poniedziałek, 14 maja 2012

Part 8.

Następny jakoś w środę, bądź w czwartek.
jak widać sie trochę u mnie pozmienialo. I czekam na ocenę, tak lepiej czy jak było wcześniej? :3 No i postaram sie pisać dłuższe rozdziały. Wybaczcie za takie krótkie, ale na ipodzie tego nie widać :P dopiero dzisiaj w komputerze zobaczyłam.
A rozdział ogólnie bez ładu i składu. Tak o. Nie mogłam sie doczekać aż napisze i nagle boink, nie ma weny. Od następnego sie zacznie zabijanie mnie. :P
Dedyk dla Darsy:***, bo miło mi ze będziesz czytać i haha dead!, bo kocham twoje komentarze <3



Rano zostałem obudzony przez budzik. Nic mi sie nie chciało, a wstawanie było ostatnia rzeczą, jaka chciałbym robić. Zwlokłem się z łóżka, przy okazji uważając, by nie zlecieć jak ostatnio. Poszedłem do łazienki, żeby sie choć trochę ogarnąć. 7.30. Miałem pól godziny do lekcji. Super, uwaga bo zdążę. W dodatku nie mam żadnych książek, nie wiem nawet jakie są lekcje dzisiaj. Zrezygnowałem ze śniadania, wrzuciłem jedynie szkicownik, jakiś zeszyt i piórnik do czarnej torby i wyszedłem. 7.55. Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem w kierunku szkoły. Hm, trzeba będzie znaleźć panią Natalie. Tuż przy głównym wejściu wisiała gigantyczna kartka z planem lekcji wszystkich klas. Odszukałem wzrokiem rok trzeci, profil wokalny. 8.00-9.00 śpiew z panią Davis, sala 303. Wlazłem leniwie na trzecie piętro. Rozejrzałem sie dookoła. Po jednej stronie, przy ścianie, stały metalowe ciemnozielone szafki. Po drugiej stronie były duże okna. No i oczywiście na korytarzu była "kochana" przeze mnie elita. Nienawidzilem, szczerze nienawidzilem tych rozpuszczonych dzieciaków, które miały wszystko na skiniecie palca. Niby tez kiedyś byłem jednym z nich, jednak... Jednak teraz wszystko sie zmieniło. Nic już nie jest i nie będzie jak dawniej. Kiedy tracisz wszystko z dnia na dzien, zmienia sie twoje postrzeganie swiata i ludzi, z którymi kiedyś sie zadawales. Nie ma. Już nic nie ma. Oparlem sie o którąś z szafek i spojrzałem na tych ludzi. Było okej, czekałem sobie sam na dzwonek, nikt sie mnie nie czepiał. Jedynie niektórzy zjeżdżali mnie wzrokiem, ale ja nie byłem dłużny i odplacalem im tym samym. Niestety, wszystko co dobre, szybko sie kończy.

- Hej, jesteś tu nowy? - spytał chłopak z afro. Własnie otwierał szafke obok mnie. Spojrzałem na niego i zaraz odwrócilem wzrok. Wyglądał jakoś na mój wiek.
- Ej, odezwij sie~ - powiedział po chwili ciszy. - Jestem Ray. Ray Toro. A ty?
- Odwal sie. - mruknalem i odwrócilem sie plecami do Ray'a. Chciałem odejść, ale złapał mnie za ramię. Nie wiem czemu, ale było w nim coś takiego, co nie pozwalało mi tak po prostu sobie pójść. Zmierzylem go wzrokiem. Nie wyglądał na takiego, co by tylko dbał o kasę.
- Gerard Way. - odpowiedziałem. - Ym, i tak, jestem tu nowy. Trzeci rok, wokal. - dodalem po chwili, kiedy tylko zauważyłem spojrzenie Toro pt. "a może by tak coś jeszcze?"
- No to miło mi poznać, tez jestem na trzecim, ale na gitarze. - uśmiechnął sie serdecznie. - Pani Natalie już cię polubila. Nawet bardzo.
- Hm, super. - mruknalem. - Niezbyt kręcą mnie romanse z nauczycielkami.
- To dobrze, bo Alan by sie nie pozbieral... - chłopak westchnal.
- Chodzi ci o tego faceta od gitary?
- Tak, to mój kumpel. - wzruszyl ramionami.
Nie odpowiedziałem. Nie miałem za bardzo ochoty sie odzywać.
- Znasz tu już chociaż trochę ludzi? - usłyszałem po chwili pytanie.
- Oprócz ciebie i nauczycieli to nie. Ale niezbyt mnie to interesuje.
- Daj spokój, nie wszyscy są tu tacy, jak myślisz. - poklepal mnie po ramieniu i odszedł w stronę klasy. Zaraz na całym korytarzu zabrzmiał dzwonek.

Stałem jeszcze chwile pod ściana i wypatrywalem pani Davis. Kiedy tylko sie zjawiła, od razu kazała mi zostać po lekcji. Na przerwie zostałem obladowany wszelkiego rodzaju regulaminami, planami lekcji, kalendarzykami i tak dalej. Musiałem tez wybrać dodatkowe przedmioty. Kiedy wychodzilem z klasy, spotkałem Ray'a.

- Następna historia sztuki, chodź, zaprowadze cię.
- Skąd to wiesz? - spytałem, nieco zdziwniony.
- Bo mamy ja razem. Niewiele osób na to chodzi, wiec mamy łączone z pierwszym rokiem. Chodź. - skinął na mnie głowa.
Poszlusznie podazylem za chłopakiem. Nie było po co sie nawet kłócić.
Po drodze przybył piątkę z jakaś czarnowlosa dziewczyna. W sumie ładna była. Nawet bardzo.
- O, hej, Gee~ - przywitala sie ze mną. - Jestem Lindsay, ale możesz mi mówić Lynz.
- Hej... Ray ci już pewnie o mnie mówił, nie?
- Chyba sie nie gniewasz? - spytał Toro z uśmiechem.
- Jasne, ze nie.
- Ja już lecę, do zobaczenia po szkole - pomachala mi i zniknęła w tłumie.
Ruszylismy dalej, po jakiś dwóch minutach byliśmy pod sala nr 115, na parterze. Przy oknie stała jakaś grupka wzajemnej adoracji.
- Kto to? - spytałem chłopaka z afro.
- Szkolna elita. Najbogatsze dzieciaki. I homoseksualne. Ten niski, w środku to Frank Iero z pierwszego roku. Męska dziwka, puszcza sie podobno za wszystko - kasę, dragi, albo dla samej przyjemności. Nie wiem, nie korzystalem z jego usług. Ten wyższy, Andy Biersack, diler, trzeci rok. Jeden z niewielu ma czysty towar. Odkąd przestałem cpac, nie gadam z nim. Czarnowlosa to Amy Lee, lesbijka, właściwie nic nie mówi. Rozmawia tylko z przyjaciółmi z tejże grupki. No i ostatnia, rudowlosa szkolna gwiazda, Hayley Williams. Nie będę ci o niej opowiadać, bo zapewne w ciagu paru dni będziesz wiedzieć wszystko. No i obie dziewczyny z pierwszego roku. - wytłumaczył mi.
- Czy ty tu wiesz wszystko o wszystkich? - potakiwalem głowa, słuchając go i na koniec zadałem to pytanie.
- No. Tak można powiedzieć. - wzruszyl ramionami i wszedł do sali.

Profesor powiedział mi, bym usiadł przy tym kurduplu Iero. Cóż, niezbyt byłem zadowolony. Niezbyt dobre wrażenie zrobiło na mnie to, co powiedział Ray, ale... Ale ten chłopak wyglądał tak samotnie. Tak, wiem, to głupie ze tak myśle o jakiejś męskiej dziwce. Ludzie robią rożne rzeczy z rozpaczy, w pogoni za jakimś szczerym uczuciem. Odgonilem od siebie te myśli. Założyłem słuchawki i wyjalem szkicownik i ołówek. Zacząłem tak bez sensu kreslic jakieś linie. O niczym nie myślałem, tylko wsluchiwalem sie w muzykę.

Somehow I found
A way to get lost in you
Let me inside
Let me get close to you.
Change your mind
Or get lost if you want me too
Somehow I found.
A way to get lost in you.


Nie minęła minuta, a te wszystkie kreski zaczęły układać sie w całość. W idealna całość. Spod mojej ręki własnie wychodził portret Lynz. Widziałem ja tylko raz, ale to nie przeszkodziło mi w być starannym, w odwzorowaniu rzeczywistości. W próbie jak najdokladniejszego odwzorowania rzeczywistości.

****

Stałem przy oknie, jak zwykle sie nie odzywajac. Tradycyjnie udawalem, ze słucham moich "przyjaciół", potakujac na niektóre ich słowa. Żałosne. Ja byłem żałosny, ze sie z nimi zadawalem. Nic do nich nie czułem, żadnej więzi. Chociaż, to chyba nie jest ani ich, ani moja wina. To wszystko przez moich pieprzonych rodziców, przez to jak mnie traktowali. Nie potrafiłem nic czuć. Oprócz nienawiści. Nienawiścią zastepowalem, wyrazalem wszystkie uczucia, których nie znałem. Miłość, przyjaźń, radość. Powoli podniosłem głowę, by spojrzeć na te ludzkie istnienia, zbierajace sie w korytarzu. I jedna jedyna osoba przerwała moje rozmyslania. Jakiś wysoki czarnowłosy chlopak. Nie widziałem go tu wcześniej, a Taylor mówił, ze jak zawsze był technicznym przy przesłuchaniu. Taylor... Po co ja z nim właściwie rozmawiałem? Po zdarzeniu na początku roku nie powienem nawet zaszczycic go swoim spojrzeniem. Ale jakoś tak wyszło, ze nie potrafiłem wszystkiego miedzy nami zerwać. Z tego co słyszałem, chłopak pięknie śpiewał. Podobno na przesłuchaniu było Stairway to Heaven... Nigdy nie podobały mi sie covery Zeppelina, ale chciałbym to usłyszeć.
Ten nowy miał blada cerę, ale tak naturalnie blada, nie ze strachu. Wysoki, chudy. I te kruczoczarne włosy w nieladzie... W pewnym momencie zorientowałem sie, ze normalnie sie na niego gapie. A Toro coś mu opowiadał i delikatnie wskazywał głowa na mnie i osoby obok mnie. Poczułem lekkie ciepło na policzkach, zarzucilem kaptur czarnej bluzy na głowę, wziąłem torbę i prawie wbieglem do sali.
Zająłem miejsce w ostatniej ławce. Zawsze siedziałem sam, co znaczyło ze bardzo możliwe, iż On siadzie obok. Kąciki moich ust mimowolnie podjechaly do góry. Co mi sie stało?
- Way, siadz tam gdzie wolne miejsce. Na przykład obok Iero, tam z tylu. - powiedział profesor.
Way. Ciekawe jak ma na imię. Czarnowłosy niechętnie opadł na krzesło obok mnie. Wyciągnął z torby szkicownik i ołówek. Zauważyłem, ze uroczo unosi prawy kącik ust do góry, gdy mówi, kiedy odpowiedział na wywołanie jego nazwiska przez nauczyciela, sprawdzajacego listę. Gerard Way. Ładnie.
Wykład sie zaczął, a Gerard założył słuchawki na uszy i poczal coś szkicowac. Raz po raz na mnie zerkal katem oka, albo mi sie tylko wydawało. Szczerze, to gdzieś w głębi duszy chciałbym, by była to prawda. Patrzyłem mu przez ramię. Boże, jak on pięknie rysowal... Ręce delikatnie mi drzaly, a w brzuchu czułem jakby coś chciało mi wywiercic ogromna dziurę od środka. Nie miałem pojęcia co sie ze mną dzieje i dlaczego tak reaguje na jego obecność... Chyba mi sie podobał. Całkowicie zatracilem sie w jego postaci. Żadne słowa profesora do mnie nie docierały. Nic do mnie nie docierało. Liczył sie tylko i wyłącznie on. Przez następne 20 minut lekcji dokładnie mu sie przyglądalem. Miał szarozielone teczowki, długie czarne rzęsy i bladorozowe usta. Jego wargi były lekko rozchylone, twarz Gerarda wyrażała skupienie. Długie szczupłe palce trzymały ołówek. Zawzięcie coś rysowal. Popatrzylem kolejny raz. Dziewczyna. A dokładniej Lindsey Ballato. Zajebiście. Czyli ja już nie mam u niego szans. Kiedy tylko w klasie rozlegl sie dźwięk dzwonka, oznajmiajacy przerwę, Way zerwał sie z krzesła niczym oparzony i szybkim krokiem wyszedł z sali. Zniknął mi z oczu, zostawiając mnie samego ze swoimi myślami.

5 komentarzy:

  1. Woho jaki fajny odcinek!!! No frank się wreszcie pojawił i tak jak myślałam należy, do elity :D No i jest Rey! KUrde ,ale tą Lin-z to niepotrzebnie wstawiałaś i on jeszcze ją rysował!! NO no fajnie że długi odcinek ,oby tak dalej! Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję,że to Frerard?XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, ze Frank nie jest taki jakim go postrzegają. Może szuka akceptacji, bo nikt go nie kochał w przeszłości ? Podoba mi się tutaj wstawienie Lindsey... Chociaż pewnie będzie wadzić, to lubię jej postać wmanewrowaną w opowiadania o ile nie jest zwykłą sucz ;D Lubię jak jest miła ;) Poza tym to Frank jest taki sam... tak mi się przynajmniej wydaje ;) So lonley ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Andy i Frank jako dilerzy?Dziewczyno ja Cię już uwielbiam.Mam nadzieję,że nie zostawisz tego wątku :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Franek-dziwka? łaa. moja zwalona psychika i ja lubimy to <3

    OdpowiedzUsuń