środa, 2 maja 2012

Part 4.

Jak dobrze pójdzie to jeszcze jutro dostaniecie rozdział, bo wyjeżdżam do Londynu. Jak nie to w następny piątek będzie. :3

Torba zsunęła sie z ramienia Way'a i z głuchym stukotem spadła na ziemię. Gerard stał i wpatrywał się tępo w kartkę na wysokości mniej wiecej jego oczu. Cztery dni. Całe cztery sie spóźnił. Chociaż, gdyby nie ta kłótnia z matką, nigdy by sie tu nie znalazł. Westchnął i podniósł torbę. Nie podda się tak łatwo. To nie jest jeszcze koniec. Pchnął ogromne drzwi i wszedł do szkoły. W środku była już bardziej modernistyczna, chociaż posiadała elementy baroku. Ładnie. Rozejrzał się. Po kilku sekundach dostrzegł strzałkę na ścianie z napisem "sekretariat". Wskazywała ona na schody, prowadzące na piętro. Gerard powoli wszedł na górę, myśląc o tym, co powie dyrekcji. Nie zdążył nawet sformułować w myślach jednego zdania, a już stał przy drzwiach do gabinetu dyrektora. Już wyciągał dłoń, by zapukać.

W całym pustym korytarzu słychać było pukanie do drzwi. Niby Gerard pukał delikatnie, a jednak roznosiło sie to echem. Przeszły mu ciarki po plecach. Trochę przerażające. Taka pusta szkoła, echo i w ogóle... Za dużo horrorów, Gee, za dużo horrorów... Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, więc nacisnął na klamkę i wszedł do sekretariatu. Szczupła brunetka, jakoś po 30-stce siedziała za dużym biurkiem i zawzięcie coś wypisywała.

- Przepraszam... - Way odezwał się półgłosem. W pomieszczeniu panowała atmosfera skupienia, było tak cicho, że aż dziwnie.
Kobieta podniosła głowę.
- W czymś pomóc? - spytała i delikatnie się uśmiechnęła.
- Ym.. Tak, można do dyrektora? - spytał, siląc się na uśmiech. W efekcie kąciki jego ust nieznacznie podniosły się do góry.
- Tak, proszę. Tylko radzę zapukać. - posłała mu przyjazne spojrzenie, po czym wróciła do pracy.

Zapukał, według rady sekretarki. W odpowiedzi usłyszał "proszę". Wszedł do gabinetu. Ku jego zdziwieniu, nie był to dyrektor, a dyrektorka. Miał stracha przed wyimaginowanym, łysym facetem grubo po 40-stce z brzuszkiem. Na szczęście się mylił. Za biurkiem, zawalonym papierami siedziała pulchna pani jakoś koło pięćdziesiątki. Miała krótkie, falowane i starannie ułożone włosy koloru ciemny blond, nienagannie wyprasowane eleganckie ubranie i, co najważniejsze, miły wyraz twarzy. Spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła. Na blacie stała tabliczka z jej imieniem i nazwiskiem - Clara James.

- Niech pan siada. - wskazała dłonią, przyzdobioną w pierścionek z fioletowym kamieniem, na krzesło przed biurkiem. Gerard zajął miejsce.
- Ja... Ja tu przyszedłem w sprawie tych przesłuchań na drugi semestr. - zaczął niepewnie. Nie przyjmą go. Tego się najbardziej obawiał.
- Na drzwiach wejściowych wisi ogłoszenie, chyba pan czytał, panie...
- Way. Gerard Way. - zamilkł na chwilę. Musi jakoś tą babkę przekonać... - Bo widzi pani, ja wtedy jeszcze nie byłem w Nowym Yorku. Przyjechałem dopiero dzisiaj nad ranem...
- Ale czy to ma jakieś znaczenie? To jest pana problem, że się pan spóźnił, drogi panie Way. - kobieta mu przerwała.
- Może i tak. Może i mój problem. Mam teraz mnóstwo problemów. I chcę tylko żeby pani mnie wysłuchała. - odpowiedział pewnym tonem. Jak widać, pani James była pod wrażeniem nagłej zmiany tonu, bo uniosła nieco brwi. Nic nie powiedziała, więc Gee ciągnął dalej. - Wczoraj pokłóciłem się z matką, wyrzuciła mnie z domu. Może i to panią nie obchodzi, al to jest własnie powód, dlaczego tu jestem. W środku nocy przyjechałem tu z Los Angeles. Nie mam nic, oprócz tej torby. Nie mam gdzie sie podziać. Rzuciłem wszystko, żeby tylko tu przyjechać, żeby spełnić moje marzenie. - westchnął cicho, kiedy skończył.
- Panie Way... Cóż, jestem pod wrażeniem. Ma pan szczęście, że mam takie miękkie serce i nie pozwolę panu się włóczyć po mieście. Uczęszczał pan wcześniej do jakiejś szkoły o profilu zbliżonym do naszego? - nie wierzył. Nie wierzył, że ona to powie. Miał ochotę teraz odtańczyć taniec zwycięstwa, wyściskać i ucałować tę kobietę... Ale sie na szczęście powstrzymał.
- Tak... Akademia Sztuk w Los Angeles. Trzeci rok, profil wokalny.
- I na wokalny chciałbyś do nas? - pani Clara wstukała coś w komputerze.
- Jak tylko byłaby taka możliwość...
- Hm, no ja tu widzę że masz szanse. Sześć na półrocze ze śpiewu... Zobaczymy czy się nadajesz. - mruknęła.
- O matko, naprawdę?! - na jego twarzy pojawił sie typowy banan.
- Spokojnie, nie ciesz sie jeszcze. Takie przesłuchanie wymaga zebrania nauczycieli, w niektórych wypadkach odwołania lekcji. Zostaw mi swój numer telefonu. Zadzwonię do pana jak się uda. - uśmiechnęła się i podała kartkę i dlugopis chlopakowi. Gerard napisał swój numer najładniej jak potrafił.
- Dziękuje. Naprawdę pani dziękuje! Do widzenia! - niemalże wyskoczył z pomieszczenia.
- Jak na razie nie ma za co! - kobieta krzyknęła za nim, ale Way chyba tego nie słyszał.

Wybiegł ze szkoły i w podskokach przekroczył bramę. Dopiero po paru minutach takich pląsów po ulicy się opanował. Opadł na najbliższą ławkę i cicho się zaśmiał. To uczucie radości było lepsze niż jakiekolwiek narkotyki. Odetchnął nowojorskim powietrzem z domieszką spalin i wyciągnął telefon. Nikt nie dzwonił, nie pisał... W sumie to dobrze. W internecie wyszukał jak najtańszy hostel, taki żeby był blisko uczelni. Wstał i skierował swoje kroki w stronę, wskazywaną mu przez gps w komórce. Technika to jednak cudo. Inaczej by się sierota zgubił.

2 komentarze:

  1. OOO Dopiero teraz ogarnełam jak tu dodać komentarz:) Jej mam nadzieje że się dostanie ,strasznie fajnie się rozkręca ,czekam na kolejny odc!
    PS: Jedziesz do Londynu? Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wybacz, że tak późno. ale.. no.. epicko! <3

    OdpowiedzUsuń