Dwudziesta trzecia coś, padam na ryj, ale ze jestem milosierna i dobra i jestem bogiem...(możecie mi już oddawać czesc) daje wam aż pól rozdziału xD obciety o pornola xDDD ale jest. Żebyście za mną tak nie teskinili :3
To do przeczytania/napisania za 12 dni!
Odwróciłem się powoli. Tylko nie on. Naprawdę go tu nie potzebowalem.
- Frank, idź. Idź do siebie. - mruknąłem.
- Nie. Nie zostawię cię tu. - odpowiedział stanowczo. Leto powoli się do nas zbliżał.
- Idź. Mówię, idź, ja sobie poradzę.
- Taa, już to widzę. - spojrzał na mnie z litoscia.
- A ty niby dasz mu radę? Zmykaj, serio mówię. - pocalowalem go w czoło i delikatnie pchnalem w stronę akademika. Frank spojrzał tylko na mnie wzrokiem pod tytułem "uważaj na siebie" i odszedł szybkim krokiem.
- Iero! Nie dość, ze pedał to jeszcze tchorz! - krzyknął Jared. Podszedł do mnie.
- Czego chcesz? - warknalem.
- Myslales, ze złamanie mi nosa ujdzie ci na sucho, Way? - powiedział zimno i przejechał palcem po moim zapadnietym policzku. - Ładna buźka, przydałoby się trochę ja, hm... Upiekszyc. - uśmiechnął się zlowieszczo. Nie drgnalem, patrzyłem wciąż w jego lodowatoniebieskie oczy.
- Jasne, o niczym innym nie marzę... - rzucilem krótko.
- Oj, a myślałem, ze będziesz trochę milszy. - starszy zacmokal.
- Pierdol się. Jeśli o ciebie chodzi to nie zamierzam być ani trochę miły. - rzucilem krótko. Chciałem go uderzyć, ale niezbyt usmiechalo mi się zaczynanie bójki. Zaczekam, aż on coś zrobi.
Zacisnal zeby z wściekłościa. Długo czekać nie musiałem, gdyż zaraz potem dostałem pięścią w policzek. Zachwialem się i odsunalem o pare kroków. Splunalem krwią na chodnik. Bolało. Nie zamierzalem tak po prostu uciec. Nie. Może i byłem słaby, ale widziałem, ze Leto ma pare słabych punktów. Przede wszystkim - jest zbyt pewny siebie. Następny cios skierowany był w brzuch. Zatrzymalem jego przedramie dłonią, po czym sam uderzylem w jego splot słoneczny. Jego oczy otworzyły się szeroko z zaskoczenia, jak i przerażenia. Nie spodziewał się tego ani trochę. Uśmiechnąłem się triumfalnie, lekko unoszac jeden kącik ust do góry. Jared złapał się za brzuch i odsunął na bezpieczna odległość, próbując złapać oddech. Grzecznie poczekalem, nie miałem w zwyczaju jeszcze dobijac, jak on. Odwróciłem ma chwile wzrok, robiąc tym samym duży błąd. Ta krótka chwila, zaledwie sekunda, wystarczyła Jaredowi, by zaatakować. Nawet nie wiem kiedy, ale poczułem jak chwycił mnie za ramiona, po czym mocno kopnął mnie kolanem. Jeknalem z bólu, starając się utrzymać na nogach. Zaraz potem ponownie dostałem pięścią w twarz. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Przeszedłem kilka kroków w bok, po czym zatrzymalem się na drzewie, rosnącym tuż obok chodnika. Mój oddech był ciężki i nierówny, czułem metaliczny smak krwi w ustach. Próbowałem opanować ból, uspokoić oddech. Jedna ręka trzymalem się za brzuch, druga opieralem o pień drzewa. Spojrzałem na Leto. Uśmiechał się z satysfakcja. Jedyne co chciałem teraz zrobić to zmazać mu ten usmieszek z twarzy. Byłem słaby. Na tyle słaby, ze nie wiedziałem czy dam mu radę. Musiałem. Zacisnalem zeby i odpechnalem się mocno od drzewa. Zlapalem chłopaka za koszulkę, po czym z impetem pchnalem go na trawę. Usiadlem na nim okrakiem, uniemożliwiając mu tym ucieczkę. Kierował mną gniew i nienawiść. Ani on, ani jego brat nie mieli prawa dotykać MOJEGO Franka, a tym bardziej go bić. Okladalem go pięściami bez jakiegokolwiek zastanowienia. Raz w twarz, raz brzuch, klatkę piersiowa. Dałem upust wszystkim negatywnym emocjom.
- Przestań! - krzyknął Leto i zepchnął mnie z siebie. Wylądowałem na plecach obok niego.
Szybko się podniosłem i złapałem nadgarstek chłopaka, który własnie chciał uciec. Przyciagnalem go do siebie.
- Ani ty, ani Shannon macie się nawet nie zbliżać do Franka, jasne? - warknąłem.
- Ta. - mruknal Jared. Wyrwał rękę z mojego uścisku i wytarl krew, płynąca mu z nosa i rozcietej wargi. Odwrócił się na pięcie i odszedł.
Odetchnalem głęboko, co spowodowało ostry ból w klatce piersiowej. Powinienem wrócić do pokoju i odpocząć. Wolnym, chwiejnym krokiem ruszylem w stronę akademika, z nadzieja ze nie zemdleje. Jakoś udało mi się dotrzeć do pokoju, udało mi się tez przewrócić się na schodach. Otworzyłem drzwi kluczem, wszedłem do pomieszczenia i padlem na łóżko. Wtuliłem twarz w poduszkę. Nie miałem na nic siły, wszystko mnie cholernie bolało. Każdy ruch sprawiał mi cierpienie. Telefon w mojej kieszeni oznajmił mi, ze ktoś do mnie dzwoni. Jeknalem i siegnalem po komórkę.
- Tak?
- Gee, żyjesz jeszcze? - odezwał się zmartwiony Frankie.
- Żyje. Jak chcesz to przyjdz, drzwi są otwarte. - powiedziałem słabym głosem i rozlaczylem się.
Chciałem go zobaczyć, a nie gadać z nim przez telefon. Potrzebowalem tu Franka. Po kilku minutach drzwi od mojego pokoju się otworzyły i Frankie wszedł do środka. Zamknął je na klucz.
- Jak się czujesz? - spytał zatroskany i usiadł na skraju materaca.
- Słabo. Wszystko mnie boli. Ale było warto. - usmiechnalem się delikatnie i poglaskalem go po policzku.
- Czemu?
- Nie zbliża się do ciebie. Znaczy, nie wiem jak z Shannonem, ale Jared na pewno nie.
- Ojej... Dziękuje. - splótł nasze palce razem. - Dziękuje, ze mnie tak bronisz.
- Kocham cię. I nie musisz mi dziękować. - szepnalem. Przewrocilem się na plecy. Było dobrze. Mogłem tak spędzić wieczność, tylko siedząc w pokoju z Franiem. Z moim i tylko moim Franiem.
- Cholera. - syknalem. - Miałem iść na próbę.
- Zostajesz. Nie możesz w takim stanie nigdzie iść. Nie pozwalam. - Iero oznajmił stanowczo.
- Dobrze, mamo... - usiadlem. Za chwile chłopak ściągnął ze mnie koszulkę.
- Poloz się. - wstał i zajrzał do zamrażarki. Wyjął kilka kostek lodu i zawinal je w moja koszulkę. Przyłożył lód do zaczerwienionego miejsca na moim brzuchu.
- Zimne - zaprotestowalem.
- Brawo, Sherlocku. - zirytowal się. - Nie ma, ze zimne. Przynajmniej mniej będzie boleć.
Opatrzył mi wszytkie większe i mniejsze rany, bądź zadrapania i w końcu pozwolił mi usiąść. Czułem się coraz lepiej. Gdyby nie on, pewnie nadal bym leżał bezczynnie i cierpiał. A teraz? Minęła chyba godzina, może wiecej i już nie byłem taki poobijany i obolały. Oparłem się o ścianę i przysunalem do Franka. Objalem go ramieniem.
- To ja powinienem ci dziękować. - wyszeptalem mu do ucha i ucalowalem jego policzek.
- Ty byś zrobił to samo. - spojrzał na mnie tymi swoimi miodowymi oczami. Boże, jaki on był piękny... Nastała cisza. Wsluchiwalem się w miarowy, spokojny oddech ukochanego. Zamknalem oczy.
- Wiesz co? - odezwalem się po dłuższej chwili. - Mógłbym już tak zawsze.
- Jak? Leżeć obolały po bójce z Leto? - Frano zasmial się cichutko.
- Nieee... - pokrecilem głowa. - Po prostu być z tobą. Nic nie musieć robić. Tylko być.
- Fajnie by było... - szepnal.
I znów cisza. Iero mocno objął mnie ramionami, kiedy pisałem smsa do Ray'a, ze nie dam rady przyjść na próbę. Kiedy tylko odlozylem telefon, Franek się na mnie wdrapał, próbując dosiegnac mojego szkicownika, który leżał sobie na szafce nocnej.
- Co to? - spytał, kiedy dałem mu zeszyt w łapki. Jego duże, złote oczy wyrażali teraz uroczą dziecięca ciekawość.
- Taka tam niezbyt twórcza twórczość... - mruknąłem. Lubiłem rysować, ale jakoś nigdy nie uważałem się za geniusza w tej dziedzinie. Pasja. I już. Ciemnowlosy delikatnie otworzył zeszyt, jakby była to jakaś świętość. Powoli przekladal kartki, a jego i tak duże oczy, stawały się coraz większe ze zdumienia.
- Weź, to jest... No zajebiste. Tez tak chce umieć. - uśmiechnął się szeroko. Po kilku stronach z rysunkami, przedstawiajacymi koty, martwe natury i tym podobne, natrafił na swój portret. - Ojej... Kiedy ty mnie tak ładnie...? - spojrzał na mnie.
- Niedawno. - uśmiechnąłem się lekko. - Chcesz, mogę ci dać.
- Naprawdę? - ucieszył się i zabrał się do wyrywania kartki. - Ej, nie. Ty to zrób, bo ja zaraz popsuje. - podał mi szkicownik. Jednym szybkim ruchem wyrwalem kartkę. Następna strona tez była wyrwana, ale wcześniej.
- Jej! Dzięki. - Franiowi przytulil swój portret i odłożył go na szafke. - A tu co było? - wskazał na kawałek papieru, ślad po rysunku Lynz.
- Lynz. - powiedziałem krótko.
- Rysowales ja na pierwszej historii sztuki, nie? - spytał, na co przytaknalem. - Pamietam, byłem wtedy strasznie zazdrosny. - tu zrobił krótka pauze. - Sorki, ze pytam, ale jak co z nią było? - nie spodziewałem się takiego pytania. Nie z jego strony. Musiałem odpowiedzieć, a wiązały się z tym niestety przykre wspomnienia. Chociaż, jak nie teraz, to kiedy?
- Niby dobrze, ale miło tego nie wspominam... Nie kochalem jej. - mówiłem pewnym tonem. - Ale... Dużo się zdarzyło, kiedy z nią byłem. Dużo złego. - głos mi się załamał, kiedy tylko pomyślałem o tamtej nocy z Bryanem. - Ja... Nie wiem. Nie wiem jak ci to powiem.
- Nie musisz, jak nie chcesz.
- Ale ja chce. Tylko nie wiem czy potrafię. - teraz mój głos znizyl się do szeptu. - Bo... Miałem takiego przyjaciela. Znaczy, nie powieniem go nazywać przyjacielem, ale nieważne. Bryan. Był ćpunem i wiecznym napaleńcem... I za wszystko chciał zapłaty. - zamilkłem na chwile. - Wynioslem się z domu i mój brat chciał wiedzieć, gdzie jestem. Poszedł do niego się dowiedzieć, a ze nic u Bryana nie ma za darmo... - po moim policzku splynela łza. Bolało. Cholernie bolało. Przestałem mówić.
- Zrobił mu coś? - Frankie cały czas mnie przytulal, jedna dłonią delikatnie glaskal moje plecy.
- Nie... Nie jemu. Wieczorem przyjechał do mnie... - wybuchlem płaczem. Nie mogłem, nie chciało mi przejść to przez gardło. Frank patrzył na mnie, przerażony.
- Czy on... On cię dotykał, Gee? - ujął moja twarz w dłonie.
- N-nie... Znaczy... Tak. T-tak i nawet z-zrobił mi o wiele wie-wiecej... - załkałem i spuscilem wzrok w dół. - Jeśli ktoś jest dziwką, to na pewno nie ty, Frank.
- Gee, nie mow tak. - przyciągnął mnie do siebie, wtuliłem głowę w jego ramię, pozwalając lzom płynąć. - Nieprawda. - szeptał mi do ucha.
- I... I jeszcze chłopak, który mnie kochał... Zabił się. Zabił się przeze mnie. - zaszlochałem głośno. - Jestem niczym. Jestem kurwa beznadziejny... - jęknąłem.
- Skąd wiesz, że przez ciebie?
- Nie wiem.
- No własnie. Nie obwiniaj się. Nie obwiniaj się o jego smierć. - delikatnie bawił się moimi włosami. - Nie powinieneś.
- Ale... Potem zranilem ciebie. Bo jak się dowiedziałem, ze Ash nie żyje... - odetchnalem. - Naćpałem się i potem po prostu ucieklem. Przepraszam. Nie powinienem tak wszystkich ranic dookoła.
- Gerard, ja ci już wybaczylem, teraz ty powinieneś wybaczyć sobie... - podniósł moja głowę do góry i lekko pocalowal moje usta.
Przy nim czułem się bezpiecznie. Wiedziałem, ze mogę mu wszystko powiedzieć i to zrobiłem. Czułem się lepiej. Było mi po prostu lżej, bez tego bagażu złych wspomnień. Iero odsunął się trochę ode mnie i wytarl mi łzy kciukiem. Ponownie mnie pocalowal, tym razem delikatnie wsuwając język miedzy moje wargi. Odwzajemnilem, przejmując tym samym inicjatywę. Pragnalem go. Potrzebowałem go. Potrzebowałem wymazać z pamięci wszystkie złe wspomnienia, zatepujac je tymi, dotyczącymi jego. Delikatnie pchnalem Franka na materac, teraz leżał pode mną, a ja kleczalem nad nim okrakiem. Moja dłoń powedrowala pod jego szarą koszulkę. Muskałem palcami bladą skórę chłopaka, czasem zachaczajac o sutki. Oddech Franka wyraźnie przyspieszył, jednak nie przestawalem go calowac. Wręcz tym bardziej poglebiłem pocałunek. Nie był już taki niewinny, teraz stał się agresywny, wręcz brutalny. Moja dłoń powoli schodziła coraz niżej i niżej. W pewnym momencie, kiedy już prawie rozpialem spodnie kochanka, ten złapał mnie za nadgarstek i gwałtownie się ode mnie oderwał.
- Czekaj, Gee... - wydyszal, kurczowo trzymając moja rękę.
- Co jest, kocie?
- Ja... Ja nie chce zeby było tak jak za pierwszym razem. Boje się, ze tak będzie. - szepnal.
- Nie będzie. Obiecuje ci to, Frank. Wtedy uznałem to za błąd, jeszcze nie byłem gotowy. Ale teraz... teraz chce ciebie, Frank. - szepnalem mu do ucha i subtelnie przygryzłem jego płatek. - Tylko pytanie czy ty chcesz mnie? - spojrzałem mu w oczy.
- T-tak.. - zarumienil się.
JAK MOŻESZ W TAKIM MOMENCIE PRZERYWAĆ?!
OdpowiedzUsuńnie mogę przeboleć ucięcia tego porno... ;< No ale to tylko podsyca moją ciekawość co do ciągu dalszego. Odliczam dni, bo dawno jakiegoś nie czytałam ... Uzupełnij moje zapotrzebowanie na Frerardy *,*
OdpowiedzUsuń-> red like a blood <-
Jeszcze tylko 5 dni *buja się w przód i w tył* tak, liczę xD
OdpowiedzUsuńDaj nam druga czesc rozdzialu! przerwalas w zajebistym momecie! my sie juz jaramy ze Takie rzeczy a ty ...ugh zla jestes! ale i tak cie kochamyxD
OdpowiedzUsuńVekka & MadziaXx
*-*
OdpowiedzUsuń