sobota, 16 czerwca 2012

Still don't like winter? Frerard.

Z opóźnieniem, w dodatku nie rozdział. Wybaczcie, ale w czwartek na spontanie było BVB <3. No i ostatnio pan wen poszedł sie kochać. Nie wiem z kim i nie wiem gdzie. Postaram sie dodać do poniedziałku, a wy łapajcie łan szota :3

Jeszcze jedna, a raczej dwie sprawy.
Pierwsza, co myślicie o parce Andy Biersack x Oli Sykes. Wszystkie za i przeciw miłe widziane, no i jak już za to który byłby na górze? ;)
Druga jest taka, jeśli chcecie, bym was powiadamiala o rozdzialach na tt, gg czy mailu to pisać do mnie na gg 5447963, tt @storkfrommars albo mail aikko22@gmail.com

Miłego czytania <3



Była zima. Ugh. Moja znienawidzona pora roku. Mróz i śnieg. Białe, mokre i zimne coś, od czego drętwieją ręce. Temperatura na dworze - koszmar. Trzeba się ciepło ubierać, zeby nie zamarznąć po drodze. Jedynym plusem tych trzech miesięcy były długie noce, ale to i tak nie zmieniało faktu, ze nienawidziłem tej pory roku. W przeciwieństwie do Franka. On po prostu to uwielbiał. Dostawał napadów euforii, kiedy tylko zobaczył za oknem pierwszy śnieg. Potrafił siedzieć całą noc przy oknie, gapiąc się jak białe płatki przyklejają się do szyby i leniwie z niej spływają w postaci kropel wody. Zawsze był wtedy taki zamyślony, a ja nie śmiałem go z tego stanu wyrywać. Jak już napadalo tego białego puchu więcej, przed domem od razu pojawiał się bałwan. Z trudem powstrzymywałem się od rozdeptania go, ale wiedziałem, ze Frankiemu będzie smutno. Nie rozumiałem go, jak można lubić zimę? Ja sam wolałem jesień. Kiedy wszystko w przyrodzie przygotowywało się na powolną śmierć po białą płachtą. Powoli obumierało, traciło kolory. No, i w zimie do tego wszystkiego jeszcze święta. Chyba najbardziej przereklamowane i komercyjne wydarzenie w roku. Wszyscy są tacy szczęśliwi, ze można się pożygać. Wszyscy są z rodziną, jest choinka, dają sobie prezenty... Taa, przynajmniej tak w telewizji jest. I wszyscy wierzą, że tak ma być. Prawda w moim przypadku była inna. Jako że nienawidziłem świąt, szczególnie tej rodzinnej atmosfery, spędzałem je sam. Nawet bez Franka, on wyjeżdżał do swojej rodziny. Byłem niedoszłym samobójcą i ćpunem, co sprawiało, że rodzina chciała mi na siłę pomóc. Dlatego też nie widywałem się z nimi. No, może oprócz Mikey'ego, ale po skończeniu trasy, nawet do niego nie dzwoniłem. A on nie chciał się narzucać i wszyscy byli "szczęśliwi". Na szczęście święta miałem za sobą, bo był już styczeń. Połowa stycznia.
Jak co rano, obudzilem się obok Frankiego. Spał spokojnie w moich ramionach, jak dziecko. A ja drżałem z zimna. Iero znów nie zamknął okna na noc, jeszcze zawinął się cały w kołdrę, nie zostawiając mi ani kawałka. A najgorsze było to, że spałem w samych bokserkach. Delikatnie wysunąłem się z jego objęć i podszedłem do okna. Zamknąłem je i zasloniłem dokładniej zasłony, sprawiając ze w pokoju zapadła całkowita ciemność. Panowała tu chyba temperatura na minusie, ale mojemu ukochanemu to ani trochę nie przeszkadzało. Nawet nie drgnął. Siadłem na krawędzi łóżka i przyjrzałem mu się. A dokładniej jego ślicznej, chłopięcej twarzy. Miał lekko rozchylone usta, a jego powieki leciutko drgały. Ciekaw byłem, o czym śni...
Zadrżałem. W pomieszczeniu było rzeczywiście chłodno. Wstałem i poszedłem do łazienki. Stanąłem przed lustrem, opierając dłonie na umywalce. Spojrzałem w zwierciadło przede mną. Czarne kosmyki moich włosów opadały mi na twarz. Odgarnąłm je do tylu. Zima była porą roku, w której miewałem humory gorsze niż kobieta w ciąży. Jednak rzadko się cieszylem, byłem bardziej skłonny do tego, by znów się pociąć. Depresja zimowa? Może. Brak światła słonecznego? Nigdy nie lubiłem słońca, ale wiązało się to z wyżej wymienioną depresją. Kolejny powód do nienawiści do zimy. Zerknąłem na pudełko żyletek, leżące na szafce, potem na moje nadgarstki. Były pełne blizn. Własnie przez te pieprzone żyletki. Dotarło do mnie po raz kolejny, ile bólu sprawiłem tym Frankowi. Włosy znów opadły mi na oczy, które napłynęły łzami. To go musiało tak cholernie boleć, kiedy widział moje poranione ręce. Wszystko przez moja głupotę. Na przekór sobie, wziąłem do ręki jedna żyletkę. Nie myślałem już, nie kontrolowałem się. Miałem przeczucie, ze powinienem się ukarać. Przycisnalem delikatnie ostrze do skóry na moim nadgarstku. Strużka krwi spłynęła po moim przedramieniu, równocześnie łza płynęła po moim policzku. Syknąłem z bólu. Dawno tego nie robiłem, a teraz... Teraz w ten sposób chcę się ukarać za to co zrobiłem Frankiemu, robiąc sobie krzywdę. Bez sensu, prawda? Dlatego, że ja własnie jestem pieprzonym idiotą. Nic na to nie poradzę, niestety. Usłyszałem skrzypienie zawiasów za moimi plecami. Zakrwawiona żyletka wypadła mi z ręki, z cichym stuknięciem lądujac w umywalce. Spojrzałem w lustro. Frankie stał w drzwiach, patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Za chwilę podbiegł do mnie i mocno objął w pasie, przytulając policzek do mojego karku.
- Gee... Obiecałeś. Obiecałeś, ze już nie będziesz tego robił. - przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Ale... To nie ja... - nagle to podłamanie mi przeszło. Zaraz po przebudzeniu byłem wkurzony, potem smutny, a teraz nie miałem pojęcia o co mi chodziło.
- A kto? Święty Mikołaj? - prychnał oburzony.
- No... Wiesz, że mnie nie lubi... - odwrociłem się do niego przodem i złapałem delikatnie w talii.
- Gee, proszę cię... Czemu to zrobiłeś? - jego miodowe oczy były smutne. Nienawidziłem tego. Tym bardziej, ze było to spowodowane moim zachowaniem.
- Przepraszam. Wiesz jak to ze mną jest... Szczególnie teraz. Nie kontrolowałem się, nie wiedziałem co robię. - powiedziałem cicho.
- Gerd, jesteś pewien, ze nie zbliża ci się okres? - uniósł jedna brew do góry, starając się wyglądać poważnie. Zima była takim czasem, kiedy mi prawie wszystko wybaczal. Wiadomo czemu...
- Uh, no, tego... - wbiłem wzrok w podłogę na parę sekund, zaraz potem spojrzałem w oczy mojego chłopaka i zaśmiałem się cicho.
Ten ujął moja rękę, pocałował delikatnie krwawiące przedramię i przyciągnął do szafki, w której znajdowały się opatrunki. Zawijał bandaż wokół mojego nadgarstka z niesamowitym skupieniem. Nic nie mówiłem, wyrwałem go tylko z tego stanu, ocierając mu kropelkę mojej krwi z policzka. Warknął na mnie i skończył swoje dzieło.
- Ale nigdy wiecej tego nie rób. Ja cię już przypilnuję! - Frank pogroził mi palcem i zabrał opakowanie żyletek wraz z tą zakrwawioną z umywalki. Wyszedł z pomieszczenia. Ja tez je opusciłem.
Wszedłem z powrotem do sypialni. Nie było tam Iero. Podszedlem do szafy i wyciagnalem z niej czarna, choć trochę wyblakłą koszule i rownież czarne, wąskie spodnie. Przeczesalem włosy palcami, z racji tego, że nie chciało mi się szukać szczotki i zszedlem na dół, do kuchni. Nie zdążyłem zejść ze schodów, kiedy usłyszałem Franka.
- Gee, nie mam co jeść! - jęknął - Co znaczy, że musisz iść do sklepu~
- Zapomnij. Nie wyjdę z domu na to zimno. - skrzywilem się. Serio, nie chciałem iść.
- A ze mną pójdziesz? - spytał. Chciał za wszelka cenę mnie wyciągnąć. Nie wiem czy po to, by się nade mną poznecac, rzucając we mnie śniegiem, czy jak...
- A co, boisz się sam? - zazartowalem.
- No, boje się. Co znaczy, że musisz iść... - zachichotal. - W każdym razie, trochę powietrza ci się przyda, nie wychodzisz z domu od czterech dni.. - zaraz po tym dodał.
Westchnalem. Nie miałem wyboru, musiałem się go słuchać. Cóż, konsekwencje zachowania przeciw niemu nie były miłe...
- Dobrze, mamo... - mruknąłem, mocno akcentując ostatnie słowo.
Podazylem za nim posłusznie do przedpokoju, ubralem się ciepło, szalik zawinalem aż na nos. Niechętnie wyszedłem na zewnątrz. Przekroczylem próg i od razu dostałem śnieżką w ramię. Super. Po mojej lewej, zaraz obok garażu stał balwan. Jak co roku miał na sobie czarny cylinder i szalik w tym samym kolorze. Nie wiem skąd Franio wytrzasnal ten kapelusz, ale w każdym razie był całkiem fajny. Odwrocilem się w stronę Iero i znów dostałem śniegiem. Tym razem w twarz.
- Dość już tej zabawy, proszę... - jeknalem.
Chłopak nic nie odpowiedział, jeszcze raz we mnie rzucił. I na tym koniec. Spodziewałem się jakichś jeszcze innych tortur, ale nic nie zrobił. Pewnie szykowal jakiś zlowieszczy plan. Wytrzepałem śnieg z włosów i ruszyłem przed siebie. Jednak, mimo moich obaw, droga do sklepu była dla mnie bezpieczna, Frank nic mi już nie robił, co było trochę dziwne. W spozywczaku kupił świeży chleb i przy okazji pogadal sobie z ekspedientka. Było tam tak fajnie ciepło, ze niemalże przeżyłem szok termiczny, znów wychodząc. Wróciliśmy do domu, gadając o rożnych pierdolach, jak to z nami było. Od gitar, przez kreskówki, aż do tego jak ja nienawidzę zimy. I znów mnie nie torturowal. Zaczynało to być podejrzane, ale nie narzekalem. Chociaż trochę się bałem, sam nie wiem czego. Frank zmajstrowal tosty na śniadanie - po to własnie była ta cała wyprawa. Lodówka była pełna, ale księżniczka Iero musiała mieć tosty. W każdym razie były smaczne, a ja dodatkowo dostałem kawę. Po posiłku wziąłem milutki biały kocyk, kolejny kubek kawy, tym razem mocniejszej, notes i dlugopis. Usadowilem się na kanapie w salonie i zacząłem tworzyć. Jakoś mnie wena naszla, od tygodnia nie wziąłem nawet ołowka do ręki. Tym razem pisałem nowa piosenkę. A Frank jak zawsze mnie wtedy zameczal, bo miał idealny czas na pogawedke ze mną. Przynajmniej on tak twierdził. Ja nie. W końcu, po paru grzecznych prośbach, by się odwalił, puściły mi nerwy i jak zawsze dostał opieprz, którym się i tak nie przejął. Poszedł tylko zając się sobą. A mnie wena opuściła tak szybko jak przyszła. Zacząłem z piec nowych utworów ale żadnego nie skończyłem. Zdążyło się już sciemnic za oknem. Wyplatalem się z trudem z koca i odlozylem kubek do zmywarki. W całym domu było jakoś cicho. Może Frankie poszedł spać? W sypialni panowała całkowita ciemność, wiec po omacku przedostalem się do łazienki, tej w naszej sypialni. Mniej wiecej ogarnąłem swoją osobę i powrocilem do pokoju.
Nawet na dobre nie przekroczyłem progu, kiedy ciemnowlosy rzucił mi się na szyje, głupio chichoczac. Zaraz po tym poczułem na karku lód. Ten mały dran wrzucił mi kostkę lodu za kolnierz. Tak, lepszego wieczoru nie mogłem mieć. Jeszcze było otwarte okno obok łóżka, co sprawiło, ze w pokoju panowała mniej wiecej taka temperatura jak na zewnątrz.
- Frank, kurwa! Pojebalo?! - krzyknalem, czując jak lodowata woda spływa wzdłuż mojego kręgosłupa. Chłopak nic nie odpowiedzial, pchnął mnie na materac.
- To jest kurwa zimne! Chcesz, żebym ci tu zamarzl?! - No nie powiem, wkurzylem się, kiedy bryłka lodu została przycisnieta do moich pleców.
Przez chwile zastanowilem się, skąd on to wziął. Musiał pójść do kuchni, kiedy ja byłem w łazienc, a trwało to naprawdę krótko. Ale dla niego to nic trudnego, dla Franka Iero nie było rzeczy niemożliwych.
- No co ty nie powiesz, krolewno... - zasmial się, szczerzac swoje równe, białe zeby. Złapał moje nadgarstki w mocnym uscisku, poniżej rany, by mnie nie bolało. - Ja cię zawsze mogę rozgrzać... - wymruczal mi prosto do ucha.
Niby byłem starszy, większy i tak dalej, ale to Frankie był w tym związku na górze. Nie wiem, jakoś mi do tego brakowało odwagi.
- Ale najpierw... Zamknij okno, proszę... - wyszeptalem, drzac z zimna. Jakiekolwiek obniżenie temperatury powietrza było dla mnie masakra, momentalnie zaczynałem się trzasc.
Niechętnie ze mnie zszedł i spełnił moje życzenie. Wpadało przez nie błękitne światło księżyca, wiec w pokoju był przyjemny polmrok. Frank znów się na mnie wdrapal. Nie miałem po co uiekac, sam nawet tego chciałem.
- No to potorturuję cię w inny sposób~ - wymruczal
Zastanawialo mnie, co tez takiego wymyślił, bo widać było, ze po drodze do i ze sklepu intensywnie myślał nad jakimś zlowieszczym planem. Ja oczywiście byłem ofiara, jakże inaczej.
- Będę cię dziś powoli doprowadzal do szaleństwa, kochanie... - liznął moje ucho.
No i tego mogłem się spodziewać. Ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Co jak co, ale lubiłem ten stan.
- Wiec... Na co czekasz? - wyszeptalem w odpowiedzi. Całkiem się poddalem.
Frankie zaczął jak zwykle od szyi. Dobrze wiedział, jak bardzo wrażliwy jest ten punkt mojego ciała. Westchnalem, a po moim ciele przeszedł lekki dreszcz podniecenia, kiedy tylko jego język zetknął się z moja skóra. Zostawial na niej ślady mokrych, drobnych pocalunkow. W przerwach miedzy nimi, draznil moja szyje końcówka języka. Już po paru sekundach zacząłem szybciej oddychać. Odsunalem głowę w bok, dając chłopakowi wiecej miejsca na pieszczoty. Powoli sunal w dół, odpinajac rekami guziki mojej koszuli. Dotarł do obojczyka i polizal cała moja szyje, od kości aż do szczęki. Potem było już tylko lepiej. Całował moja klatkę piersiową, rozpinajac ubranie, które miałem na sobie. Zostawial pocałunek w miejscu każdego guzika. Starannie obsypywal pieszczotami każdy skrawek mojej bladej skory, a ja dostawałem kolejnych dreszczy. W pewnym momencie pociągnął mnie do góry, zmuszając mnie do przyjęcia pozycji siedzącej. Sam siedział okrakiem na moich kolanach. Szybkim ruchem zsunal koszule z moich ramion i namiętnie mnie pocalowal. Odwzajemnilem, a za chwile pozbylem się jego koszulki. Ten pchnął mnie z powrotem na materac. Zapewne poczuł jak drze pod wpływem jego dotyku. Teraz zaczął od górnej części mojego brzucha, lizal moje ciało tak delikatnie, ze z każdym dotknięciem drzalem coraz bardziej. Wplotlem palce w jego włosy i zamknalem oczy, całkowicie poddajac się przyjemności. Bo było przyjemnie, cholernie przyjemnie. Ale wiedziałem, ze będzie jeszcze lepiej. Po paru minutach Iero dotarł do mojego podbrzusza. Sprawnie poradził sobie ze zdjęciem moich spodni. Złapał zębami za gumke moich bokserkek i delikatnie z niej strzelił. Cicho jeknalem, kiedy kolejny raz poczułem jego język na skórze. Zapewne się dość mocno zarumienilem, kiedy materiał moich bokserek nagle zrobił się za ciasny. Frankiemu to nie przeszkadzało, ba, nawet mu się podobało... Zerknal na mnie z perwersyjnym usmieszkiem. Przelizal moje podbrzusze, wzdłuż linii bokserek i na tym się skończyło. Ponownie znalazł się na poziomie mojej twarzy i ponownie mnie pocalowal. Tym razem jednak agresywnie, dosyć brutalnie. Walczyłem z nim o dominację, jednak coś mi nie wyszło. Frank zakończył pocałunek, jednak udało mi się wyblagac o następny. A raczej go do tego zmusilem, przyciagajac chłopaka do siebie. Mimowolnie poruszylem biodrami, dając mu subtelną wskazówkę, na co mam własnie ochotę. Frankie wykorzystał okazje, jego dłoń momentalnie powedrowala na moje pośladki. Zsunal z nich bokserki, a za chwile całkiem się ich pozbył, zostawiając mnie bez żadnego ubrania.
- Wybacz na chwile, kocie... - wyszeptal i zszedł ze mnie.
Ściągnął swoje spodnie i bieliznę. Nie minęła minuta, a znów na mnie siedział. Tyle ze teraz kompletnie nagi, jak ja. Zaslonilem zaczerwienione policzki ręka, jednak moj ukochany zaraz złapał mnie za nadgarstek i przygwozdzil go do materaca.
- Ksiezniczko, nie masz po co zasłaniać swojej slicznej twarzyczki~ - powiedział polglosem, patrząc mi prosto w oczy.
- A teraz odwroc się, proszę - wyszeptal mi do ucha uwodzicielskim tonem.
Posluchalem się go i przyjąłem odpowiednia pozycje, wygodnie układając przedramiona na poduszce. Z trudem lapalem oddech. Może to nie był nasz pierwszy raz, ale ja nadal tak się czułem. Nie wiem jak on to robił, ale tak własnie było. Mimo, ze wiedziałem co dalej zrobi, czułem to tak samo jak kiedyś, kiedy pierwszy raz się kochaliśmy. Głośno wciagnalem powietrze, kiedy Frank mnie objął od tylu.
- Gotowy? - wyszeptal i złożył czuły pocałunek na moim karku.
- Mhm... - mruknalem, gdyż nie byłem w stanie nic powiedzieć.
Teraz już nie mogłem opanować tego drzenia. Iero delikatnie wsunal palce do moich rozchylonych ust. Odruchowo je poslinilem, rumieniac się jeszcze bardziej. Czułem jego ciepły, przyspieszony oddech na moim ramieniu. Głośno westchnalem, kiedy zabrał dłoń. Odrzucilem głowę do tylu, strajac się uspokoić oddech chociaż trochę, kiedy dotknął moich posladkow. Nie udało mi się. Wręcz przeciwnie, zacząłem oddychać szybciej, jeśli to w ogóle było jeszcze możliwe. Delikatnie wsunal we mnie jeden palec, potem drugi. Poruszył nimi. Zaraz doszedł do nich trzeci. Rozciagal mnie chwile, wsluchujac się w moje ciche jeki. A to był dopiero początek. Bawił się tak mną pewnie mniej niż dwie minuty, jednak dla mnie zdawało się to być wiecznoscia. Nie wytrzymywalem już.
- Frankie... Pospiesz się... - wyszeptalem i spuscilem głowę w dół, chowajac twarz za kurtyna czarnych włosów.
- Jeśli księżniczka sobie życzy... - powiedział i wyjął ze mnie dłoń.
Zaraz po tym wszedł we mnie, bez żadnego uprzedzenia. Mimo, ze zrobił to delikatnie i w miarę powoli, z moich ust wydobył się głośny jęk rozkoszy. Zaraz potem wysunął się ze mnie do połowy, co zaowocowało kolejnym, przeciaglym jekiem. Jak zawsze poruszał się we mnie dosyć delikatnie, co sprawiało mi wiele rozkoszy. Ale ja chciałem jeszcze wiecej. Poruszylem subtalnie biodrami, kiedy po raz kolejny we mnie wszedł. Moje palce coraz mocniej zaciskaly się na poduszce, coraz bardziej wbijalem w nią paznokcie. Z moich ust raz po raz wydobywaly się ciche westchnienia i jeki, czasem przeze mnie tlumione. Moje ciało wygielo się w luk, kiedy Frankie nieco przyspieszył. Było zajebiscie, ale wiedziałem, ze może być lepiej. Niesamowicie pragnalem, by było lepiej.
- Fra... Frank... - wyszeptalem słabym głosem.
- Tak, krolewno..? - odpowiedział, nachylajac się nad moim uchem. Czułem jego gorący, mocno przyspieszony oddech na szyi.
- Frankie... Ugh... - jeknalem, a moj ukochany zwolnił tempa.
- Mam przestać? - spytał, zmartwiony i nieco zawiedziony.
- Nie, proszę... Tylko... - za żadne skarby nie chciałem, by teraz przestawal, o nie. Zamilklem na chwile.
- Tylko...?
- Frank, kurwa, mocniej... - jeknalem, przygryzajac warge.
Bez wahania spełnił moja prośbę. Odrzucilem głowę do tylu, kiedy poczułem ten ból, zmieszany z rozkosza. Wiecej jednak było w tym przyjemności. Z moich ust wydobył się kolejny jek. Ku mojemu zdziwieniu, po paru ruchach Frankie doszedł. Głośno wciagnalem ustami powietrze, czując ciepło jego nasienia, które własnie się we mnie rozchodzilo. Zwykle kontrolował się na tyle, bym to ja był pierwszy. Ale dziś chyba inaczej to zaplanował. Wyszedł ze mnie i przewrócił mnie na plecy. Nabrał powietrza i pocalowal mnie namiętnie, po czym zsunal się na poziom mojego podbrzusze, patrząc w moje oczy z figlarnym usmieszkiem. Na jego policzkach malowaly się delikatne rumience, co sprawiało ze wyglądał jeszcze mlodziej. Jednak nie miałem teraz siły by o tym myśleć, nie miałem na nic siły. Wciąż byłem niezaspokojony, a Frank dobrze o tym wiedział. Usadowil sie wygodnie miedzy moimi nogami. Przeczesalem jego rozczochrane ciemne włosy palcami i uśmiechnalem się blado. Przymknalem oczy, kiedy poczułem jego język na podbrzuszu. Delikatnie przejechal palcami wzdłuż mojego członka. Jeknalem, a moja dłoń automatycznie zacisnela się na przescieradle, kiedy tylko polizal moja meskosc. Bawił się tak mną przez chwile, a ja z każdym dotykiem, każdym liźnięciem coraz bardziej wiłem się z rozkoszy. Przeniósł się na chwilę na wewnętrzną stronę ud, zostawiając tam ślady swojej obecności w postaci malinek. Mimowolnie wypchnąłem biodra nieco do przodu, gdy pieścił ustami moje jądra. W ogóle się już nie kontrolowałem. Jeszcze ostatni raz polizal mój członek, po czym włożył go do ust. A ja po raz kolejny jęknąłem. Byłem już prawie na granicy wytrzymałości, więc Frank długo się raczej nie pobawi...
Przygryzlem wargę i odrzuciłem od siebie tę myśl. Powinienem się cieszyć chwilą, a nie myśleć o tym, jak szybko się ona skończy, prawda? Frankie ssał moja męskość, czasem delikatnie podgryzajac. Nie chciał sprawić mi niepotrzebnego tu bólu. Co jakiś czas jego język sprawnie oplatał mój członek, sprawiając mi jeszcze wiecej przyjemności. Z moich ust raz po raz wydobywało się jego imię, na przemian z głośnymi jękami. Czułem się bardziej niż zajebiście, czułem się... Idealnie, wyjątkowo. Tak bardzo nie chciałem, by to się kończyło, ale musiało.
- Frank... - jęknąłem po raz ostatni, głośniej niż dotychczas.
Zaraz po tym doszedłem prosto w usta chłopaka. Nie wytrzymałem dłużej. Podniosłem nieco powieki i spojrzałem na Franka. Przełknął moje nasienie i posłał mu delikatny uśmiech. Oblizał się. Z jednego kącika jego ust ciekła strużka mojego nasienia. Rozluźniłem dłonie, które przez cały czas trzymały się kurczowo prześcieradła i podniosłem się na łokciach. Otarłem tą wydzielinę z jego twarzy i położylem się, ciągnąc go za sobą. Złożyłem czuły pocałunek na jego różowych ustach.
- Wiesz, Frankie... Może zima wcale nie jest taka zła, skoro można się w ten sposób ogrzać... - szepnąłem z uśmiechem, tuląc chłopaka do siebie. Zaraz po tym ogarnęło mnie niesamowite zmęczenie. Moje powieki powoli się zamknęły pod wpływem własnego ciężaru i osunąłem się w ramiona Morfeusza.

3 komentarze:

  1. FRANK KURWA MOCNIEJ @_________________@

    /heartfalling

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, teraz i ja polubiłam na moment zimę ;D Takie doznania... ;D A nie możesz pisać Frerardów? Tak cudnie ci wychodzą ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Oli i Andy? *-* akjbdkab
    czekam aż coś o nich napiszesz
    A rozdział jak zwykle zajebisty c:

    OdpowiedzUsuń