czwartek, 28 marca 2013

Can't find my way home. ~ part one

Także tego, daje wam teraz, mil być w poniedziałek, ale tak sobie pomyślałam, żebyście miały co czytać w święta :3
A ja sobie zmieram tu, chora. Na święta zostaje w domu, wiec bedzie internet i bede miała jak wam pisać następne rozdziały :D
Kończę przekaz i endżoj~!

No i jeszcze wielkie DZIA za to, ze w ogóle jeszcze pamiętacie o tym blogu <3



Can't find my way home.

Part one.
~ hard to say.

Chłopak odwzajemnił uśmiech i uścisnął dłoń, którą wyciągnął do niego Frank.
- Oli. - mruknął krótko, lustrując Iero spojrzeniem.
Franek jednak nie czuł się speszony czy coś, w końcu sam wcześniej się na niego wręcz bezczelnie gapił. Złapał chwilowy kontakt wzrokowy z jego piwnymi, dużymi oczami.
- Skąd jesteś? - spytał zaraz Oliego. W sumie why not, skoro obaj lecą do Anglii to można by się poznać, a nuż jeszcze jakaś przyjaźń z tego wyjdzie. Bo w sumie Oli wyglądał na tolerancyjnego człowieka, chociaż wcale taki nie musiał być.
- Sheffield, do domu wracam. - odezwał się, z prawdziwym brytyjskim akcentem. - A ty? - spytał zaraz.
- Stąd, z New Jersey. - Franek odparł, wzruszając ramionami. - Po co tu byłeś, jak można spytać? - mruknął po chwili, chcąc dalej pociągnąć rozmowę. Brunet zastanowił się chwilę, jakby nie wiedział czy powinien to mówić.
- ...u chłopaka byłem. - wzruszył ramionami, odwracając wzrok, jakby się tego wstydził. - A ty po co jedziesz do Anglii? - szybko zmienił temat. Iero uśmiechnął się do niego, dodając mu tym samym choć trochę otuchy. Bo tak, to był jeden z tych uśmiechów pt. "nic do tego nie mam, rozumiem cię". Thanks God, Oli to zauważył i widzocznie przestał się spinać. Miło zobaczyć, że siedzi się obok kogoś, kto nie będzie cię oceniać, chociażby za orientację.
- Jadę do psychologa. - odparł, niezbyt zadowolony z tego faktu. Oli uniósł lekko brwi, w wyrazie zdziwienia.
- Tak daleko?
- Nie wiem po co, mojej matce nie podoba się to, że jestem bi, nei podobają sie jej moi przyjaciele... Więc wysyła mnie na cale wakacje do jakiegoś tam znajomego, który ponoć się mną zajmowal jak byłem mały. Nie wiem, nie pamiętam. Ale nie próbuj jej zrozumieć, bo i tak ci to nie wyjdzie. - wyjaśnił pokrótce.
- Oh, w sumie to znam. Może nie do tego stopnia, ale i tak... Moja na przykład nie ma pojęcia, że ten tydzień spędziłem u Jake'a. Jest święcie przekonana, że byłem u cioci. No i jak się dowie... Padnę pewnie trupem. - pokiwał krótko głową.
Chociaż w tym się rozumieli, co sprawiło, ze obydwoje przestali się aż tak czaić. Byli podobni, wiedząc to, zawsze łatwiej było gadać.
Takim sposobem minęła im podróż - na gadaniu o wszystkim. Zaczynając o chłopakach, dziewczynach, przez tatuaże Oliego i tunele Franka, aż do gustów muzycznych i innych takich upodobań. Przez te kilka godzin nie zamykały im się usta i chcieli się o sobie jak najwięcej dowiedzieć. Tak też okazało się, że Oli sobie śpiewa w swoim zespole, jak na razie nie odnoszącym jakichś większych sukcesów, ale ma nadzieję, że może kiedyś cos im się uda. Tatuaży też ma niemało, ale planuje zrobić więcej, no i jest zaledwie 2 lata starszy od Franka, co było niewielką różnicą. No i generalnie fajny był z niego chłopak, trochę nieśmialy, ale jak już się przełamał to gadał jak najęty. Czas mijał fajnie, więc też szybko, taka już niesprawiedliwość losu. W końcu wylądowali, zabrali swoje bagaże i zostało im tylko wymienić się numerami telefonów i pozegnać się. Franek został wyściskany przez Oliego, po czym starszy obiecał, że się do niego odezwie. I odszedł w swoją stronę, machając mu jeszcze na pożegnanie. Tak więc Frankowi zostało znaleźć tego Gerarda. Westchnąl pod nosem. Fajnie, że matka mu w ogóle cokolwiek o nim powiedziała. Ale dobra, jakos sobie chyba poradzi. Wziął więc swoje rzeczy i zabrał się z tym wszystkim do wyjścia. Może ktoś będzie stać z kartką czy coś... Nie mylił się co do tego. Na podłodze, przy ścianie, siedział jakiś znudzony czarnowłosy koleś, a obok niego stała kartka z napisem "Frank Iero", oparta o ścianę.
Ciekawe, czy to ten Gerard. - pomyślał Frank, ale widząc swoje imię i nazwisko, ruszył w stronę tego gościa, który wyraźnie siedział tu od dłuższego czasu. Może nie miał nic lepszego do roboty, kto wie.
- Huh, dzień dobry? - odezwał się niepewnie, ogarniając tego mężczyznę wzrokiem. Czarne włosy sięgały mu prawie do ramion, a szarozielone oczy były skupione na młodym. Poza tym, był ubrany na czarno, czarne rurki, czarny tshirt i kurtka skórzana, a do tego granatowe trampki. I Frank musiał przyznać, że był przystojny, a te ciuchy do niego nad wyraz pasowały.
- Frank? - spytał czarnowłosy, upewniając się czy na pewno ma go ze sobą zabrać. Iero pokiwał tylko głową, potwierdzając. - Gerard. - przedstawił się, wstając i podając mu rękę. - Gerard Way. - dodał zaraz, uśmiechając się, kiedy Frank, uścisnął jego dłon. Gerard był zdecydowanie wyższy od siedemnastolatka. W tej chwili miał okazję mu się też bardziej przyjrzeć. Zadarty nosek, wąskie usta i te oczy o całkiem ciekawej barwie. Tak, był przystojny. Do tegp blada cera idealnie kontrastowała z kruczoczarnymi włosami. I ten prawdziwie brytyjski akcent...
- Mnie to już chyba pan zna. - młody zakłopotał się trochę.
- Proszę cię, tylko nie "pan". Po prostu Gerard. - Way zaśmiał się, machając ręką i sam się przyjrzał swojemu podopiecznemu. Cóż, zmienił się od tamtego czasu, to na pewno. Ale Gerd nie spodziewał się aż takiej zmiany. Wygolone boki, tunele, pofarbowane włosy i Bóg jeden wie co tam jeszcze. Usmiechnął się lekko, bo sam pamiętał jak to z nim bylo. Podobnie, chociaż może nie w takiej ostrej wersji. Podobało mu się, chociaż nie powinno. Nie w taki sposób. Odgonił od siebie tą myśl, szybko zabierając sie za walizke Franka. - Pomogę ci z tym. - stwierdził i już po chwili prowadził go do samochodu.
Iero mruknął tylko "okay" i ruszył za nim, biorąc jedynie swój plecak. Poszedł za Gerardem i siadł na przednim siedzeniu, po lewej stronie. To było nieco dziwne, ale to w koncu Anglia, nie? Way zajął miejsce kierowcy, jak tylko wrzucił walizkę chłopaka do bagażnika. Padł na fotel z cichym huffnięciem, po czym przekręcił kluczyk w stacyjce.
- Zostajesz u mnie do konca wakacji, wiesz o tym, prawda? - starszy odezwał się, jak tylko ruszyli.
- Mhm. Masz mnie "prostować", jak to powiedziała moja matka. - burknął, tracąc już całkiem humor. I w sumie niezbyt go obchodziło czy Gerard mieszka sam, czy ma kogoś, czy ma dzieci, czy psa, czy kota, czy cokolwiek. Już zdążył się na wszystko i wszystkich obrazić, przez samo wspomnienie długości pobytu tutaj.
- Nie będę nic robił na siłę i nie chcę, żebyś tak myślał, bo tu o nie o to chodzi. - Gerard zmarszczył brwi. Nie, nie chciał kłótni z nim i nie chciał go do niczego zmuszać. - Wiem jaka jest twoja sytuacja i co przeszkadza Lindzie, ale nie chcę cię zmieniać, jeśli ty tego nie chcesz. Chcę tylko, żebyś mówił mi o wszystkim, co czujesz, bez względu na to, co by to było. Okay? - odpowiedział od razu, zerkając na chwilę na Franka.
Młody patrzył na niego przez chwilę, marszcząc lekko brwi.
- Okay... Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś się ze mną przespał. - wypalił zaraz, ale to była w sumie prawda. Bo co, Gerard mu się podobał, więc czemu nie. Sam nie wiedział, dlaczego akurat to. Ale skoro miał mówić wprost i wszystko, to się przynajmniej posłuchał.
Gerard skrzywił się lekko, słysząc to.
- ...Wybacz, ale mam żonę. - parsknął za chwilę pod nosem, zastanawiając się czy chłopak zrobił to, żeby go wkurzyć, czy moze to była prawda.
Frank natomiast skrzyżował ręce na piersi i zapadł się w fotelu, odwracając głowę w stronę okna. Oglądał te wszystkie domki jednorodzinne, ogródki i szczęśliwe rodzinki, w sumie żałując, że on ma tak przesrane w życiu. W końcu zatrzymali się przy piętrowym, białym domu, nie takim dużym, ale też nie małym. W sam raz. Żwir na podjeździe zatrzeszczał pod kołami masywnego Jeepa, a drzwi wejściowe otworzyła czarnowłosa, ładna kobieta, machając do Gerarda. Podeszła do samochodu i pocałowała go na powitanie, na co Frank tym bardziej się skrzywił, po czym wysiadł z samochodu.
- Frank, to Lindsey. - Gerard przedstawił swoją ukochaną, uśmiechając się, po czym wyciągnął walizkę chłopaka z bagażnika.
- Um, hej. - Franek przywital się z nią, zmuszając się do lekkiego usmiechu.
- Chodź do środka, mam nadzieję, że będzie ci się u nas podobało. - przywitała go uśmiechem, po czym zaprosiła krótkim gestem do środka.
Młody wszedl po przedpokoju, zdjął buty i rozejrzał się po pomieszczeniu. Kuchnia, jak i salon były urządzone bardzo prosto, a zarazem nowocześnie, w stonowanych, jasnych kolorach. Ładnie i przytulnie, może nie będzie aż tak źle. Po chwili Gerard zawołał go, wchodząc na górę.
- Chodź, pokażę ci twój pokój - machnął na niego ręką.
Młody poszedł za nim, rozglądając się po korytarzu. Tu łazienka, tu sypialnia Gerda i Lyndsey, tu garderoba, dało się to ogarnąć. Way wprowadził go do niewielkiego pokoju. Ściany były pomalowane na jasny beż, a na podłodze był położony jasny parkiet. Pod oknem znajdowało się łóżko, obok niego biurko, na bocznej ścianie duża szafa, a w rogu, między biurkiem a łóżkiem stała gitara. Starszy położył mu walizkę na łóżku i ogarnął gestem dłoni cały pokój.
- Tu masz swój teren, rób co chcesz. No, może tak wszystko, bez malowania ścian, okay? - zerknął na Iero, wyraźnie zauroczonego gitarą, który tylko pokiwał głową.
- A to, ja mogę? - spytał, wskazując na pięknego Gibsona.
- Jasne, jest twój na te dwa miesiące. - Gerard wyszczerzył się. Nie miał pojęcia czy Franka to będzie interesować, ale wstawił tą gitarę do pokoju już i tak jakis czas temu, żeby się o nią nie obijać.
- Dzięki. - do tej odpowiedzi dodał jeszcze szczerz i pierwsze co zrobił, to wziął ją w łapki.
- To ty się urządzaj, ja ci nie przeszkadzam. Za dwie godziny kolacja, jak coś to wołaj. - Way rzucił, zostawiając młodego. - A, i nie zapomnij przestawić sobie zegarka na naszą strefę czasową. - dodał jeszcze, wychylając się zza drzwi, po czym je zamknął.
I tak minęły mu te dwie godziny, siedział i grał na gitarze, wyłączając się całkowicie ze świata. To było dobre, na jego obecny stan. Zawsze odchodził w muzykę, kiedy już nie dawał rady. A jak już został sam i miał czas na przemyślenie tego wszystkiego co się zdarzyło. Oli, sam wyjazd, Gerard... Targały nim przeróżne emocje, od gniewu, przez niepewność, aż do strachu. Bo jak tu będzie? Co jeśli się z nimi nie dogada i będzie gorzej niż u matki? Co jeśli tu tez go nie zaakceptują? Już odwalił coś głupiego, ale jakoś nie żałował. Po prostu lepiej byłoby, żeby Gerard wiedział, jaki Frank jest naprawdę. Lepsza jest bolesna prawda, niż piękne kłamstwa, zdecydowanie. Zatracił się całkiem w rytmie piosenki i przerwał ją, razem z jękiem strun, kiedy drzwi się otwirzyły. Aż podskoczył, nie spodziewając się tego.
- Chodź na dół, zrobiłam kolację. - Lynz usmiechnęła się do niego szeroko, po czym ruszyła na dół.
W sumie nie była taka zła i chyba nawet go lubiła. Czy może inaczej, nie widać było po niej, żeby coś miała do młodego, a na pewno już wszystko o nim wiedziała. Odłożył pieczołowicie instrument na łóżko i zszedł na dół. Zajął miejsce obok Gerarda, ogarniając wzrokiem jedzenie. Sałatka z kurczakiem i jakims sosem, która wyglądała tak samo dobrze, jak smakowała. Podczas posiłku musiał z nimi gadać, opowiadać o sobie. O wszystkim, pomijając te trudniejsze tematy rodziny, przyjaciół, orientacji seksualnej i nałogów. Rozmowa toczyła się tylko w tym bezpiecznym rejonie i to mu się podobało. Na problemy będzie później czas. Zerknął na zegarek, kiedy składał talerze ze stołu. 20:30. Nie było jakoś późno, ale jedyne co chciał teraz zrobić to wziąć długą, ciepłą kąpiel i pójść do łóżka ze swoimi ukochanymi słuchawkami.
Wziął więc ciuchy, dostał ręcznik dla siebie i zaszył się w łazience. Nalal gorącej wody do wanny i wlazl do niej, zanurzajac sie. Odetchnal głęboko i ściągnął z ręki brudny bandaz, który tak trzymał na przedramieniu przez ostatnie pare dni. Rzucił go na podłogę, na zimne kafelki tuż przy wannie. Wyciągnął rękę nad wodę i obejrzał dopiero gojace sie rany, krzywiac sie. Dobrze to nie wyglądało, ale musiał. Czasem po prostu nie wytrzymywal tej całej presji otoczenia, tych kłótni... I czasem zdarzało mu sie zrobic sobie krzywdę. Wiedział, ze nie powinien, ale pomagało mu to i oprócz muzyki była to ucieczka od swiata. Tak po prostu juz było i sam nie potrafił tego zmienić, a nawet watpil, zeby Gerardowi sie to udało. Wykąpał sie, umył włosy, nie spieszac sie jakos. Rany szczypaly od wody z mydlem, ale nie dbał o to. Wyszedł z wanny, wytarl sie i założył czarne bokserki i jakaś za duża szara koszulkę. Wyruszył i rozczesal włosy, umył zeby i dopiero na koniec zabrał sie za przemycie i zabandazowanie ran. Umyty i ubrany, walnął się na łóżko, ale słysząc sciszone głosy na korytarzu, powstrzymał się. Wiadomo, że słyszał parkę Way'ów, nad czymś rozprawiali, zmierzając w stronę ich sypialni. Nie słyszał dokładnie co, wyłapując jedynie "Frank". Nie dziwne, że o nim gadali. Olał więc to, założył słuchawki i zgasił światło, po czym wbił wzrok w sufit.
Point me to the sky above
I can't get there on my own
Walk me through the graveyard
Dig up her bones
Wsłuchał się w misfitsowe "Dig up her bones", przymykając oczy i już zupełnie nie słyszał pukania do drzwi, skoro miał glosnosc ustawiona na maksa. Tak wiec, chwile potem drzwi sie otworzyły i do pokoju wszedł Gerard.
- Frank, spisz? - mruknal, siadajac na brzegu łóżka i pukajac go w ramię.
Iero zdjął słuchawki, chowając zabandazowany nadgarstek pod koldra.
- Nie, a co? - spojrzał pytająco na Gerarda i przez ułamek sekundy pomyślał, ze moze Way wziął na poważnie to, ze Franek chciał sie z nim przespać... Ale nie, to by było głupie.
- A nic. Tak chciałem sie spytać jak sie czujesz i czy ci tu w ogóle pasuje. - Gerd mruknal, uśmiechając sie lekko z nadzieja, ze młodemu tu w miarę odpowiada.
- Czuje sie dziwnie i chce iść spać. - burknal pod nosem, w geście samoobrony. Nie chciał go tu teraz i jego psychologowych wywodów. Był zbyt rozbity sama myślą ze tu ma siedzieć te dwa miesiące.
- Oh, okay. Tylko powiedz mi czy tu ci pasuje. - odparł, spogladajac na niego badawczo. No to chyba łatwo nie bedzie.
Młody wzruszył tylko ramionami. Nie chciał juz z nim rozmawiać, nie chciał, zeby Gerard zauważył jego zabandazowane rany. Nie teraz. Nie chciał żadnej pomocy.
- Moze być. Jak na razie. - wyburczal, odwracajac sie na bok, plecami do Gerarda. - A teraz chce spać. - dodał jeszcze, zakładając słuchawki.
Czarnowlosy westchnal tylko z rezygnacja. Wychodziło na to, ze raczej sie nic juz dzisiaj nie dowie.
Pytanie tylko czy w ogóle uda mu sie czegoś o chłopaku dowiedzieć i jakkolwiek mu pomoc.

5 komentarzy:

  1. Zapowiada się fantastyczne! Jezy, podoba mi się. I ten Oli, powiem od razu skojarzył mi się z Oliverem
    Sykesem z Bring Me the Horizon, ale pewnie źle skojarzyłam :/ Truuudno, czekam na następny :3
    Ojeej, chora jesteś? :c Zdrowiej szybko :3 Dobra... I jeszcze życzę wesołych świąt i bardzo, bardzo mokrego dyngusa :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy fanfic MCR, jaki znam, w którym występuje Lindsey ^^" Ciekawie, Gerard wydaje się być póki co kompletnie niezainteresowanym Frankiem w 'tym' sensie.. Długo wytrzyma? ;) Podoba mi się postać Franka, taki zagubiony, nieogarnięty nastolatek z problemami. To "prostowanie" będzie niezłe, wierzę :D Bo wątpię, żeby Frankie dał się dobrowolnie przerobić na przykładnego, grzecznego chłopca, jakiego chyba oczekuje jego matka.
    Poza kilkoma drobnymi błędami technicznie też wszystko jest ok. Powiadamiaj mnie o nowych rozdziałach na tt, dobrze? @walkingdead6661. Dzięki. ;) Czekam na kolejny odcinek.

    OdpowiedzUsuń
  3. "-Okay... Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś się ze mną przespał." - hahahah, to mnie rozwaliło xD Rozdział świetny, czekam na kolejny :D Mam nadzieję, że Gee się jednak przełamie i spełni prośbę Franka :D Życzę zdrowia no i oczywiście Wesołego Jajka!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście widzę, ze tekst o przespaniu się wywołał poruszenie XD Ale to zrozumiałe. Mnie też to rozbawiło. Sorki, że pod prologiem sie nie odezwałam, ale dopiero go przeczytałam. Zapowiada się świetnie. Powiało swoistą świeżością. Tak długo czekałam na Twój powrót, kochana. No i cóż... DOCZEKAŁAM SIĘ! Jestem bardzo szczęśliwa. Tylko dlaczego dałaś Gerardowi zonę? :O Wyłysiej dziadzie! <3 Dobra. Wiedz, ze ja tu byłam i jestem :3 Kissy, hugsy i co tam jeszcze sobie zażyczysz ode mnie na nowy start z nowym opowiadaniem!

    + Widzę znaczne zmiany w twoim stylu pisania! Świetnie! Wszystko weszło na lepsze tory ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ughhhh! DLaczego? Dlaczego Gerard musi mieć żonę? A miało być tak pięknie...
    "Podobało mu się, chociaż nie powinno. Nie w taki sposób." Gee czy my o czymś nie wiemy? Tak, niech okaże się, że jest bi...Nie sądzę żeby miał aż tak silną wolę..w końcu ulegnie Frankowi. Bo kto mu by nie uległ? Chyba tylko jakiś idiota..:D
    Propozycja Iero bardzo mi się spodobała. A ty Gerd masz ją spełnić. Zrozumiano? A jak nie - to cię uprowadzę, będę przetrzymywać w ciemnej piwnicy i pomogę Franiowi przećwiczyć na tobie wszystkie pozycje z kamasutry....HAHAHA. Dobra, spokój...
    Rozdział świetny i w ogóle chcę więcej. Jakoś mi się tak szybko czytało. Zaczynam pierwszą linijkę i nagle WTF bo tu już koniec.
    O! I Darsa ma rację, twój styl pisania się zmienił. Na lepsze oczywiście:)
    No to ten, WEEEENY. A i żebyś wyzdrowiała!
    Pozdrawiam!

    Kathi

    OdpowiedzUsuń