.
Nie wiem kiedy będzie, bo ostatnio przypałowo i od cholery kartkówek, testow i nauczenie się na pamięc wiersza. Rzygam, czy tam żygam, nie wiem xD
W weekend tez nie ma jak pisać, bo biwak @@
Ale obiecuję jakoś w ciągu dwóch, może trzech tygodni dać.

Ostatni rozdział dedykuję wszystkim komętującym, jak i jedynie czytającym, czyli:
War Machine,
Darsie :***,
Lack of Sleep,
Bee,
CherryBomb,
eerfh,
Devonne Greenwood,
Izie,
Zombies Detonator,
chezy,
Polly,
lenie,
cookie<3monster,
Shadow,
JAA,
MithraPL,
Franiowej Hipisce.
No i mojej dziewczynie. <3

Wybaczcie jak kogoś pominęłam.

Kochamkochamkocham was, wiecie?


Gerard obudził sie późnym rankiem w swoim łóżku. Miał na sobie wszystkie ubrania z zeszłego dnia. Pamiętał co robił z Frankiem w tej małej sali gimnastycznej, ale film urywal mu sie, odkąd zmęczeni lezeli na materacach. Głowa go bolała, chociaż nie było tak tragicznie. Na pewno nie tak jak z Frankiem. Tan leżał obok niego, można powiedzieć, ze nieprzytomny. Leżał plackiem na materacu, a na jego twarzy malowaly sie skutki picia wódki, czyli zmęczenie i radość ze snu. Ze snu który nie potrwal zbyt długo. Niedługo po tym jak Way podniósł sie i poszedł do łazienki, młody obudził sie z meczenskim jekiem, który Gerard słyszał nawet przez zamknięte drzwi łazienki. Opłukal twarz chłodna woda, chcąc sie obudzić, po czym pozbył sie przepoconej koszulki. I już miał wlezc pod prysznic, kiedy Franek wpadł z impetem do pomieszczenia i rzucił sie do kibla. No tak, kochany kacuś... Czarnowlosy westchnal, patrząc na chłopaka obsciskujacego muszle klozetowa. Oparł sie o umywalke i poczekał, aż skończy.
- Gerd... Przynies mi coś na łeb. - wychrypial, patrząc na niego podkrazonymi oczami.
- Nic ci to teraz nie da. - starszy wzruszyl ramionami. - Poczekaj, aż nie będziesz miał czym żygać. - dodał po chwili.
Iero posłał mu nienawistne spojrzenie. Tak, teraz go szczerze nienawidzil. No bo co to ma być, on tu umiera na łeb, każdy ruch, każdy promien światła boli jak Bóg wie co i rozsadza mu czaszkę, a ten mu odmawia leków. Wziął kilka głębokich oddechow, z nadzieja ze mu przeszło, jednak zaraz znów sie wyspowiadal kochanej toalecie. Oparł czoło o zimny kant muszli, oddychajac płytko.
- Skonczyles? - Gerard spytał, mierzac go wzrokiem. Szykuje sie Frankowy kac level hard.
Młodszy w odpowiedzi pokiwal ledwo głowa z czymś, co brzmiało jak "daj mi". Wokalista wyszedł z łazienki i poszedł po jakieś mocne przeciwbólowe i butelkę wody. Wrócił do niego i usiadł przy ścianie, zagarniajac chłopaka ramieniem do siebie.
- Dużo wypij. - polecił, dając mu do ręki otwarta butelkę i jedna pigułkę.
Frankie wtulil sie w jego bok i niemal od razu łyknał leki. Oh, jakby było pięknie, gdyby działały od razu... No ale, nie ma tak dobrze. Oparł glowe o jego ramię i zamknal oczy.
- Światło boli? - Way raczej stwierdził, niż spytał.
- Cholernie... Kurewsko boli. - w odpowiedzi otrzymał jęk bólu.
Siedzieli tak dłuższa chwile, póki przeciwbólowe nie zaczęły działać. Przez ten cały czas, młody był glaskany po boku, co działało kojaco i miło wyciszalo. W końcu Iero podniósł głowe i przetarl blada twarz dłonią.
- Zamierzasz jeszcze żygać? - Gerard spytał, uważnie mu sie przyglądając.
- Nie mam czym. - wzruszyl ramionami i spróbował sie podnieść.
Łeb już jedynie pobolewal, ale przy gwaltowniejszych ruchach głowa, niestety odzywaly sie pozostałości po kacu. Umyl twarz i wyszedł z pokoju, zeby zaraz walnac sie na łóżko. I nie dbał o to, ze leży w ubraniach, które są brudne, ani o to, ze powinien wziąć prysznic. Był zbyt zmęczony. Gerard za to wyjrzal jeszcze z łazienki, sprawdzić czy Frankie jeszcze żyje, po czym wskoczył do kabiny i wziął pieciominutowy, szybki prysznic. Wywalił ciuchy do prania i owinal biodra recznikiem.
- Powinieneś coś zjeść. - stwierdził, rzucając na niego okiem.
Zaraz potem ruszył sie do kuchni i zaczął przygotowywać śniadanie. W międzyczasie zerknal na zegarek. Po 10. Zajęcia już sie zaczęły i teoretycznie powinni na nich być, ale w takim stanie... Zreszta, Gee watpil, zeby dziś było dużo ludzi na lekcjach. Nie minęło wiele czasu, a ciepła jajecznica była już na stoliku, razem z chlebem i masłem. Zawolal chłopaka krótkim "chodź, zjesz coś".
- Nie chce... - przewrócił sie na bok, w stronę Gerarda i spojrzał z niesmakiem na jedzenie. Czuł, ze jeśli coś zje, na pewno zaraz zwróci.
- No chodź, jak zjesz, dostaniesz druga tabletkę. - pomachał mu białym opakowaniem od leków.
Młodszy wyburczal coś pod nosem i wstał, niezbyt chętnie siadajac przy małym stole. Wziął do ręki widelec i zaczął rozgrzebywac jajka. Way usiadł naprzeciwko niego, by dopilnować, ze młody coś zje.
- To ci pomoże. Naprawdę. - mruknal, chcąc go przekonać do jedzenia.
Frank wziął pierwszy kes śniadania i musiał stwierdzic, ze nie było zle. Ale ochoty i tak jakoś za bardzo nie miał. Skubał po trochu jajecznicę, krzywiac sie, z nadzieja, ze Gerd mu w końcu da ta zbawienna tabletkę.
Po jakichś kilkunastu minutach i paru krótkich rozmów typu "mogę? - Zjedz jeszcze trochę", w końcu Gerard rzucił mu tekturowe pudeleczko.
- Ale tylko jedna. - mruknal, wstajac i obserwował młodego, póki ten nie połknal tabletki.
Frank sie posłuchał, bo co innego miał zrobić? Way zabrał mu zaraz pudełko i odłożył je do szafki. Młody położył sie znów na łóżku, by poczekać aż zacznie działać i ból całkiem minie. Wokalista zjadł swoją porcje i tez wziął jedna tabletkę. Zaraz potem zaczął sie krzatac po pokoju, by sie ubrać. Wciągnął na tyłek bokserki, założył czarna koszulkę z czaszką Misfits i czarne rurki.
- Jak sie czujesz? - spytał, patrząc na Franka. Już nie był taki blady jak wcześniej, teraz jego twarz wyglądała normalnie.
- Lepiej. - mruknal, odwracajac glowe w jego stronę. - Powinienem pójść pod prysznic. - stwierdził, ściągając z siebie czarna bluzę.
- To idź, mam tu gdzieś twoje ciuchy. - Way wzruszyl ramionami, wskazując krótkim gestem głowy łazienkę.
Iero kiwnal głowa i podniósł sie z łóżka. Poszedł do łazienki i wskoczył po prysznic. W przeciwieństwie do Gerarda, siedział tam dużo dłużej. Kiedy wyszedł, jego ubrania leżały złożone na poscielonym łóżku, a Way siedział obok, szkicujac coś w zeszycie. Młody uśmiechnął sie i zaczął sie ubierać. Kiedy wciągnął spodnie, rozległo sie pukanie do drzwi. Starszy wstał, zerkajac jeszcze na chłopaka i otworzył drzwi. W progu stał blondyn z czwartego roku. Taylor. Uśmiechnął sie złośliwie na widok wokalisty.
- Way, do dyrektora. - rzucił, skupiając wzrok ponad ramieniem Gerda, na Franku, który własnie sie wychylil, by zobaczyć kto przyszedł. - Dobrze, ze jesteś, Iero... Ty tez. - poinformował go, opierając ramię o framuge.
Gerard posłał młodemu porozumiewawcze spojrzenie pt. "stary, jesteśmy udupieni".
- Ale... Teraz? - spytał blondyna, który najwyraźniej nie zamierzał sie ruszyć, póki oni nie wyjdą z pokoju.
- Teraz.
Gerard westchnal z rezygnacja i skinal głowa na Franka. Założyli buty, zarzucili na siebie bluzy i wyszli.
Podazali za Taylorem przez kampus w całkowitej ciszy. Niezbyt mieli ochotę przy nim sie odzywać, a szczególnie Frank nie chciał. Złapał Gerarda za rękę i splotl ich palce razem. Nie bal sie tej wizyty, bo, po pierwsze, pani James była miła, po drugie, jego rodzice płaca dużo kasy na szkole, wiec nie może go wyrzucić, nawet jeśli by chciała. Gorzej było z Way'em, ale on wcale nie żałował tego co zrobił. Bo zapewne dlatego są wezwani do dyrektora, a za co innego? Ścisnal lekko dłoń Franka i uśmiechnął sie do niego. Wiedział, ze może być zawieszony, ze może stracić stypendium, ale to go jakoś nie obchodziło. Ważniejsze było to, co przeżył i to, ze sie dobrze bawił. A resztę miał nazwyczajniej w świecie gdzieś. Zatrzymali sie pod drzwiami gabinetu dyrektora. Taylor zapukał. W odpowiedzi dostali krótkie "wejść". Otworzył drzwi i wpuścił ich do środka, po czym sam wszedł do pomieszczenia. W powietrzu wyraźnie ciazyla nerwowa atmosfera.
- Way i Iero, tak jak pani mówiła. - Taylor powiadomił ja tonem typowego lizusa i uśmiechnął sie szeroko z wykonanego zadania.
- Dobrze, dziękuje, możesz iść. - pani Clara pisała coś na kartce, nawet nie podniosł  głowy, tylko machnela na niego ręka. Skończyła ostatnie słowo, postawiła kropke i spojrzala na chłopaków.
- Proszę, siadajcie. - poleciła, wskazując im na dwa krzesła przed jej biurkiem. Kiedy zajęli miejsca, zaczęła mówić, przyglądając sie im. - Wiecie, czemu tu jesteście?
- Domyślam sie, ze za wczoraj. - Way odparł, patrząc dyrektorce w oczy.
- Dobrze sie domyslasz. A wiesz dokładnie za co?
- Niech mi pani powie. - nie spuszczal z niej wzroku, nie okazywał nawet cienia skruchy za swoje przewinienia.
- Niszczenie mienia szkolnego, przebywanie na terenie szkoły pod wpływem alkoholu i odbycia stosunku seksualnego w jednej z sal. Ma pan problem, panie Way. - powiedziała bez emocji, jakby obojętnie.
Frank siedział nieruchomo i patrzył na ta dwójkę. Z mowy ciała dyrektorki wychodziło na to, ze żadne zarzuty nie były skierowane do niego.
- Nie wiedziałem, ze miłość może być problemem. - Gerard odparł, zerkajac chwile na Franka.
Zapadła chwilowa cisza. Kobieta zdenerwowala sie, jednak ukryla to pod maska sztucznego uśmiechu.
- Dlaczego tylko on jest winny? - Iero burknal, przerywając moment ciszy. - Przecież to ja sie bardziej spilem. To ja go zaciagnalem na materac... To mnie powinniście winić. - warknął do pani Clary.
- Frank, z tobą porozmawiam pózniej. - odpowiedziała spokojnym, ale stanowczym tonem.
- To ja chciałem iść do szkoły, zaprowadzilem go... - bronił swojego zdania, jednak zaraz kobieta mu przerwała.
- Frank, wyjdz!
- Nie.
- Wyjdz.
Młody poderwal sie z fotela i wyszedł, burczac pod nosem coś na kształt "suka", po czym trzasnal drzwiami. Gerard odwrócił glowe w stronę drzwi i wyszczerzyl sie, wyraźnie zadowolony z zachowania chłopaka.
- Wiesz co ci grozi? - pani James kontynuowała rozmowę, jakby nic sie nie stało.
- Zawieszenie? Wywalenie ze szkoły? - odparl, wcale sie nie przejmując żadna z możliwości.
Zaraz potem rozlegl sie nerwowy stukot obcasow na parkiecie, po czym do gabinetu wpadła rozdrazniona Natalie. Nie zaszczycila Gerarda nawet spojrzeniem, tylko podeszła do dyrektorki i powiedziała jej coś na ucho. Starsza skrzywiła sie lekko.
- Jeden z uczniów doniósł nam, ze brałes narkotyki. Masz coś na swoją obronę? - powiedziała spokojnie. Natalie oparla sie o biurko i poprawiła koszule z głębokim dekoltem, po czym spojrzala na Gerarda.
- A może moja wychowaczyni zechce mnie obronić? - rzucił, uśmiechając sie bezczelnie, a jednocześnie rzucił krótkie spojrzenie typu "Bitch Please" w stronę jej piersi. Nauczycielka zaraz zapiela kilka guzikow koszuli.
- Nie mam powodów, by to robić. - fuknela w jego stronę.
- Mowilabys inaczej, gdybym sie z tobą przespal, co? - wymruczal obniżonym tonem, uśmiechając sie połowa ust. Natalie zrobiła sie czerwona, nie wiadomo czy z zawstydzenia, czy z wściekłości, ale najpewniej z obu tych powodów.
- Jak śmiesz! - syknela, podnosząc otwarta dłoń. Tak, chciała go uderzyć, jednak słysząc ostre "Natalie!", powstrzymala sie. W końcu nie chciała stracić pracy przez taka głupotę...
- Gerard, opanuj sie. - dyrektorka zaraz dodała, takim samym tonem. Way zasmial sie cicho, wyraźnie zadowolny z tego, co dokonał. Zaraz przybrał poważna minę.
- No przepraszam, ale Natalie od początku mnie podrywala. - pokiwal glowa, stwierdzając fakty.
- Może tak "pani"? - burknela, posylajac mu nienawistne spojrzenie.
- Sama mi tak kazalas na siebie mówić - wyszczerzyl sie szeroko do nauczycielki.
- Dobrze, wystarczy. - zirytowala sie pani Clara. - Wiesz, co ci grozi za twoje poczynania?
- Wiem, ale może mi pani powiedzieć. - oparł sie wygodnie w fotelu, jakby miał słuchać jakiejś ciekawej historii.
- co najmniej zawieszenie. Ale biorąc pod uwagę narkotyki... Wydalenie ze szkoły i przekazanie w ręce policji. - chłopak wzdrygnal sie lekko, na dźwięk słowa "policja". Tego akurat nie chciał. - Ale ja cię mimo wszystko lubię. Dlatego, jeśli do jutra sie stad wyniesiesz, nic nie zgłosze. - powiedziała pani James, lekko sie uśmiechając.
- Oh, jakie to łaskawe... Pewnie jeśli bym był dzieciakiem bogatych rodziców, nie wylalaby mnie pani. A tak, przynajmniej wiecej kasy będzie, bo stypendium płacić mi nie trzeba... - mruknal, na co dyrektorka sie skrzywiła. - Ale okey, mi już na waszej szkole nie zależy. Zobaczyłem jak to naprawdę wyglada i... Nie chce tu już wracać. Wiec do jutra sie wyniose. Z wielka chęcią. - oświadczył, po czym podniósł sie z krzesła i ruszył do drzwi. - A Frank? - odwrócił sie jeszcze.
- Powiedziałam już, z nim porozmawiam pózniej. - odpadła, wyraźnie mając już go dosyć.
Way wyszedł bez słowa pożegnania, mamroczac tylko pod nosem coś na kształt "i gdzie tu sprawiedliwość...". Zamknal drzwi i wyszedł na korytarz.

***

Frank opadł na krzesło przed gabinetem dyrektorki, obok Taylora. Blondyn najwyraźniej siedział pod drzwiami i słuchał całej rozmowy... Albo czekał na pochwałę od pani James, co było raczej wątpliwe. Iero westchnal z rezugnacja, wyciągając nogi. Zaraz potem poczuł, jak starszy sie do niego przysuwa.
- Fajnie sie bawiliscie z Way'em... - zaczął obniżonym tonem, uśmiechając sie perwersyjnie. - Ładnie jeczysz, mała dziwko. Może byś tak ze mną tez sie pobawil? - muskał palcami jego skore na karku, czekając na reakcje.
Frank skrzywil sie.
- Zapomnij. - warknął tylko, starając sie opanować.
- Oh... Myślałem, ze to lubisz. - mruknal, nieco zawiedziony.
To był krótki impuls, którego młody nie potrafił, a nawet nie starał sie opanować. Błyskawicznie wstał, odwrócił sie w jego stronę i spoliczkowal go z całej siły. Zdenerwowanie wzięło gore, bo przecież wcześniej wkurzyla go dyrektorka... Cóż, sam sobie winien Taylor miał teraz pól twarzy czerwone, a w oczach malowało mu sie zdumienie. Czarnowlosy zacisnął pięść.
- Nie jestem dziwka. - wysyczal przez zeby, gotów do następnego ciosu. - I nie zamierzam kiedykolwiek sie z tobą bawić. - powiedział powoli, warczac, tak zeby Taylor zrozumiał. - Chyba, ze chcesz tak, jak przed chwila, na moich zasadach. - dodał, unoszac mocno zacisnieta pięść.
Blondyn zasłonił sie rekami.
- Zostaw mnie. - cóż, nie spodziewał sie, ze ten prześladowany, bezsilny chłopiec może mieć taka sile i pewność siebie. Pozory mylą.
- Idź stad. - dwa słowa, które sprawiły, ze starszy podniósł sie i bez słowa odszedł, chcąc jak najszybciej uciec.
Iero uśmiechnął sie triumfalnie i znów opadł na krzesło. Wziął kilka głębokich wdechow, by sie uspokoić. Siedział tak w ciszy, wsluchujac sie w szum rozmowy za drzwiami gabinetu. Niedługo tak trwał, bo zaraz przerwał mu głośny na cały korytarz stukot obcasow. Nauczycielka śpiewu zmierzają w jego kierunku, czy raczej, w kierunku pomieszczenia, przy którym siedział. Nie zaszczycila go nawet spojrzeniem, tylko wpadła do środka. Uniósł lekko kacik ust do góry. Nie przepadal za nią, a wspomnienie jej miny, kiedy brutalnie jej uświadomił, iż Gerard jest tylko jego, zawsze wywoływało na jego twarzy uśmiech. Oparł łokcie na kolanach i wbił wzrok w tabliczkę z napisem "dyrektor Clara James". Wiele by dał, zeby usłyszeć ta rozmowę, a nie przytlumione głosy... Westchnal z rezygnacja. Pozostało mu czekać. Na szczęście sam nie czekał, bo po kilku minutach pojawił sie Ray i usiadł obok niego.
- Słyszałem, ze wpadliscie. - powiedział, wskazując krótko glowa na drzwi.
- Kto jeszcze o tym wie? - młodszy jęknął, podnosząc glowe.
- Tu cię zasmuce, cała szkoła o tym już gada. - posłał mu wspolczujace spojrzenie. Nie, Ray nie był typem plotkarza i nienawidzil plotek... Ale przed niektórymi nie da sie obronić i trzeba je sprawdzić. - Taylor. - dodał po chwili, wiedząc, ze Frank załapie o co chodzi.
- Nawet jak dałem mu po ryju..? - pokrecil glowa z niedowierzaniem.
- Dales po ryju? - Toro uniósł brwi i pokiwal glowa w wyrazie uznania.
- No... Tak wyszło. - uśmiechnął sie lekko, zadowolony z siebie.
- Niezle. - starszy wyszczerzyl sie do niego.- A ty... Czemu nie tam? - spytał, wskazując na gabinet.
- Wyrzuciła mnie. - wzruszyl ramionami. - "Pogadamy pózniej", czyli zostaje w szkole. Gerarda pewnie wyleje. - skrzywil sie. - To nie fair.
- Wiem, ale nic nie poradzisz. Taka tu polityka. - wzruszyl ramionami, patajac go po ramieniu.
Czas oczekiwania na Way'a wypełnili rozmowami i wszystkich pierdolach i Frank po raz pierwszy stwierdził, ze Toro to spoko gość, i nawet go lubi. Bo wcześniej przecież praktycznie z nim nie gadal, wcześniej był uważany za dziwke, co wszystkim daje... A teraz sie zmieniło. Na lepsze.
W końcu Gerard wyszedł z pokoju i uśmiechnął sie szeroko na widok przyjaciół.
- Wyrzuciła mnie. - wzruszyl ramionami, wyprzedzając ich pytanie. - I wie o narkotykach od tej suki Natalie. Do jutra ma mnie tu nie być, albo oddaje mnie glinom. - wyjaśnił krótko, podchodząc do nich.
Frank wstał i zaraz został objęty w pasie. Way ruszył, a z nim Iero i Ray.
- Masz gdzie mieszkać? - Toro zapytał zaraz.
- Nie, ale coś wymyśle. - zerknal na niego.
- Jak coś to możesz u mnie. - wyszczerzyl sie.
- To... Nie mieszkasz w akademiku? - spytał lekko zdziwiony.
- Czasem tu nocuje, ale głownie to mieszkam to niedaleko, trzy przecznice stad.
- Mogę? - ucieszył sie.
Gitarzysta w odpowiedzi kiwnal glowa.
Młody zdawał sie nad czymś poważnie zastanawiać, aż w końcu sie odezwał.
- Ey, nie chce tu być bez ciebie. Taylor mnie zniszczy. - stwierdził, spogladajac na Gerda.
- To tez możesz. Miejsca starczy, a i niesmialbym was rozdzielać. - chłopak z afro odpowiedział na spojrzenie wokalisty, wyrazajace "proszę"
Najmłodszy uśmiechnął sie wdziecznie.
Pare sekund pózniej znów rozlego sie stukania obcasow o parkiet. Znowu ona... Way nawet sie nie obejrzał, ale kiedy słyszał, ze jest niedaleko nich, zsunal dłoń z talii Franka na jego pośladki, wywołując u chłopaka lekki rumieniec. Kroki stały sie szybsze, obcasy głośniej uderzaly o podłogę. Kobieta niemalże przebiegła obok nich, wyraźnie silac sie, zeby sie nie zatrzymać, bądź na nich nie spojrzeć. Skrecila i zniknęła z hukiem za drzwiami pokoju nauczycielskiego. Ray zasmial sie, widząc cała sytuacje.
- Ona was nienawidzi. - pokrecil glowa z rozbawieniem. Gerard odpowiedział mu szerokim uśmiechem.
- I o to mi własnie chodzi.
Gerard i Frank siedzieli w swoich pokojach, pakujac rzeczy. W końcu Gerard musiał, a Frank chciał sie wynieść i to jak najszybciej. Way skończył pierwszy, bo dużo tego nie miał. Oddał klucz od pokoju i wyszedł na zewnątrz. Napisał młodemu krótkiego smsa.

Ja już idę. Prześpij sie jeszcze i przyjdz rano.
kocham. - G.

Było już późno, niebo było niemal czarne, a latarnie lsnily swoim żółtym blaskiem. Starszemu zależało, zeby odpoczal po tych wszystkich wrażeniach, a wiedział, ze nie jest zbyt stabilny psychicznie. W odpowiedzi dostał krótkie "No dobrze, mamo.". Uśmiechnął sie i ruszył w stronę ulicy.
Nawet nie posłał ostatniego spojrzenia, jedynie zniknął za brama szkoły, zostawiając za sobą przeszłość.

7 komentarzy:

  1. Na prawdę nie mogę uwierzyć, że to już koniec :( Całe to opowiadanie było czymś w rodzaju...No nie wiem jak to nazwać, ale było piękne wspaniałe. Suka z tej dyrektorki...Jak ona mogła tak potraktować Gerdzia? Niech no ja ją złapie...Ale to potem, teraz ci powiem jednym słowem, co myślę o tym opowiadaniu:
    ZAJEKURWAMAĆBISTEWCHOLERE!
    Wybacz, nie mogłam się powstrzymać :P No i to właśnie o tym myślę. Kocham cię i twoją twórczość i mam nadzieję, że wrzucisz projekt nowego opowiadania za niedługo ;D Chyba nas nie zostawisz, prawda? :( No sama nie wiem, co mam powiedzieć...Uwielbiam to opo i z pewnością do niego wrócę :D Masz talent, nie zmarnuj go ^^
    W międzyczasie zapraszam do mnie :P
    Powodzenia w dalszym pisaniu, kochana :D

    -> and-we-could-run-away.blogspot.com <-

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no jaki koniec :<
    Świetne oppowiadanie pisz więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. To koniec... ? To było PRZEZAJEBISTOKURWACUDOWNE. Chyba nigdy nie czytałam czegoś lepszego. Nie byłam z tobą od początku ,ale czuję jakbym była. Przeżywała wszystko z bohaterami. Pamiętam jak raz przesiedziałam całą noc w "odnawianiu wspomnień " Będzie chociaż Epilog ? powiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztakpowiedztak

    OdpowiedzUsuń
  5. to... to już będzie koniec? Ale, ale czemu? ja tutaj dopiero przyszłam, ja się tak nie bawię, ja chcę sex, drugs rock'n'roll... a nie smutny koniec. A po za tym... Gee!! Frank!! Ja ich tu no... kochałam a co. I głupi plotkarze, zmora każdego ucznia. Nienawidzę ich i współczuję każdej ofierze. I ta dziwka Natalie. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazała się tranwestytą, tylko czekającym, by Gerarda w tyłek wyruchać, że tak się niecenzuralnie wyrażę. No i Gerd wywalony. Jakoś mu to bardzo nie przeszkadza... a Frank niewylany? Biedy będzie się męczył. Zniszczą go. Zniszczą ich, rozdrobnią na kawałki, jeśli oboje nie znikną. Współczuję im. Oj tak. xoxo Detonator

    OdpowiedzUsuń
  6. Natalie, wiedziałam, że coś jest z nią nie tak. Bardzo nie tak. I oczywiście miałam rację! |D
    Ej, i że tyle? Że jeszcze epilog i... i... koniec?! Nie :<

    OdpowiedzUsuń