czwartek, 28 czerwca 2012

Part 19

Nie mam pojęcia czy to dobrze wyszło, mam tylko nadzieje, ze długość dobra :P
Następny we wtorek, bądź środę. Jak nie to czwartek. Początek wakacji, nie wiem co będę robić i kiedy będzie czas do pisania xD

Dedyk dla Darsy:***, JAA i war machine. I dla Wery, szczególnie fragment z Gee pod prysznicem, pervie >3



Czułem na twarzy delikatne muśnięcia czyichś szczupłych palców. Czułem dotyk tej osoby na szczęce, szyi. Potem ta dłoń zeszła niżej, wsunęła się pod moją koszulkę. Mięśnie na moim brzuchu się momentalnie spięły, mimo to nie otworzyłem oczu. Parę sekund pózniej miękkie, słodkie wargi spotkały się z moimi. Wciąż balansowałem na granicy snu i rzeczywistości, jednak co do tego raczej się nie myliłem. To musiał być On. Frank. Tylko jego usta miały tak niepowtarzalny, boski smak. Lekko przygryzł moją dolną wargę i pociągnął ją w swoją stronę. Swoje działania zakończył delikatnym całusem w moje usta. Powoli uchyliłem powieki. Chłopak zabrał dłoń z mojej klatki piersiowej, jakby dotknął gorącego, rozgrzanego do czerwoności żelaza.
- Przepraszam... Nie chciałem cię obudzić. - szepnął, nieco speszony. Kąciki moich ust uniosły się delikatnie do góry.
- I tak nie spałem.
- To znaczy, że ty... - zaczął, a na jego policzkach wymalowały się urocze rumieńce. - Przepraszam.
- Za co mnie przepraszasz? - Iero wbił wzrok w materac pomiędzy nami, unikając mojego spojrzenia.
- Nie wiem... Nie wiem czy tego chciałeś... - powiedział niepewnie.
- Frankie, to ja powinienem cię przeprosić. Zostawiłem cię wtedy, wiem, że to był błąd. Przestraszyłem się tego, co ci zrobiłem. Jestem tchórzem, debilem i skurwielem. Przepraszam. - w końcu. W końcu udało mi się wygrać walkę z samym sobą. Udało mi się go przeprosić.
- To prawda. Jesteś tchórzem, debilem i skurwielem. Cierpialem, naprawdę cierpialem przez ciebie. - spojrzał mi w oczy. - Ale wiesz co? Już nawet nie jestem zły. Może to dziwne, pojebane, ale cieszę się, że przeprosiles. Kocham cię. - na jego ustach pojawił się ten piękny, dziecięcy uśmiech. Frank wtulil się we mnie. Objąłem go w pasie, przyciagajac blisko do siebie.
- Ja ciebie tez, kotek. - mruknąłem mu do ucha.
Leżeliśmy tak, prawie bez ruchu przez dobre kilkanaście minut. Bawiłem się jego ciemnymi, miękkimi włosami, przeczesywałem je palcami. Od czasu do czasu wtulałem w tą czuprynę nos, pachniała czekoladą. Drugą dłoń trzymalem na chudych plecach chłopaka. Czułem jak jego klatka piersiowa miarowo unosi się i opada, czułem jego ręce na mojej klatce piersiowej. To było takie... Niemożliwe. Nie wierzyłem, ze to prawda, nie wierzyłem, ze tak łatwo przyszło mi przeproszenie go, ze on nawet nie był zły. Niemożliwe. Uśmiechnąłem się do siebie. Najchętniej spędziłbym tak cały dzień. Po prostu leżeć i nic nie robić. Po chwili zastanowienia jak i kiedy zasnalem, dotarło do mnie, że wciąż jestem w ubraniu. Odsunąłem się nieco od Franka i usiadlem na łóżku. Chłopak poruszył się niespokojnie i otworzył swoje zaspane oczka z niemym pytaniem "Co się dzieje?".
- Idę się umyć, kocie. - uśmiechnąłem się i poglaskalem go po głowie. Najchętniej zabralbym go ze sobą, ale coś w środku mówiło mi, że jeszcze powinienem poczekać. Nie byłem pewien czy Frank tego chce. Iero zwinął się w kłębek i zamknął oczy.
Wziąłem z szafy czarną koszulkę, szare rurki i białe bokserki, po czym zamknalem się w łazience. Odkręciłem ciepłą wodę, zdjąłem z siebie ubranie i wszedłem do kabiny. Chciałem, naprawdę chciałem go tutaj. Chciałem czuć smak frankowych ust, chciałem je czuć na swoim ciele, schodzące coraz niżej, tam gdzie nie powinno ich być. Chciałem jego dłoni, jego dotyku na mojej nagiej skórze, drżących, bladych dłoni. Pragnąłem go całego. Jak jeszcze nigdy wcześniej. Pragnąłem tych złotych oczu, wyrazajacych pożądanie, tych bladoróżowych rozchylonych ust, jego cichych błagań o wiecej. Chciałem słyszeć jego jeki, zarówno te ciche, westchnienia, jak i te głośne, krzyki rozkoszy. Chciałem czuć, jak wbija paznokcie w moje plecy, jak drży pod wpływem moich pieszczot. Chciałem by doszedł. Nieważne czy w moje usta, dłoń czy we mnie. Chciałem słyszeć jak krzyczy i czuć te ciepłą biała ciecz ze świadomością, ze doszedł tylko i wyłącznie przeze mnie. Nie przez kogoś innego. Ale przecież nie mogłem tak, o, zawołać go "Frank, chodź się pieprzyc.".
Zagryzłem wargę, mokre włosy opadły mi na twarz. Przed oczami miałem te wszystkie sceny, moje fantazje. Czułem rumieńce na policzkach. Moja dłoń powoli zjechała na dół, od szyi aż do podbrzusza. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Zatrzymałem się. Przecież wolałem, żeby to zrobił Frank, nie chciałem sobie sam robić dobrze... Ale jednak. Sam siebie już wystarczająco podniecilem. A raczej moja wyobraźnia to zrobiła. Spojrzałem na spodnie, leżące na podłodze. Były obcisłe, nie mogłem wyjść z łazienki w takim stanie, byłoby to widać, aż za bardzo. Zamknąlem oczy. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem chwili przyjemności. I nie obchodziło mnie już to, ze wolałbym dłoń Franka, a nie własna. Po prostu musiałem. Wziąłem własna męskości w dłoń i delikatnie ją scisnalem. Z moich ust wydobylo się ciche westchniecie. W mojej wyobraźni był teraz jeden obraz - zarumieniona twarz Frania. Miał zamknięte oczy, rozchylone usta, a jego głowa była lekko odchylona do tylu. Moja ręka zaczęła przesuwać się w gore i w dół po moim penisie, najpierw spokojnie, powoli. Oddychalem cieżko, nierówno. Moja dłoń poruszała się coraz szybciej, coraz mocniej sciskalem swój członek. Tlumilem jeki, ale w końcu się poddalem. Poddalem się samemu sobie. Gorąca woda rozgrzewala moje ciało, cały drzalem. Po razu ruchach ręki jeknalem. Miałem jedynie nadzieje, ze prysznic mnie zagluszyl. Masowalem swoją męskośc coraz mocniej, a z moich ust wydobywaly się coraz to glosniejsze jeki. Było mi dobrze, cholernie dobrze. Frank w mojej wyobraźni rownież jeczal, co jeszcze bardziej mnie podniecalo. Nie minęło dużo czasu, kiedy byłem już na granicy. Wiedziałem, ze długo nie wytrzymam. Wykonałem ostatnie, najmocniejsze ruchy, dając sobie maksimum przyjemności. Odrzucilem głowę do tylu i oparłem się o mokre kafelki, po czym doszedłem we własna dłoń z głośnym jekiem. Otworzyłem oczy. Mój oddech był przyspieszony, drzalem. Stałem tak chwile, by się opanować, po czym umylem się i wyszedłem spod prysznica. Uśmiechnąłem się do siebie. Czułem się cholernie dobrze, jednak trochę żałowalem, ze Franka nie było przy mnie. Ubrałem się i wytarlem włosy recznikiem. Wyszedłem z łazienki. Kiedy zobaczyłem Franka, zrobiło mi się trochę głupio. A co jak to wszystko słyszał? On jednak leżał na łóżku i nieco znudzony grał na komórce. Oparłem się ramieniem o ścianę i spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem.
- Co mi się tak przygladasz? - spytał, odrywajac wzrok od wyświetlacza telefonu.
- Bo jesteś śliczny. - usiadlem obok niego na materacu i spiąłem mokre włosy w kucyk. Frank teatralnie przewrócił oczami. Nic nie wskazywało na to, ze słyszał. Kamień spadł mi z serca.
- Wiesz co, ja chyba już pójdę. Tez muszę się umyć, a nie mam ciuchów. - mruknał i schował telefon do kieszeni.
- Oj tam. Coś ci pożyczę. Będzie co prawda za duże, ale przynajmniej będzie. - powiedziałem, wzruszając ramionami. Nie chciałem, żeby szedł. Chociaż z drugiej strony było mi trochę głupio, przez to co zrobiłem pod prysznicem.
- Zabiłeś jednorożca, wiesz? - wygiął usta w podkówkę i spojrzał na mnie oskarżycielsko.
- Przepraszam. - zasmialem się. Podszedłem do szafy i poszperałem w niej. Wyjąłem z szafy najmniejsza koszulkę, jaka miałem, oczywiście czarną i za małe na mnie czerwone rurki. Znalazłem tez jakieś stosunkowo małe, niebieskie bokserki.
- Nie mowi się "przepraszam" tylko "matjo". - zachichotal. Teraz naprawdę przypominał dzieciaka.
- Matjo, matjo, dwa wskrzeszone. Pasuje? - podalem mu ubrania i czysty ręcznik.
- Teraz lepiej. Dzięki. - usmiechnal się szeroko i popedzil do łazienki.
Kiedy drzwi zamknęły się za chłopakiem, położyłem się na łóżku. Mój telefon leżał na szafce nocnej, Frank zapewne go tam położył. Podlaczylem go do ladowarki. Od razu na ekraniku wysloczylo pare powiadomien. Większość to nieodebrane połączenia od Ray'a. Nie oddzwanialem, nie chciało mi się. Odlozylem komórkę i przewrocilem się na bok. Cholera. Chciało mi się ćpać. Zamknalem oczy. Nie mogłem. Zreszta, nie miałem co. Zacisnalem zęby. Nie, nie mogłem iść do Andy'ego po narkotyki. Nie mogłem złamać tych dwóch pieprzonych obietnic i tym samym stracić najlepszego przyjaciela i chłopaka. Nie mogłem. Te dwa słowa wciąż dzwoniły mi w umyśle, na przemian z "muszę". Zwinąłem się w kłębek, chowając twarz w dłoniach. Nie. Nie, nie, nie, nie. Ale musiałem. Potrzebowałem, cholernie potrzebowałem. Byłem przerażony. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Frank mi teraz nie pomoże, a do Ray'a nie chciałem iść. Nie chciałem zostawiać Franka samego. Po chwili ręce zaczęły mi drzec. Boże, co się ze mną działo? Nie chciałem, tak tego nie chciałem... Zacisnalem powieki na tyle mocno, ze poczułem jak łzy spływają mi po policzkach. Bolało. Bolało wewnętrznie. Ta świadomość, ze jestem sam, ze teraz nie ma kto mi pomoc. Chciałem, ale nie mogłem. Jeśli wzialbym cokolwiek, stracilbym zbyt wiele. Ta krótka chwila przyjemności miała zbyt wysoka cenę. Przewrocilem się na drugi bok i wsunalem palce we własne włosy. Kurwa. Frank, wyjdz z tej pieprzonej łazienki, potrzebuje cię. Jeknalem, prawie jak z bólu. To była jednak niemoc. Nie mogłem nic zrobić, jedyne co mi zostało to płakać. Płakać nad tym co czuje, jaki jestem beznadziejny. Cały się trzaslem, z moich oczu obficie lały się łzy. Jaki ja byłem żałosny... Żal mi było samego siebie. Nie chciałem, żeby Frank mnie widział w takim stanie, ale nie miałem siły się ruszyć.
Usłyszałem jak drzwi od łazienki się otwierają.
- Gerard, co ci jest? - zmartwił się, i usiadł koło mnie. Był wystraszony. Podniosłem głowę i spojrzałem w te miodowe oczy. Nie warto. Nie warto czegokolwiek brać, nie warto umierać, kiedy ma się kogoś tak idealnego, tak wyjątkowego jak ten chłopak.
- Nic... Zle się czuje. - mruknąłem. - Nie łatwo jest zerwać z narkotykami.
- Wiem. Ale musisz walczyć. - przytulil się do mnie. - Na pewno wszystko mi oddales?
- Na pewno. - przytaknalem.
Wszytkie te negatywne uczucia gdzieś się ulotnily, kiedy tylko Iero mnie dotknął. Sprawiał, ze byłem spokojny, nie bałem się. Wiedziałem, ze nic nie może się stać, kiedy jesteśmy razem. Rozczochrałem jego wykupuje włosy.
- Jak się czujesz? - spytał, z troska w głosie.
- Jakoś. Nie najlepiej, ale jakoś. - wzruszylem ramionami. Wciąż chciało mi się ćpać. Potrzebowałem jakiegoś zajęcia, żeby tylko o tym nie myśleć.
- Chodź. - Franiowi złapał mnie za rękę i zmusił, bym wstał.
- Gdzie?
- A tak. Gdzieś. Na spacer. - pociągnął mnie do wyjścia.
Poddalem się, bo i tak nie miałem nic do gadania. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, przyjrzałem się chłopakowi. Moje ubrania, mimo ze małe, i tak na nim wisiały. Był taki drobny i chudy, sprawiał wrażenie, ze można go podnieść jedna ręką. W sumie, mało ważył, łatwo się go nosiło na rękach. Poczułem jak jego delikatne palce splataja się z moimi, odwzajemnilem uscisk. Szliśmy tak przez pierwsze pare minut bez słowa, jakby przyzwyczajajac się do zaistniałej sytuacji. Jeśli mam być szczery, to uczucie było dla mnie zupełnie nowe. Jeszcze nigdy nie szedłem z kimś, kogo bezgranicznie kocham, za rękę. Czułem to dziwne laskotanie w brzuchu. Potwory z żołądka się obudziły. Przymruzylem oczy, słońce mnie razilo. Niebo było bezchumurne, tylko ten nieprzenikniony błękit... Delikatny wiatr rozwiewal moje wciąż mokre i nieuczesane włosy. Spojrzałem na niższego ode mnie Frania. Na jego twarzy gościł ten ukochany przeze mnie, szeroki uśmiech. Jego radość było widać na kilometr, może wiecej. Palce chłopaka mocno zacisnely się na mojej dłoni, po czym dostałem buziaka w policzek. Oprócz nas w tej części kampusu nie było nikogo. Niewiele się zastanawiając, zatrzymalem się i przyciagnalem Franka do siebie. Zaraz potem zlaczylem nasze wargi w czułym pocałunku, obejmując Iero w pasie. Po dłuższej chwili, Frankie zakończył pocałunek i oparł podbrodek na moim ramieniu. Staliśmy tak na środku chodnika, wtuleni w siebie, jakby świat poza nami nie istniał.
- Pedały! - usłyszałem znajomy głos.

4 komentarze:

  1. BOŻE,PADŁAM.GEE WALĄCY SOBIE KONIA,POLEGŁAM XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD UAHAHHAHAHAHA XD
    Dobra,nieważne.On musi wytrzymać bez narko.Ja wytrzymuję bez chipsów,on wytrzyma bez narko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gee, głupku, mogłeś zawołać Franka a nie sobie dobrze robić, no D: Jesteś wredny, Frank też by chętnie doszedł D:
    Pedały? Serio? Nie wiem, kto wołał, ale sam jest pedał. Oni to gejaski, słodcy w dodatku, a nie. Wpierdolę temu komuś, ot co. I ślicznie jest, aww <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to Lindsey taka kulturalna? ... Porno pod prysznicem ze samym sobą ;> Epickie... ;] Ale on miał Franka tam ze sobą wziąć, noooo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Buu, ktos tu jest nietolerancyjny...
    Biedny Gee,mam nadzieję że uda mu się jakoś przetrwać u boku Frania bez tych prochów, ja oczywiscie będę trzymała za niego kciuki ;p

    OdpowiedzUsuń